Kraje Unii Europejskiej wydają na obronność co roku równowartość około 1,2% PKB.  W 2019 r. łączne wydatki na wojsko wszystkich państw UE wyniosły ponad 168 mld euro – poinformowało biuro statystyczne Eurostat.

O tym, że wiele państw UE należących do NATO, wydaje na obronność mniej niż się w przeszłości zobowiązało, wiadomo od dawna. Szczególnie często podnoszono ten temat za czasów prezydentury Donalda Trumpa. Ówczesny prezydent USA krytykował część europejskich rządów za to, że za mało inwestują w obronność.

W porównaniu z 2014 r. wydatki państw UE na obronność w stosunku do PKB pozostały na stabilnym poziomie. Zarówno w 2014, jak i w 2019 r. wyniosły one łącznie 1,2% PKB.

Pomiędzy poszczególnymi krajami wspólnoty występują wyraźne różnice. Relatywnie najwięcej na armię wydają Estonia (2,1% PKB), Grecja (2%), Łotwa (1,9%) i Cypr (1,8%). Także Polska wydaje na wojsko więcej niż unijna średnia (1,6%).

Polskie wydatki na armię są też większe niż te belgijskie. W 2019 r. Belgia wydała na obronność jedynie 0,8% PKB, a więc wyraźnie mniej niż unijna średnia. To również mniej niż w przypadku np. Holandii (1,3%) i Niemiec (1,1%).

Najmniej na obronność wydały w 2019 r. Irlandia (jedynie 0,2% PKB), Luksemburg (0,4%), Austria (0,6%) i Malta (0,7%).

04.09.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.
   
(łk)

Ministerstwo Edukacji i Nauki dofinansuje program pn. „Poznaj Polskę”. Dzieci w ramach zajęć szkolnych pojadą na wycieczki, które będą urozmaiceniem programu nauczania. Oprócz wiedzy teoretycznej, będą mogły poznać historyczne wydarzenia, odwiedzając związane z nimi miejsca. Resort opublikował listę obiektów, do których uczniowie będą mogli wyruszyć w ramach przedsięwzięcia.

„Poznaj Polskę”

Według informacji zamieszczonej na stronie MEiN, program powstał w ramach Polskiego Ładu. Jego celem jest wsparcie placówek oświatowych w urozmaicaniu podstawy programowej. Uczniowie będą mogli nie tylko uczyć się o minionych wydarzeniach, ale również zwiedzić i zobaczyć obiekty, które ściśle związane są z polską historią.

„Przedmiotem przedsięwzięcia jest wsparcie organów prowadzących publiczne i niepubliczne szkoły dla dzieci i młodzieży w realizacji zadań mających na celu uatrakcyjnienie procesu edukacyjnego dzieci i młodzieży poprzez umożliwienie im poznawania Polski, jej środowiska przyrodniczego, tradycji, zabytków kultury i historii oraz osiągnięć polskiej nauki.” – czytamy w opisie projektu.

Kto skorzysta z dofinansowania?

Ministerstwo wskazało priorytetowe obszary edukacyjne, na podstawie których młodzież będzie korzystać z przedsięwzięcia. O przyznanie celowej dotacji mogą wystąpić organy prowadzące placówki edukacyjne. Beneficjentów podzielono na trzy kategorie wiekowe: klasy I-III i IV-VIII szkół podstawowych oraz szkoły ponadpodstawowe.

W jakiej wysokości przyznawane będą dopłaty?

Na finansowanie przedsięwzięcia tylko w bieżącym roku resort przeznaczył 15 milionów złotych. Poszczególne wycieczki opłacane będą przez ministerstwo w wysokości do 80 proc. wartości wyprawy. Kolejne 20 proc. będzie stanowił udział własny szkoły, w tym wpłaty rodziców. Dotacje obejmą następujące obszary:

- koszty przejazdu,
- bilety wstępu,
- usługa przewodnicka,
- zakwaterowanie,
- wyżywienie,
- ubezpieczenie uczestników wyjazdu.

Dofinansowaniu podlegają wycieczki:

- jednodniowe - do kwoty 5 tys. zł,
- dwudniowe - do kwoty 10 tys. zł,
- trzydniowe – do kwoty 15 tys. zł.

Wniosek należy złożyć za pośrednictwem systemu teleinformatycznego SIO (System Informacji Oświatowej), dostępnego dla posiadaczy aktywnego upoważnienia do korzystania z aplikacji. Nabór potrwa od 6 do 30 września lub do wyczerpania środków finansowych.

Które elbląskie obiekty znajdują się na liście?

Według opublikowanej przez resort nauki i edukacji listy, do Elbląga również będą mogli przyjechać uczniowie z całej Polski, aby poznać historię naszego miasta. W wykazie znalazły się miejskie zabytki oraz kanał Elbląski, których zakres tematyczny obejmuje kulturę i dziedzictwo narodowe.

31.08.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Shutterstock, Inc.

(ss)

Od 1 września zaczną obowiązywać nowe limity dorabiania przez wcześniejszych emerytów i rencistów. Jeżeli przekroczą finansową granicę, mogą stracić świadczenie z ZUS.

„Do rent i emerytur można dorabiać, ale obowiązują określone limity, które zmieniają się co trzy miesiące. Ich wysokość zależy ściśle od przeciętnego wynagrodzenia w kraju za poprzedni kwartał.” – wyjaśnia Małgorzata Korba, rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w województwie lubelskim. Ostatnia taka zmiana miała miejsce w czerwcu. Wówczas urzędnicy podali, że osoba na rencie lub wcześniejszej emeryturze może co miesiąc dorobić 3977,10 zł brutto. Tym razem, od 1 września, limit został obniżony. Będzie wynosił 3853,20 zł brutto. Jeżeli ktoś otrzymuje w pracy taką lub niższą kwotę, nic się nie zmieni. Komplikacje zaczynają się po przekroczeniu wskazanej finansowej granicy.

„Jeśli przychód emeryta lub rencisty w danym miesiącu będzie wyższy, to wypłata świadczenia za ten miesiąc jest odpowiednio zmniejszana. Drugi próg wynosi 130 proc. przeciętnego wynagrodzenia, od września to 7155,90 zł. Jego przekroczenie powoduje zawieszenie wypłaty świadczenia za dany miesiąc.” – wyjaśnia rzecznik. Dodaje, że na nowe limity muszą uważać szczególnie osoby pobierające renty socjalne, bo ich dotyczą nieco inne zasady dorabiania. Jeśli ich dodatkowy przychód będzie wyższy niż 3853,20 zł, to wypłata renty socjalnej za miesiąc, w którym doszło do przekroczenia, nie przysługuje w całości.

Zasady, które wejdą w życie we wrześniu, będą obowiązywać do końca listopada. O wysokość przychodów nie muszą przejmować się emeryci, którzy ukończyli powszechny wiek emerytalny (60 lat dla kobiet, 65 lat dla mężczyzn). Mogą dorabiać bez ograniczeń.

31.08.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Shutterstock, Inc.

(ss)

Jesień nadchodzi wielkimi krokami, a wraz z nią czwarta fala pandemii koronawirusa w Polsce. Pojawiają się różne scenariusze dotyczące ewentualnych obostrzeń. Okazuje się, że jeden z nich, który dotyczy m.in. kultury i rozrywki, może podzielić Polaków.

Sposób na lockdown

W wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów znalazł się projekt ustawy, który może namieszać w życiu kulturalnym i rozrywkowym Polaków. W założeniu zapis ten ma uchronić przedsiębiorców przed całkowitym zamknięciem swoich firm, jak to miało miejsce podczas poprzednich lockdownów. Wówczas placówki zostały narażone na ogromne straty finansowe, z których nie wszystkim biznesmenom do dziś udało się podnieść.

Tylko ozdrowieńcy i zaszczepieni

W założeniach projektu można wyczytać, że od obostrzeń mogliby być zwolnieni przedsiębiorcy, którzy zdecydują się na wykonywanie działalności na rzecz osób zaszczepionych przeciwko COVID-19, klientów z potwierdzonym pozytywnym wynikiem testu na SARS-CoV-2 i ozdrowieńców. Wprowadzenie tego typu zmian oznaczałoby krok do segregacji sanitarnej Polaków. Plany związane są m.in. z funkcjonowaniem restauracji, kin, kawiarni i innych lokali usługowych.

Pracodawca też sprawdzi status

„W projektowanej regulacji przewiduje się wprowadzenie rozwiązań, które pozwolą pracodawcom uzyskiwać informacje dotyczące zaszczepienia, faktu przebycia zakażenia SARS-CoV-2 lub posiadania ważnego negatywnego wyniku testu diagnostycznego w kierunku SARS-CoV-2.”- czytamy w opisie prac legislacyjnych rządu.

Oznacza to, że planowane zmiany mają objąć również zasady przydzielania pracy oraz zatrudniania pracowników. Wedle przepisów, które mogą wkrótce wejść w życie, przedsiębiorcy uzyskają informację o tym, czy podlegli im pracownicy poddali się szczepieniu lub uzyskali status „ozdrowieńca”. Jeśli nie, będą mogli oddelegować ich do pełnienia innych zajęć, niż wynikające z umowy, nawet jeśli należałoby się za nie niższe wynagrodzenie. Paszport covidowy mógłby być również podstawą do decyzji o nawiązaniu stosunku pracy w z potencjalnym kandydatem. Dodatkowo pracodawcom nadana zostanie moc odesłania zatrudnionego na bezpłatny urlop.

30.09.2021 Niedziel.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(ss)