Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Temat dnia: Naukowcy z Leuven opracowują metodę unieszkodliwienia wirusa HIV
Polska: Prezydent, który nie poszedł siedzieć, wygrał. Przy boiskach będzie mogło być głośniej
Słowo dnia: Verkocht!
Belgia: Policja w Antwerpii zwiększy patrole w dzielnicy żydowskiej
Kanclerz Niemiec bierze udział w inauguracji brygady armii na Litwie
Polskie firmy na celowniku GRU. Ostrzeżenie przed rosyjskim wywiadem
Największy w Europie festiwal free jazzu powraca do Brukseli
Polska: Liczą straty i chcą odszkodowań. Pójdą po nie do sądu
Belgia: Ile mamy samochodów?
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (czwartek 22 maja 2025, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Polska: Czy w 2024 roku mieszkania potanieją? Deweloperzy już to wiedzą

Każdy, kto planuje w 2024 roku zakup mieszkania, zadaje sobie pytanie: będzie taniej? Deweloperzy nie wierzą w taki scenariusz. Dlaczego?

Bo w ich ocenie nie tylko nie należy spodziewać się spadku cen, ale trudno będzie nawet o ich wyhamowanie. Szanse na wystąpienie nadpodaży na rynku czy spadku popytu są nikłe – przekonują.

I dodają, że bardzo wiele zależy od przyszłości programu Bezpieczny Kredyt 2%. 

Kupować teraz, czy czekać na obniżki?

– Ostatni rok przyniósł wzrost cen nowych mieszkań praktycznie we wszystkich miastach wojewódzkich – przypomina Rafał Bieńkowski z portalu Nieruchomosci-online.pl.

Z kilku powodów.

Między innymi… – …wzmożonego popytu wywołanego Bezpiecznym Kredytem 2% oraz spadającej liczby ofert – wyjaśnia Bieńkowski.

I dodaje: – W wielu miastach deweloperzy wprowadzali na rynek znacznie mniej mieszkań, niż sprzedawali. Nic dziwnego, że osoby planujące kupno mieszkania w 2024 r. mają dylemat: kupować teraz, jeśli trafi się oferta, czy jednak czekać, licząc na obniżki.    

Równowaga została zachwiana

Przedstawiciele firm deweloperskich nie widzą przestrzeni nie tylko na obniżkę, ale nawet na ustabilizowanie się cen mieszkań w 2024 r. Dlaczego?

– Między innymi dlatego, że rosły ceny gruntów nawet w fatalnym dla rynku 2022 r., gdy zainteresowanych mieszkaniami było jak na lekarstwo – odpowiada Patryk Kozierkiewicz, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

I podkreśla: – Jeśli teraz na szczeblu rządowym nie zapadną decyzje mające wpływ na zwiększenie dostępności mieszkań poprzez np. uwolnienie gruntów spółek skarbu państwa czy „naprawę" specustawy mieszkaniowej, nie możemy spodziewać się stabilizacji cen mieszkań.

Tę opinię podziela Bartłomiej Mandryga, dyrektor sprzedaży i marketingu w firmie Sagaris. 

– Na wyhamowanie cen mogłaby wpłynąć większa produkcja mieszkań, ale dane o liczbie wydanych pozwoleń na budowę nie dają takiej nadziei – uważa.

I wyjaśnia: – W tym roku sprzedało się więcej mieszkań niż wprowadzono ich na rynek, co oznacza zachwianie równowagi rynkowej i przerost popytu nad podażą, a to nie przekłada się na spadki cenowe.

Niechęć części samorządów

Zdaniem Bartłomieja Mandrygi sytuacji w mieszkaniówce nie poprawia też polityka części samorządów.

– Niektóre miasta wydają się wręcz zniechęcać deweloperów do nowych inwestycji, jednocześnie nie zwiększając liczby lokali komunalnych.

Jan Dziekoński, niezależny analityk: – Nie oszukujmy się. Gruntów nagle nie przybędzie, koszty pracy nie spadną, nie zostaną też złagodzone wymagania techniczne co do efektywności energetycznej budynków.   

Rządowy steryd nie dla wszystkich

Jednym z czynników, który w ostatnim czasie mocno podbijał ceny mieszkań, bo zwiększał popyt, był rządowy steryd: Bezpieczny Kredyt 2%.

– Odbiło się to na osobach, które nie mogły być beneficjentami tego programu. One nie mogły liczyć na wsparcie, a ceny mieszkań – szczególnie mniejszych – rosły – przypomina Rafał Bieńkowski. 

Co dalej z Bezpiecznym Kredytem 2%?

Zakończenie programu – przewiduje PKO Bank Hipoteczny – może spowodować spadek cen mieszkań o około 5-8 proc. w ciągu roku. Zdaniem Patryka Kozierkiewicza skutki decyzji co do przyszłości programu mogą być jednak różne.

– Wyłączenie lub zmniejszenie skali programu Bezpieczny Kredyt 2% może obniżyć tempo wzrostów, ale odbędzie się to kosztem spadku inwestycji i pogłębianiem luki mieszkaniowej. Kosztem chwilowego zahamowania wzrostu doprowadzimy do niedoboru mieszkań i wzrostów cen w perspektywie kilku kolejnych lat – prognozuje.

I dodaje: – Jeżeli program zostanie wstrzymany, to zabierzemy możliwość zakupu nieruchomości tysiącom młodych Polaków i odetniemy impuls zachęcający do rozpoczynania nowych inwestycji.

Bartłomiej Mandryga również nie ma wątpliwości, że ingerencja w ten program zmniejszy popyt na mieszkania.

– Do zakupów nie wróciła jeszcze spora grupa osób, które ze względu na wysokie stopy procentowe nie miała zdolności kredytowej lub obawiała się wysokości rat – wyjaśnia. – Jeśli w kolejnych miesiącach spadek inflacji będzie postępował, a Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje o obniżeniu stóp procentowych, wspomniana grupa może ruszyć na zakupy. 

24.12.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media/fot. iStock

(ed)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Rodzice zapłacą więcej za żłobek. Mogą sięgnąć po 400 plus

To nie najlepsza wiadomość dla rodziców, którzy posyłają dzieci do żłobków. Od stycznia będą musieli zapłacić za to więcej. Mogą jednak skorzystać z pomocy, czyli 400 plus.

Ostatnią podwyżkę opłat za żłobki prowadzone przez samorządy mieliśmy w lipcu 2023. Wzrosła wtedy płaca minimalna, a wraz z nią stawki za pobyt w żłobkach – średnio o 20 zł.

1 stycznia 2024 czeka nas kolejna podwyżka minimalnego wynagrodzenia – do 4242 zł brutto. W lipcu 2024 – do 4300 zł brutto. Jak policzył Business Insider, oznacza to podwyżkę opłat za pobyt w żłobkach samorządowych średnio o ok. 100 zł.

Wyjaśnijmy, że opłaty za żłobek są powiązane z najniższą krajową i „stanowią zwykle procent najniższego wynagrodzenia za pracę” – doprecyzował Portal Samorządowy.

Komu należy się dofinansowanie?

Na szczęście rodzicie, którzy maja dziecko w żłobku, mogą skorzystać z pomocy finansowej – nawet do 400 zł. To tzw. 400 plus. Niestety te pieniądze nie należą się każdemu, jak to jest w przypadku 800 plus. Kto zatem może liczyć na takie dofinansowanie?

Otóż 400 plus przysługuje – niezależnie od ich dochodów – rodzicom, opiekunom prawnym lub rodzicom zastępczym:
• których dziecko chodzi do żłobka, klubu dziecięcego lub korzysta z opieki dziennego opiekuna,
• na dziecko nie są wypłacane środki z rodzinnego kapitału opiekuńczego.

Dofinansowanie wynosi maksymalnie 400 zł miesięcznie na dziecko. Nie może jednak być wyższe od opłaty, jaką rodzic ponosi za pobyt dziecka w placówce. Nie wlicza się do niej opłaty za wyżywienie.

Jak ubiegać się o 400 plus?

Żeby je dostać, trzeba najpierw złożyć wniosek. Najwcześniej w dniu, w którym dziecko rozpoczyna pobyt w żłobku.

Jeżeli rodzic złoży go w ciągu 2 miesięcy od tego momentu, to ZUS przyzna świadczenie od dnia rozpoczęcia pobytu dziecka w placówce.

Jeżeli zrobi to później, to ZUS przyzna dopłatę od miesiąca złożenia wniosku.

Wnioski można składać tylko w formie elektronicznej przez:

• Platformę Usług Elektronicznych (PUE) ZUS, 
• aplikację mZUS,
• portal Emp@tia,
• bankowość elektroniczną.

24.12.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media/fot. iStock

(ed)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Miliardy złotych na wdowią rentę. Komu i ile się należy?

Projekt renty wdowiej już jest. Wejdzie w życie w 2024. W jakim kształcie? To już zależy od dziury w budżecie, jaką PiS zostawił w spadku nowemu rządowi.

Teraz jest tak: jeśli emeryt lub emerytka tracą współmałżonka, mogą skorzystać z renty rodzinnej. Wynosi ona 85 proc. dochodu zmarłej żony lub zmarłego męża. Ale mogą też zachować swoją emeryturę. 

Bez względy na wybraną opcję sytuacja po śmierci współmałżonka oznacza poważne uszczuplenie dochodów jednej ze stron. Nie jest to sytuacja komfortowa, bo oznacza biednienie.

Dlatego Lewica zaproponowała inne rozwiązanie: rentę wdowią.

Jedno z dwóch rozwiązań

– Kobiety w Polsce statystycznie żyją dłużej, co oznacza, że także częściej są wdowami. Taka strata dużo kosztuje, nie tylko emocjonalnie. To także koszt finansowy. Bo kiedy znika druga osoba, to nie znika połowa kosztów utrzymania gospodarstwa domowego – podkreśliła w rozmowie z TVN24 Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, minister rodziny, pracy i polityki społecznej.

I zapowiedziała: – Dlatego będziemy popierać znajdujący się w Sejmie projekt renty wdowiej.

Po śmierci współmałżonka wdowiec lub wdowa będą mieli do wyboru jedno z dwóch rozwiązań:
albo pozostaną przy swojej emeryturze, do której dołożą 50 proc. renty rodzinnej po zmarłym małżonku (wynosi 85 proc. jego emerytury),
albo wybiorą 100 proc. renty rodzinnej i dołożą do niej 50 proc. własnej emerytury. 

Dodajmy, że renta wdowia nie mogłaby być wyższa niż 7,6 tys. zł brutto miesięcznie.

Projekt czeka na decyzję Sejmu

Renta wdowia – przypomnijmy – była jednym z ważniejszych haseł, z którymi lewica szła do wyborów 15 października 2023.

– Projekt jest już gotowy – przypomniała posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska w rozmowie z Money.pl. – Został złożony w trybie ustawy projektu obywatelskiego w Sejmie poprzedniej kadencji.

Nowy Sejm ma więc do wyboru: albo go przyjąć, albo przejąć i zgłosić jako projekt rządowy.

Wyborcza obietnica Lewicy może wejść w życie w najbliższych miesiącach. Według szacunków kosztowałoby to budżet 10 miliardów złotych rocznie. 

Jeśli po zakończeniu prac nad budżetem dziura przekroczy 300 mld zł, to projekt może się zmienić i zostać przykrojony do możliwości kasy państwa.

To już zadanie dla nowego Sejmu. A wyborcy uważnie się temu przyglądają. W końcu gra toczy się o ich przyszłość finansową.

23.12.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media/fot. iStock

(ed)

 

  • Published in Polska
  • 0

Ile wydamy na Boże Narodzenie 2023? Tanio nie będzie

Rok temu było to średnio 1157 złotych. Czy na tegoroczne Boże Narodzenie Polacy wydadzą mniej, czy jednak więcej pieniędzy.

– Przestałem liczyć – tak mówi pan Szymon o świątecznych wydatkach. I przyznaje, że nie prowadzi zeszytu ze świątecznymi wydatkami. 

– Nie ma sensu. Święta trzeba zorganizować i koniec. Mam to szczęście, że z rodziną jedziemy na Wigilię do teściów, a na pozostałe dni do moich rodziców. Zatem wydatków na jedzenie nie ma dużo. Ale są wydatki na prezenty. Niemal co roku rodzina się powiększa, rodzą się dzieci i już kilka lat temu uznaliśmy, że dorośli otrzymują symboliczne prezenty – wyjawia.

Same prezenty to spory wydatek

Musiał zadbać nie tylko o prezenty dla siostrzeńców czy bratanków, ale także dla własnych córek. I to też sa spore pieniądze. 
– Miś dla najmłodszej, słuchawki dla średniej, perfumy dla najstarszej. Licznik zatrzymał się na 530 zł plus 200 zł na prezent dla żony – wylicza.

I wyjaśnia, że nie wie, ile na przygotowania wydała i jeszcze wyda żona.

Nie każdy jest w tak komfortowej sytuacji, że nie musi świąt organizować. Bo to przecież wydatek. W 2022 r. Polacy szacowali, że na Boże

Narodzenie wydadzą średnio 1157 złotych. Jaką kwotę licznik pokazuje w tym roku?

Raport za raportem

Właściwie zależy to od tego, do jakiego raportu zajrzeć i kto robił takie badania. Na przykład zestawienie UCE RESEARCH i Grupy Offerista pokazuje, że najwięcej Polaków planuje przeznaczyć na wydatki od 400 do 600 zł na osobę. Takie sumy typuje 15 proc. pytanych o zdanie. 13 proc. spośród respondetów celuje w 800-1000 zł.

– Są to święta oszczędne, ale dostatnie. Główne grupy dochodowe w Polsce przeznaczają na nie 15-20 proc. swojego miesięcznego przychodu, a chodzi przecież o zaspokojenie potrzeb z 3 dni w miesiącu. Widać wpływ inflacji. Dobrze, że wzrost wynagrodzeń pozwala na takie celebrowanie. Trzymamy świąteczny standard, nawet jeśli spłacamy długi, które wzrosły na przeciętną głowę – komentuje dr Maria Andrzej Faliński, były dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

Rośnie z badania na badanie

Z kolei badanie United Surveys dla RMF FM i „Dziennika Gazety Prawnej” przedstawia nieco inne wyniki. 

„Najwięcej, bo 39,7 proc. ankietowanych, wyda na organizację świąt od 501 do 1000 zł. Co piąty badany (20,5 proc.) liczy się z kwotą pomiędzy 1001 a 2000 zł, z kolei 3,2 proc. respondentów planuje wydać od 2001 do 3000 zł” – czytamy. 

Jest jeszcze inna analiza. Przygotował ją Związek Banków Polskich, który szacuje, że na jedną osobę wydamy w tym roku średnio 1490 zł. To oznacza, że szacunki dla czteroosobowej rodziny mówią o 3700 zł.

Zgodnie z tym zestawieniem najwięcej wydamy na artykuły spożywcze i organizację świąt (607 zł), prezenty (565 zł), a na podróże przeznaczymy średnio 318 zł.

20.12.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media/fot. Shutterstock, Inc.

(ed)

 

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed