Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Niezapowiedziane kontrole w niderlandzkich szkołach
Niemieccy producenci samochodów odnotowują ogromny spadek zysków!
Belgia: Gandawa też zmaga się z przepełnionymi więzieniami
Słowo dnia: Mei
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 4 maja 2025, www.PRACA.BE)
W Brukseli otwarto „Muzeum Frytek"!
Polska: Zamiast kupować samochody, coraz chętniej je wypożyczamy
Belgia: Miasto Aalter zmienia procedurę rejestracji dla obcokrajowców
Belgia: Wypadki w martwym polu. 10% ofiar ciężko rannych lub śmiertelnych
Niemcy: Małe browary walczą o przetrwanie
Redakcja

Redakcja

Śmierdzące dylematy etyczne... Polacy potwierdzili, jak wstręt wpływa na osądy moralne

Uczucie wstrętu zwiększa szanse na to, że czyjeś osądy moralne będą bardziej surowe - potwierdzili psychologowie z Wrocławia i Lublina. Aby to sprawdzić, ankietę o dylematach moralnych przeprowadzili... w pobliżu śmietnika, w którym wylali śmierdzący środek odstraszający dziki. "Osądy etyczne, które wydajemy, nie muszą być racjonalne" - komentuje dr hab. Michał Białek.

"Myślimy, że jesteśmy racjonalni w naszych osądach moralnych. A okazuje się, że część z tych osądów jest kompletnie wzięta z sufitu. To, że potrafię po fakcie usprawiedliwić, dlaczego daną postawę uważam za etycznie słuszną, nie znaczy, że bazuje ona na faktach" - komentuje psycholog moralności dr Michał Białek z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Czy słusznym jest poddanie schwytanego zamachowca torturom, żeby dowiedzieć się, czy podłożył gdzieś kolejną bombę?

Czy lekarz powinien podać chorym nowy lek, którego skutki uboczne doprowadzą do śmierci części osób, ale jednak większości chorych uratuje życie?

Czy gdyby była możliwość podróży w czasie, etycznym byłoby zabicie Hitlera, zanim dojdzie do władzy?

Albo - analogicznie - zabicie osoby, która dopiero w przyszłości porwie dziecko dla okupu?


Polscy psycholodzy przed takimi dylematami stawiali badanych w sprytnie zaaranżowanym eksperymencie. Ankieter bowiem zaczepiał przechodniów stojąc niedaleko śmietnika, z którego unosił się bardzo brzydki zapach. A konkretnie był to smród środka odstraszającego dziki, który naukowcy wcześniej tam wylali. W swoich badaniach psycholodzy chcieli bowiem sprawdzić, czy uczucie wstrętu (wywołane czynnikiem z zewnątrz) wpłynie w jakiś sposób na wybory moralne badanych.

DZIKOŚĆ SERCA

Okazało się, że osoby, które w ramach badania zadeklarowały większy poziom wstrętu, były bardziej surowe w swoich ocenach moralnych. Zwracały więc większą uwagę na to, by etyczna była droga do celu (cel nie uświęca środków - podejście deontologiczne), zamiast szacować odległe w czasie zyski i straty danego czynu (podejście utylitarystyczne). Osoby, które odczuwały wstręt były więc bardziej skłonne sądzić, że: nie należy torturować zamachowca, nie można podać ratującego życie leku o groźnych skutkach ubocznych ani zabijać kogoś niewinnego, by nie dopuścić go do wyrządzenia zła.

Nie można powiedzieć jednak, że osoby badane w smrodliwym otoczeniu podejmowały inne decyzje moralne niż pozostałe. Kluczowym czynnikiem był deklarowany przez samego badanego poziom wstrętu. Bo nie każdy, kto wąchał środek przeciw dzikom zareagował wstrętem. Badania (są one potwierdzeniem i doprecyzowaniem wyników wcześniejszych już badań dotyczących wstrętu i moralności) ukazały się w czasopiśmie Social Psychological and Personality Science.

SMRODEK DYDAKTYCZNY

Dr hab. Białek wyjaśnia, jak to możliwe, że wstręt związany ze smrodem może zmienić podejście do tego, co etyczne, a co nie. "Do zapachów szybko się przyzwyczajamy i przestajemy je zauważać. Wstręt wywołany przez brzydki zapach może jednak w nas ciągle pozostawać" - mówi. Jeśli zaś ktoś nie zdaje sobie sprawy, skąd w nim ten wstręt się bierze, to często szuka przyczyny w sobie samym np. w informacjach, które przetwarza - w przypadku badanych były to scenariusze moralne. "Badany wnioskował więc, że wstręt wzbudzają w nim zachowania, o których czyta. A przez to bardziej był skłonny uznać je za niemoralne" - tłumaczy proces Michał Białek.

SKLEPY CYNAMONOWE

Wyjaśnia, że mechanizm związany z działaniem zapachu na uczucia wykorzystuje się już od dawna w marketingu. W niektórych sklepach - np. z ubraniami - rozpylane są przyjemne zapachy. Czujemy tę woń, kiedy wchodzimy, ale potem o niej zapominamy. "A bodziec cały czas działa i przyjemnie nas pobudza. Przez to zaś jest szansa, że nasze przyjemne pobudzenie przypiszemy ubraniom, które oglądamy" - wyjaśnia psycholog.

I dodaje: "Badania pokazują, że najpierw mamy intuicję, a dopiero potem poszukujemy argumentów, żeby przekonać samych siebie, że to słuszne".

NIEMORALNA PIŻAMA

Psychologów moralności zastanawia, jak ludzie ustalają, co jest dobre, a co złe. "Wydawałoby się, że najprostszym podejściem byłoby uznawać za złe to, co szkodzi innym. Ale tak nie jest. Na moralność składa się bowiem wiele różnych spraw" - mówi. Zwraca uwagę, że ludzie czują, że nie za bardzo etyczna jest kradzież, ale i... przyjście w piżamie do pracy. "Gdyby jednak spytać ludzi dlaczego piżama ich oburza - mają problem, żeby to racjonalnie wyjaśnić" - mówi dr Białek. I dodaje, że w tym przypadku za naganne uważamy nie to, co czyni innym krzywdę, ale to, co łamie konwencje społeczne.

EWOLUCJA WOLNIEJSZA NIŻ POSTĘP WIEDZY

Naukowiec tłumaczy, że moralność ma swoje źródła w przeszłości ewolucyjnej. "W społeczeństwach, gdzie jest dużo zagrożeń, dużo nieznanego, warto było polegać na rzeczach już sprawdzonych, robionych od dawna, aby się chronić przed niebezpieczeństwem" - mówi naukowiec. I tłumaczy, że kiedy było dużo chorób, a nie było jak ich leczyć, ludzie mieli tendencję, by nie jeść i nie dotykać tego, co obrzydliwie pachnie i wygląda, czy np. unikać obcych ludzi - aby chronić się przed chorobami czy śmiercią. A wstręt to emocja, która tym wyborom towarzyszyła.

"To był mechanizm adaptacyjny, który był przydatny kiedyś, kiedy wiedza o świecie była ograniczona. Teraz jednak ten mechanizm zaczyna szwankować. Wiele z tego, co było postrzegane jako ryzyko, ryzykiem w świetle badań naukowych wcale nie jest" - mówi psycholog. Ufanie wstrętowi wyprowadzać nas może więc czasem na manowce.

HOMOSEKSUALIZM I GMO

Dr Białek powołuje się na badania, z których wynika, że niechęć wobec osób homoseksualnych u niektórych powodowana może być właśnie uczuciem wstrętu. "U niektórych osób seks homoseksualny wzbudza wstręt, a przez to uznają one gejów za osoby niemoralne" - wskazuje naukowiec. I dodaje, że potem osoby te próbują racjonalizować swoje osądy - mówiąc np. że geje są niemoralni, bo np. niszczą tradycyjną rodzinę.

"Nie jest więc tak, że najpierw pojawia się myśl, że +geje niosą ryzyko dla rodziny+ i dlatego pojawia się wobec nich wstręt. Jest raczej odwrotnie: najpierw nie lubię gejów, a potem znajduję argumenty, żeby się usprawiedliwić, dlaczego kogoś nie lubię" - tłumaczy dr Białek.

Dodaje, że podobnie rzecz ma się np. z niechęcią do GMO. "Pokarm, w którym jest coś sztucznie zmienionego, może odstręczać. I stąd jedzenie go zaczyna być postrzegane jako niemoralne" - opowiada.

Mechanizm wstrętu pozwalał więc kiedyś ludziom dość efektywnie poruszać się w świecie. Pomagał unikać jedzenia zepsutych pokarmów, dotykania jadowitych zwierząt i kontaktu z chorymi osobami. "To działało dobrze przez wieki, więc zostało mocno w nas wmontowane. Ale teraz, kiedy warunki przetrwania się zmieniły, nie musi to być jedyny wyznacznik oceniania zachowań. Jeśli osoby homoseksualne lub o odmiennym kolorze skóry uważam za odpychające, to nie znaczy, że one są gorsze. I że to uczucie powinno kierować moimi sądami moralnymi" - kończy naukowiec.



05.07.2020 Niedziela.BE // źródło: PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala, naukawpolsce.pap.pl // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

 

 

 

Naukowcy: czasopisma naukowe są zalewane przez kiepskie publikacje o koronawirusie

Dotyczące koronawirusa treści, nie mające pokrycia w faktach, coraz częściej trafiają nawet do poważnych czasopism naukowych. Problemowi nierzetelnych publikacji o COVID-19 przyjrzała się międzynarodowa grupa badaczy skupiona w sieci USERN. Akcję zainicjował naukowiec z Poznania.

"Od kwietnia wykonałem recenzję 60 prac dla pism biomedycznych, z których większość (tych recenzji - PAP) nie powinna nigdy powstać, nie mówiąc o ich przesyłaniu do czasopism naukowych" - powiedział PAP dr hab. Piotr Rzymski Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

Naukowiec był pomysłodawcą i głównym autorem komentarza opublikowanego w piśmie "International Immunopharmacology", a dotyczącego zalewu czasopism naukowych publikacjami poświęconymi COVID-19. Współautorami jest siedemnaścioro badaczy z ośrodków naukowych z całego świata: USA, Belgii, Iranu, Wenezueli, RPA, Irlandii, Niemiec, zrzeszonych w sieci USERN - Universal Scientific Education and Research Network.

Naukowiec zauważa, że w ciągu zaledwie kilku miesięcy, do głównych pism medycznych zgłoszono wiele tysięcy artykułów, z których większość dotyczy COVID-19. Generalnie zgłaszanych jest dużo więcej publikacji, niż przed pandemią. Wiele periodyków przyjęło strategię szybkiego publikowania artykułów na ten temat. "Konsekwencją jest publikowanie artykułów wątpliwej jakości. Są już znane przypadki wycofywania ich nawet z bardzo znanych czasopism, bo okazały się nie mieć poparcia w rzeczywistości" - zauważa dr hab. Rzymski.

Badacz opowiada, że recenzenci artykułów mają czasem zaledwie dzień lub kilka dni na recenzję. A gdy redakcja nie znajduje chętnych do tak szybkiej pracy - szuka dalej i znajduje osoby, które w końcu podejmą się tego zadania.

"Tego typu praktyki są szkodliwe dla wszystkich - dla periodyków o ugruntowanej pozycji i dla reputacji świata naukowego. Mogą być też potencjalnie niebezpieczne dla życia ludzi" - zauważa naukowiec. Opowiada, że sam recenzował publikację, której autor w treści przekonywał, żeby zwalczać koronawirusa wielogodzinnym wpompowywaniem gorącego powietrza do płuc pacjenta. W innej recenzowanej publikacji autorzy przedstawiali nie mające poparcia w faktach doniesienia na temat sztucznego wytworzenia COVID-19 w laboratoriach.

Dr hab. Rzymski uważa, że w początkowej fazie epidemii "szybka ścieżka" publikowania na temat koronawirusa była uzasadniona. Ułatwiało to przepływ bardzo wówczas skąpych informacji o nowym wirusie, objawach klinicznych COVID-19, a także przyspieszało rozwój krytycznie ważnych badań i poszukiwania leków. Jednak teraz, gdy podstawowe informacje są już znane - należałoby powrócić do standardowego trybu publikowania badań. W jego ocenie nie wpłynie to na spowolnienie powstania szczepionki.

"Już teraz trwają badania kliniczne dziesięciu preparatów, a ponad sto znajduje się na wcześniejszych etapach testowania" - przypomina.

Co motywuje autorów do publikowania niezbyt wiarygodnych tekstów? Dr hab. Rzymski tłumaczy to egoistyczną chęcią przedstawicieli różnych dziedzin nauki (nie zawsze nawet biomedycznych) wykorzystania sytuacji dla poprawy swoich wskaźników bibliometrycznych i legitymowania się publikacją w prestiżowym piśmie.

"Te osoby liczą na to, że ich artykuł przejdzie przez rzadsze sito szybkiej recenzji" - dodaje. Publikacje naukowe i ich cytowalność przekłada się z kolei na wyższą pozycję naukowca i jego instytucji.

Naukowcy w swoim komentarzu apelują do czasopism naukowych, by te stawiały na jakość publikowanych artykułów, a nie ilość i szybkość ich publikacji. "Jeśli nieprawidłowości dostrzegamy w najbardziej prestiżowych wydawnictwach, to jak musi wyglądać sytuacja w tych o mniej ugruntowanej pozycji?" - zastanawia się dr hab. Rzymski.


05.07.2020 Niedziela.BE // źródło: PAP - Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski, naukawpolsce.pap.pl // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

 

W sobotnią noc 20 czerwca początek astronomicznego lata

Tegoroczne astronomiczne lato rozpocznie się w sobotę 20 czerwca o godz. 23:44. Latem, na nocnym niebie miłośnicy astronomii mogą obserwować dobrze widoczne planety, przeloty Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy rój meteorów - Perseidów, zwanych spadającymi gwiazdami.    

Wraz z początkiem astronomicznego lata Słońce przejdzie przez punkt przesilenia letniego i wstąpi w znak Raka. Nasza dzienna gwiazda będzie w tym dniu górować w zenicie nad zwrotnikiem Raka.

20 czerwca to także najdłuższy dzień w tym roku. W Warszawie Słońce wzejdzie o godz. 4:14, a za horyzontem skryje się o 21:00, dzień potrwa 16 godzin, 46 minut i 38 sekund. Od tego momentu kolejne dni będą coraz krótsze, aż do momentu przesilenia zimowego.

Najcieplejsza pora roku to okazja do spojrzenia na nocne niebo i obserwacji zjawisk astronomicznych.

Ciekawym astronomicznym akcentem zakończy się jeszcze tegoroczna wiosna. 19 czerwca nastąpi zakrycie Wenus przez Księżyc. To zjawisko będzie jednak dość trudne do zaobserwowania, gdyż nastąpi w dzień, a na dodatek dość blisko Słońca. Również początek lata miłośników astronomii przywita innym rzadkim zjawiskiem - obrączkowym zaćmieniem Słońca 21 czerwca. Jednak i ono w Polsce będzie niestety praktycznie niewidoczne.

Gdy w letnie wieczory spojrzymy na niebo, naszą uwagę mogą przykuć trzy jasne gwiazdy tworzące wierzchołki trójkąta. Jest to tzw. Trójkąt Letni. W jego skład wchodzą Wega z gwiazdozbioru Lutni, Deneb z konstelacji Łabędzia i Altair z gwiazdozbioru Orła. Asteryzm ten (charakterystyczny układ gwiazd, ale niezaliczany do oficjalnych gwiazdozbiorów) będzie bardzo dobrze widoczny na letnim niebie przez kolejne miesiące.

Z planet przez prawie całe letnie noce widoczne będą Saturn i Jowisz, blisko siebie nad południowym horyzontem. Coraz lepsza będzie widoczność Marsa, jego blask osiągnie maksimum w połowie sierpnia. Z kolei Wenus będzie nas raczyć swoim blaskiem jako tzw. Gwiazda Poranna. Również nad ranem będzie można spróbować wypatrzeć Merkurego (w lipcu i do połowy sierpnia, później zacznie być widoczny wieczorem). Posiadacze teleskopów mogą z kolei spróbować dostrzec dodatkowo Urana i Neptuna.

W lipcu Księżyc będzie miał kilka ciekawych koniunkcji z planetami i gwiazdami, oznacza to, że będzie zbliżał się do jasnych obiektów na nocnym niebie. I tak 17 lipca nastąpi zbliżenie Księżyca do Wenus i jasnej gwiazdy Aldebaran. 12 lipca to koniunkcja z Marsem, która powtórzy się 8 sierpnia, a następnie 15 sierpnia naturalny satelita Ziemi zbliży się znowu do Wenus. Koniec sierpnia to z kolei koniunkcje z Jowiszem (28.08) i Saturnem (29.08).

Lato to też okres organizowania różnorodnych pikników astronomicznych, obozów pod gwiazdami i innych podobnych inicjatyw. Z uwagi na sytuację związaną z pandemią koronawirusa pewnie będzie ich tego lata mniej, przynajmniej na początku wakacji. Jeśli jednak sytuacja pozwoli, to zapewne w wielu miejscach kraju będą organizowane np. noce spadających gwiazd, szczególnie w okolicach maksimum roju meteorów o nazwie Perseidy, które nastąpi 12 sierpnia.

Na letnim niebie można będzie zobaczyć nie tylko obiekty naturalne, ale również sztuczne satelity. Duże zainteresowanie zbudzają satelity Starlink, których kolejne partie w ostatnim okresie są regularnie umieszczane na orbicie przez firmę SpaceX. Przelatują one jeden za drugim, co jest szczególnie dobrze widoczne niedługo po ich starcie, zanim zaczną się rozpraszać na orbicie.

Od 2 lipca zaczną być ponownie widoczne przeloty Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Początkowo nad ranem, a w drugiej części lipca już wieczorami. Następnie przez praktycznie cały sierpień nie będą widoczne, ale powrócą w ostatnich dniach tego miesiąca i będą widoczne przez cały wrzesień.

Dodatkowo 4 lipca Ziemia znajdzie się w aphelium, czyli punkcie orbity najdalej od Słońca. Orbita naszej planety zbyt mało odbiega jednak od kolistej, aby miało to istotny wpływ na ilość promieniowania otrzymywaną od Słońca. Pory roku też nie wynikają ze zmiany odległości Ziemi od Słońca, ale z nachylenia osi obrotu względem płaszczyzny orbity (w połączeniu z ruchem obiegowym wokół Słońca), przez co w różnych okresach roku półkula północna i południowa otrzymują większe nasłonecznienie.  

 


18.06.2020 Niedziela.BE // źródło: PAP - Nauka w Polsce naukawpolsce.pap.pl // fot. Shutterstock, Inc.

(KMB)

 

  • Published in Belgia
  • 0

Świętujemy - Dzień Planetoid - 30 czerwca

We wtorek 30 czerwca, w rocznicę katastrofy tunguskiej, obchodzimy Dzień Planetoid - ustanowiony przez ONZ z inicjatywy m.in. muzyka Briana Maya czy astronauty Apollo 9 Rusty’ego Schweickarta. Zagrażających Ziemi obiektów (tzw. NEO) o rozmiarach 40 m. i większych jest ok. 500 tysięcy.

Zagrażających Ziemi obiektów (tzw. Near Earth Objects, NEO) o rozmiarach 40 metrówi większych jest około 500 tysięcy - wynika z szacunków NASA, na które powołuje się Polska Agencja Kosmiczna POLSA w materiale przesłanym PAP. Wiele z tych obiektów trudno byłoby wykryć wcześniej, niż kilka dni przed zderzeniem lub bliskim przejściem w okolicy Ziemi. Ostatnim współcześnie zarejestrowanym przykładem takiego zagrożenia był 17-metrowy bolid, który wybuchł nad Czelabińskiem w Rosji 15 lutego 2013 roku. Energię tego zdarzenia szacuje się na 440 kiloton trotylu. Fala uderzeniowa zniszczyła szyby kilku tysięcy budynków. W wyniku zdarzenia rany odniosło ponad tysiąc osób, głównie z powodu szkła pochodzącego z rozbitych szyb - przypomina PAK.

"Na świecie podejmowane są wysiłki, by wykrywać, katalogować i charakteryzować NEO. W pracach biorą udział wiodące agencje kosmiczne i naukowcy z całego świata. Celem tych działań nie jest wyłącznie naukowa ciekawość ale także gromadzenie informacji niezbędnych do zapewnienia bezpieczeństwa. Ochrona przed NEO jest częścią szerszego zagadnienia bezpieczeństwa kosmicznego (ang. space safety). Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) bierze udział w tych wysiłkach" - czytamy w komunikacie agencji.

POLSA poinformowała, że w marcu 2019 r. powołała Narodowe Centrum Operacyjne Świadomości Sytuacyjnej Przestrzeni Kosmicznej, które zajmuje się obserwacją obiektów na orbicie okołoziemskiej w celu m.in. detekcji śmieci kosmicznych zagrażających satelitom. Polska Agencja Kosmiczna pozyskała na ten cel łącznie ponad 7 mln euro ze środków europejskich jako członek Europejskiego Konsorcjum SST (Space Surveillance and Tracking) na lata 2019-2023. Wkrótce ma się podjąć także obserwacji NEO. Ma być to jeden z zaplanowanych kroków rozszerzających zakres działań i kompetencji Narodowego Centrum Operacyjnego.

O zagrożeniach związanych z obiektami przechodzącymi blisko Ziemi przypomina Dzień Planetoid, obchodzony 30 czerwca, w rocznicę katastrofy tunguskiej. Dzień ten zaproponowała już w 2014 grupa naukowców, astronautów, artystów i inżynierów wśród, wśród których byli m.in. Stephen Hawking i gitarzysta Queen Brian May (doktor astrofizyki i miłośnik kosmicznej stereofotografii).

Katastrofa tunguska miała miejsce w czerwcu 1908 r. Wówczas asteroida o rozmiarach około 40-60 metrów wleciała w atmosferę i wybuchła nad rzeką Podkamienna Tunguska (środkowa Syberia, Rosja) z energią równoważną 5-10 megatonom trotylu, niszcząc przy tym ponad 2000 kilometrów kwadratowych lasów. "Gdyby podobne wydarzenie miało miejsce współcześnie na terenach zaludnionych, spowodowałoby miliony ofiar" - czytamy w komunikacie PAK.

Dzień Planetoid ustanowiony w 2016 r. przez Zgromadzenie Ogólne ONZ ma popularyzować problem zagrożenia ze strony asteroid i wysiłki wielu agencji na całym świecie, zmierzające do ochrony przed takimi wydarzeniami.



30.06.2020 Niedziela.BE // źródło: PAP - Nauka w Polsce www.naukawpolsce.pap.pl // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

 

 

 

 

Subscribe to this RSS feed