Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Nadmorskie miejscowości edukują turystów. „W 10 językach”
Belgia: Pojazdy służbowe emitują mniej CO₂
Belgia, Bruksela: Rośnie konsumpcja gazu rozweselającego
Niemcy: Parlament przedłuża misję Bundeswehry w Bośni
Belgia: Coraz więcej chorób rozprzestrzenia się przez klimatyzację!
Słowo dnia: Strand
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 28 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: „Jesteśmy szczęśliwi”. Choć nie wszyscy…
Belgia: Dom wolnostojący to luksus? Jest drożej
Belgia: Rozwiązanie zbrodni sprzed lat? Przyznał się do ukrycia ciała 26-latki
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Narodzin mniej niż zgonów. Kryzys demograficzny największy od kilkudziesięciu lat

Statystyki demograficzne w Polsce są najniższe od wielu lat. Dzietność z roku na rok spada, wzrasta natomiast liczba zgonów. To najgorszy wynik od czasów II wojny światowej. Nie pomogła nawet polityka prorodzinna.

Statystyki maleją

Powołując się na najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego, Gazeta Wyborcza opisała, że w Polsce rodzi się najmniej dzieci od czasów II wojny światowej. Tylko we wrześniu urodziło się 31,1 tys. dzieci, jednak to o 1,7 tys. mniej niż w analogicznym czasie przed rokiem. W ciągu ostatnich 12 miesięcy odnotowano w naszym kraju łącznie 334,6 tys. narodzin. Bilans nie został wyrównany, ponieważ w tym samym czasie zmarło 538,6 tys. osób. Dziennik wskazuje, że w takiej sytuacji niemożliwe jest osiągnięcie zastępowalności pokoleń.

Rząd ma plan

„Gazeta Wyborcza” opisuje w swojej publikacji, że sposobem na przywrócenie równowagi ma być Strategia Demograficzna 2040.

„Dziś stoimy przed dziejowym wyzwaniem związanym z niekorzystnymi trendami w obszarze demografii, czyli spadkiem dzietności, któremu towarzyszy starzenie się polskiego społeczeństwa. Dlatego podjęliśmy decyzję o opracowaniu kompleksowej i wieloletniej Strategii Demograficznej” – wyjaśniał premier Mateusz Morawiecki podczas jednej z konferencji.

To właśnie liczący 120 stron dokument ma odpowiadać na szczegółowo analizowane trendy związane z przyczynami i skutkami kształtującymi rozrodczość w Polsce.

500 plus zawiodło

Podobne założenie dotyczyło m.in. programu „Rodzina 500+”, który miał być remedium na niż demograficzny. „Polska jest obecnie w tzw. pułapce demograficznej, która wynika z zaniedbań poprzedników. Wprowadzenie programu "500 plus" to był ostatni dzwonek, żeby wdrożyć skuteczne rozwiązania. Bez niego sytuacja demograficzna byłaby gorsza” – mówiła sierpniu na antenie TVP minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg.

Okazało się jednak, że potężne pieniądze przeznaczone na wsparcie rodzin z dziećmi nie zachęciły Polaków do prokreacji w takim stopniu, jaki był zakładany. W ubiegłym roku rząd przyznał w oficjalnych dokumentach, że strategia nie przyniosła pożądanych skutków, choć standard życia w gospodarstwach domowych podniósł się.

26.10.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sp)

 

  • Published in Polska
  • 0

Belgia: 19.105 euro rocznie na rękę - tyle wyniosły dochody statystycznego mieszkańca Belgii w 2019 r.

Najwyższe średnie dochody uzyskiwali w 2019 r. mieszkańcy Flandrii, a więc północnej, niderlandzkojęzycznej części Belgii – wynika z analizy przygotowanej przez Belgijski Urząd Statystyczny Statbel.

Dane te dotyczą dochodów uzyskiwanych przez wszystkie osoby płacące w Belgii podatek dochodowy. Statbel brał pod uwagę wszystkie opodatkowane dochody, a więc nie tylko płace (dochody z pracy), ale również zasiłki dla bezrobotnych, emerytury oraz dochody uzyskiwane przez osoby fizyczne z wynajmu nieruchomości i inwestycji kapitałowych. Podane kwoty to kwoty netto (a więc „na rękę”).

W 2014 r. średni dochód w skali całego kraju wynosił jeszcze 17.684 euro netto rocznie. W każdym kolejnym roku dochód był większy, aż w 2019 r. osiągnął poziom 19.105 euro rocznie.

W 2019 r. najwyższe średnie dochody mieli mieszkańcy Flandrii, a więc północnej, niderlandzkojęzycznej części Belgii. Średni dochód netto wyniósł tutaj dwa lata temu 20.501 euro rocznie.

W Walonii, a więc południowej, francuskojęzycznej części Belgii, średni dochód netto wyniósł w 2019 r. 17.949 euro – poinformował urząd Statbel.

W Regionie Stołecznym Brukseli średni dochód był najniższy i wyniósł w 2019 r. jedynie 14.973 euro rocznie. To właśnie w stolicy jest najwięcej bezrobotnych, a odsetek ludzi żyjących z zasiłku jest najwyższy. Wysoki odsetek bezrobotnych wpływa więc negatywnie na średnią dochodu mieszkańców Regionu Stołecznego Brukseli.

26.10.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

  • Published in Belgia
  • 0

Belgia: Brukselczycy częściej się szczepią. Zmotywowały ich certyfikaty covidowe?

Obowiązek okazywania certyfikatów covidowych w brukselskich restauracjach, kinach czy siłowniach zachęcił wielu mieszkańców stolicy do zaszczepienia się przeciwko koronawirusowi.

Od początku kampanii szczepień to właśnie mieszkańcy Regionu Stołecznego Brukseli najrzadziej korzystali z możliwości zabezpieczenia się przed poważnymi skutkami zachorowania na COVID-19.

Od połowy października w Brukseli trzeba jednak okazywać tzw. certyfikat covidowy w większej liczbie miejsc (restauracje, puby, kawiarnie, kina, muzea, sale koncertowe, siłownie itp.). Doprowadziło to do wzrostu liczby osób zgłaszających się po przyjęcie pierwszej dawki szczepionki na COVID-19 – poinformował portal vrt.be.

Wzrost ten nie był tak wielki jak na przykład we Francji, gdzie również jakiś czas temu rozszerzono stosowanie certyfikatów covidowych. W minionym tygodniu w stolicy Belgii zaszczepiło się jednak o 26% więcej osób niż tydzień wcześniej.

W tej chwili co najmniej jedną dawkę szczepionki na koronawirusa przyjęło około 70% dorosłych mieszkańców Brukseli. To nadal znacznie mniej niż w pozostałych częściach kraju. W Walonii co najmniej jedną dawkę dostało 80% dorosłych mieszkańców, a we Flandrii – ponad 92%.

26.10.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

  • Published in Belgia
  • 0

Polska: Trzęsienie ziemi w motoryzacji. Kto wcześniej nie kupił samochodu, teraz żałuje

Fabryki aut wstrzymują produkcję. Nowe samochody mocno podrożeją, a rynek używanych przeżywa boom, jakiego dawno nie było. Kto zwlekał z wymianą auta, teraz może się gorzko rozczarować.

Problemy branży motoryzacyjnej zaczęły się już kilka tygodni temu. Przez pandemię zachwiany został łańcuch dostaw części elektronicznych z Azji do Europy. Chodzi głównie o półprzewodniki i chipy. Jak mówią eksperci, kłopoty występowały już wcześniej, ale obecnie bardzo przybrały na sile. Kilka dni temu Skoda podjęła decyzję o wstrzymaniu produkcji samochodów, w swoich czeskich fabrykach, do końca roku. Do salonów nie zostały wysłane już niemal ukończone auta. Utrudnienia, przez brak części, zgłaszają także Toyota i Volkswagen a takie koncerny jak General Motors, Ford czy BMW poinformowały o ograniczeniu produkcji.

Będzie drożej

Rok 2022 w motoryzacji nie zapowiada się optymistycznie i odczują to klienci. Eksperci rynku już dostrzegają poważne zmiany i wskazują, że nie ma – tradycyjnych o tej porze roku – wyprzedaży roczników, bonusów, obniżek cen. Chętni na nowe auta, bez mrugnięcia okiem, kupują to co stoi w salonach. Osoby, które teraz rozglądają się za pojazdem, muszą liczyć się z długim czasem oczekiwania. Michał Knitter, wiceprezes Carsmile, w rozmowie z „Rzeczpospolitą” ostrzega, że złożone w grudniu zamówienie, może zostać zrealizowane nawet pod koniec 2022 roku.

I to nie jest jedyna zła wiadomość, bo auta mają podrożeć. Spodziewany jest wzrost cen sięgający 15-20 procent. Ma to nastąpić w ciągu najbliższego roku. Zmiany na rynku zresztą już widać, i jak tłumaczą eksperci, do niedawna koncerny przedstawiały nowe cenniki co kilka miesięcy. Teraz robią wraz z nową dostawą aut do salonów. Powodem podwyżek są coraz ostrzejsze normy emisji spalin i tym samym lepsze wyposażenie pojazdów. Nie bez znaczenia jest inflacja w Polsce, a także wspomniane wstrzymanie pracy fabryk. Koncerny kosztuje nawet 400 mln euro miesięcznie.

Może używane?


Jeżeli ktoś zdecyduje się na samochód używany, to też może mieć kłopot z kupnem. W tym roku, Polacy po złagodzeniu ograniczeń covidowskich i przygotowując się na ewentualne kolejne, masowo ruszyli do komisów. Obawiając się np. ograniczeń w komunikacji publicznej i kłopotów z dotarciem do pracy zaczęli wydawać pieniądze na auta. „Większe zainteresowanie obserwujemy od kwietnia” - przyznaje w rozmowie z News4Media Marek Pszoniak z jednego z komisów z okolic Radomia. Dodaje, że klienci wybierali samochody droższe niż dotychczas. „Bardziej zadbane, młodsze, aby nie musieć inwestować w naprawy. Obecnie z dostaniem takich pojazdów jest trudniej i są droższe. Rynek zachodni jest już bardzo głęboko spenetrowany i na sprowadzenie auta w odpowiednim stanie można czekać kilka tygodni” - wyjawia.

Jak podaje „Rzeczpospolita”, wzrost cen sprawił, że w komisach i internecie liczba aut na sprzedaż zmalała o 43 tys. rok do roku. O ile w sierpniu tego roku za używany samochód w Polsce trzeba było zapłacić 20 tys. zł, o tyle we wrześniu było to prawie 2 tys. zł więcej. Ceny mają jeszcze wzrosnąć o około 15 procent.

27.10.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sp)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed