Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Tylu Polaków przeprowadziło się do Flandrii
Belgia zwróciła Egiptowi sarkofag sprzed 3000 lat
Bob Dylan ponownie wystąpi w Belgii!
Temat dnia: W tych regionach jakość życia najwyższa
Słowo dnia: Prachtig
Belgia: Ile za dom w Limburgii?
Niemcy: Większość zagranicznych studentów chce pozostać w kraju
Belgia: Codziennie Internet? Niektórzy radzą sobie bez
Belgia: Brugia walczy z turystami kradnącymi kostki brukowe!
Belgia: Żydzi wzywają do dekryminalizacji obrzezania
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Zmiana czasu szkodzi naszemu zdrowiu. I to bardzo poważnie

W weekend przestawimy zegarki. Pojawią się problemy z niewyspaniem, zły nastrój. Ale nie tylko, bo może to mieć i poważniejsze konsekwencje dla naszego zdrowia.

Zmiana czasu została po raz pierwszy została wprowadzona przez Niemców podczas I wojny światowej. Po to, żeby efektywniej wykorzystać naturalne światło dzienne i zmniejszyć zużycie sztucznego oświetlenia.

Choć wtedy miało to uzasadnienie, dziś wielu specjalistów uważa, że negatywne skutki tej praktyki przeważają nad ewentualnymi korzyściami.

Zdaniem prof. Marty Jackowskiej, psycholożki zdrowia z Uniwersytetu SWPS w Sopocie, manipulacja czasem może poważnie zakłócić funkcjonowanie naszego zegara biologicznego – czytamy na stronie swps.pl.

Jak wynika z badań, organizm potrzebuje nawet do dwóch tygodni na adaptację.

Przez zmianę czasu wariuje nasz zegar biologiczny

Nasz organizm funkcjonuje zgodnie z naturalnym rytmem dobowym, regulowanym przez dostępność światła dziennego. Zegar biologiczny kontroluje wiele procesów w naszym ciele: sen, trawienie oraz temperaturę ciała.

Przy zmianie czasu z letniego na zimowy śpimy o godzinę dłużej, a przy zmianie z zimowego na letni o godzinę krócej. Takie manipulacje czasem zaburzają naturalne mechanizmy.

Zmiana czasu na zimowy, która w tym roku przypada w nocy z 26 na 27 października, spowoduje, że wcześniej zapadnie zmrok. Zimą wielu z nas wstaje i wraca do domu w ciemnościach. Dzień spędzamy zaś w biurze bez kontaktu ze światłem dziennym. To wszystko nam poważnie szkodzi.

Jesteśmy bardziej narażeni na wypadki i zawały

Zmiana czasu to nie tylko dyskomfort związany z koniecznością wstawania wcześniej. Badania dowodzą, że w okresie tuż po zmianie czasu znacznie rośnie ryzyko wypadków drogowych i sercowych. Najwięcej takich przypadków obserwuje się wiosną, kiedy przechodzimy na czas letni.

Według statystyk liczba śmiertelnych wypadków samochodowych i zawałów wzrasta w tym czasie w związku z trudnościami w adaptacji organizmu. Najgorzej na zmiany czasu reagują osoby o bardzo wczesnym (skowronki) i późnym chronotypie (sowy).

– Badania naukowe pokazują większe ryzyko śmiertelnego wypadku samochodowego podczas nocy ze zmianą czasu zarówno jesienią, jak i wiosną oraz większe ryzyko wypadków w pracy i zawałów serca bezpośrednio po zmianie czasu z zimowego na letni – podkreśla prof. Marta Jackowska, cytowana przez swps.pl.

Żeby złagodzić negatywne skutki zmiany czasu, prof. Jackowska zaleca, abyśmy w tym okresie szczególnie zadbali o sen, relaks i regenerację. Przypomina, że problem niskiej jakości snu dotyczy prawie połowy Polaków. Ważne jest, aby unikać wieczornej stymulacji – nie korzystać z telefonu przynajmniej godzinę przed snem – zadbać o spokojną atmosferę i dać sobie czas na dostosowanie się do nowego rytmu dnia.

Kiedy skończymy ze zmianą czasu?

Takie plany istnieją od dawna, ale jak na razie problemem pozostaje wprowadzenie ich w życie. Aby się to stało, wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej muszą opracować przepisy, które będą kontynuować dotychczasowe ustalenia dotyczące zmiany czasu.

Pewne jest, że zniesienia zmiany czasu nie mamy co spodziewać się przynajmniej do 2026 roku.


21.10.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sp)

Polska: A jednak mandatów jest mniej. To efekt protestów policjantów

300 mandatów dziennie mniej ma zaboleć rządzących. To część akcji protestacyjnej policji.

Przed Kancelarią Premiera w Warszawie policyjni związkowcy stawili się ubrani na czarno. Mieli też ze sobą tekturowe postaci funkcjonariuszy, którzy mieli przedstawiać „policjantów – widmo”. Do tego wszystkiego przyjechał karawan z trumną.

Związkowcy: Nie widzimy dobrych pomysłów

W taki właśnie sposób policjanci walczą o pieniądze i uzupełnienie wakatów w swoich szeregach. Co do podwyżek, to oczekują 15 procent w przyszłym roku. Tymczasem rząd planuje 5 procent.

– Od trzech lat rozmawiamy z MSWiA na ten temat. Nie widzimy dobrych pomysłów, nie widzimy zrozumienia. Są pozorowane ruchy, ale są one odbierane przez nas jako zasłona dymna – mówił RMF FM Mirosław Soboń, przewodniczący policyjnej „Solidarności” z regionu śląsko-dąbrowskiego.

Policjanci protestują na kilka sposobów

Związkowcy protestują na kilka sposobów. Na przykład oddają krew, a następnego dnia wykorzystują przysługujące im wolne. Nie będą też korzystali z prywatnych telefonów do załatwiania spraw służbowych, a zamiast mandatów za drobniejsze wykroczenia będą udzielali pouczeń. To ma obniżyć wpływy do budżetu państwa.

„Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że już na początku protestu średnia liczba mandatów spadła o 300 (dziennie), w tym samym czasie liczba udzielonych pouczeń wzrosła o 880. To finał około 11 tys. interwencji podejmowanych przez patrole podczas ich codziennej służby” – donosi teraz wp.pl.

Dodatkowo częściej niż zwykle przygotowywali dokumentację, żeby kierować sprawy do dalszego prowadzenia.

„To może być skutek innego działania protestujących. Ogłosili, że zastosują również metodę strajku włoskiego, czyli celowo będą drobiazgowo badać okoliczności zdarzenia i tym samym spowolnią tempo wykonywanych zadań” – czytamy.

Rząd zapewnia, że nie lekceważy akcji protestacyjnych

Szef MSWiA Tomasz Siemoniak zapewnił w Radiu Zet, że żadnych akcji protestacyjnych nie lekceważy.

– Pracujemy nad nowym programem modernizacji. On powinien przynieść znaczące strumienie pieniędzy. Jest też miliard złotych, który zapewnił premier Donald Tusk. Mówił o tym podczas święta policji – powiedział.


21.10.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. policja

(sp)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Zaczyna brakować miejsc na cmentarzach. Wyjściem są ogrody pamięci

Albo trzeba rozbudować istniejące, albo utworzyć nowe. Chodzi o cmentarze, na których powoli kończy się miejsce na kolejne pochówki.

Dobrym przykładem jest tu Lublin, który ma kilka mniejszych i większych cmentarzy. Teraz planowana jest budowa kolejnego. Ma być wielki i zlokalizowany na skraju miasta.

Cmentarz ma „wystarczyć” na 50 lat.

W miastach zrzeszonych w Unii Metropolii Polskich „cmentarze komunalne zaczynają borykać się z problemem braku miejsc na nowe groby” – pisze portalsamorzadowy.pl.

W sumie nekropolie zajmują 1114 ha, co stanowi 57 proc. powierzchni wszystkich cmentarzy w Polsce.

Stare przepisy nie przystają do dzisiejszych czasów

Ustawa regulująca kwestie pochówku powstała – uwaga – w 1959 roku. Nietrudno się domyślić, że nie przystaje ona do współczesnych realiów. Tym bardziej że trzeba ułatwić wprowadzania nowych form pochówku. Takich, które zajmują mniej miejsca.

Na przykład coraz popularniejsze w Polsce stają się kolumbaria.

„Wzrost zainteresowania pochówkami urnowymi jest spowodowany m.in.: coraz mniejszą powierzchnią przeznaczoną na tworzenie nowych grobów, względami ekonomicznymi, migracjami ludności, zmianami mentalnymi w społeczeństwie, ruchami proekologicznymi oraz wzorowaniem się na doświadczeniach innych krajów” – czytamy w ubiegłorocznym raporcie UMP.

Tam także znajdują się uwagi o innych, alternatywnych form żegnania bliskich zmarłych.

Łąki pamięci. Takich miejsc polskie prawo nie przewiduje

Nazywa się je łąkami lub ogrodami pamięci albo cmentarzami leśnymi. To wyznaczone miejsca, gdzie można rozsypać prochy bliskich. Ale takich miejsc polskie prawo nie przewiduje.

„Otwartość na tego typu rozwiązania przejawia około 35-50 proc. polskiego społeczeństwa – w zależności od konkretnej formy. Poparcie dla nich jest zazwyczaj większe wśród osób młodszych – przed 50 rokiem życia – i rośnie wraz z poziomem posiadanego wykształcenia – najwyższe jest wśród absolwentów studiów wyższych.

Alternatywne formy chowania zmarłych i rozwiązania w tym zakresie – w odróżnieniu do pochówków urnowych – nie są ujęte w polskich ramach prawnych. Świadomość ich istnienia w społeczeństwie jest stosunkowo niewielka, aczkolwiek w opinii zarządców cmentarzy komunalnych w miastach UMP zainteresowanie nimi powoli rośnie” – podkreślają samorządowcy.

I dodają, że potrzebne są zarówno zmiany przepisów, jak i działania edukacyjne i debata publiczna.


21.10.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sp)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Gigadług niepłacących alimenty. Odbija się to na ich dzieciach

Dług alimentacyjny Polaków urósł do gigantycznych rozmiarów. A to odbija się na życiu dzieci. Bo ich rodziny musza oszczędzać, żeby starczyło na życie.

– Brak regularnych środków z tytułu alimentów destabilizuje życie wielu rodzin, zwiększając nierówności ekonomiczne – podkreśla Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor, który wspólnie ze Stowarzyszeniem Dla Naszych Dzieci zlecił badanie na ten temat.

Jedna trzecia nawet nie zaczęła płacić alimentów

Według Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor, długi osób, które nie płacą alimentów, przekroczyły 16 miliardów złotych. Jak podają autorzy raportu – średnie  zadłużenie jednego niepłacącego rodzica przekracza już 55 tys. zł.

Najwięcej dłużników alimentacyjnych pochodzi z województw:

mazowieckiego – średnie zadłużenie to 62 770 zł na osobę;
małopolskiego – 58 846 zł,
pomorskiego – 58 811 zł.
Najmniej zalegają rodzice z województw:
lubuskiego – 47 364 zł,
śląskiego – 48 322 zł,
zachodniopomorskiego – 50 492 zł.
Z badania wynika, że:
1/3 badanych od początku nie płaci alimentów,
1/4 przestaje płacić po kilku miesiącach,
większość dłużników robi to po pewnym czasie.

Zaledwie 14 proc. niepłacących próbuje to jakoś wyjaśnić rodzicowi, który wychowuje dziecko.

Bez dodatkowych zajęć i korepetycji, bo trzeba oszczędzać

Zaległości alimentacyjne przekładają się na poziom życia rodzin dzieci, które nie dostają należnych im pieniędzy. Ponad 30 proc. rodziców przyznało, że bez tych środków musi ograniczać wydatki. Bo w przeciwnym razie nie starczyłoby im na życie przez cały miesiąc.

7 proc. badanych – chociaż ostrożnie wydaje pieniądze – nie wystarcza na codzienne wydatki.

Tylko 13 proc. nie musi na co dzień oszczędzać – wyliczają autorzy raportu.

W badaniu aż 79 proc. opiekunów przyznało, że ich pozbawione alimentów dzieci mają gorsze warunki edukacyjne w porównaniu do rówieśników. M.in. dlatego, że nie chodzą na dodatkowe zajęcia (31 proc.) i nie stać ich na korepetycje (12 proc.).

– Zaległości alimentacyjne to poważny problem społeczny, który wymaga systemowych zmian w prawie – podkreśla Sławomir Grzelczak z BIG InfoMonitor.

Jego zdaniem potrzebne są skuteczniejsze mechanizmy egzekwowania alimentów i narzędzia wsparcia dla poszkodowanych opiekunów i dzieci.


21.10.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sp)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed