Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: W tym regionie najwięcej nowych mieszkań
Belgia: Mniej podróżujemy? Spadek liczby rezerwacji hotelowych
Parlament Europejski opowiada się za zrównoważonymi opakowaniami
Belgia: Praca gorsza niż wykształcenie? To częste
Belgia: Te gminy się wyludniają
W ciągu ostatnich 20 lat w Belgii wykryto pięć razy więcej nowotworów skóry
Niemcy: Nadszedł czas na ograniczenie prędkości na autostradach?
Belgia: Tylu ludzi kupuje książki i czasopism przez Internet
Słowo dnia: Teek
Polacy nie liczą już na ZUS. Wolą liczyć na siebie. Jakie mają sposoby?
Redakcja

Redakcja

Polska: Rok 2021 w Białowieskim Parku Narodowym pod znakiem obchodów stulecia rozpoczęcia ochrony

W 2021 r. Białowieski Park Narodowy obchodzi stulecie rozpoczęcia ochrony ścisłej. Białowieski PN jest najstarszym parkiem narodowym w Polsce. Obchody - w różnej formie - odbywać się będą w zależności od sytuacji epidemiologicznej.

Białowieski PN chroni ostatni las naturalny na niżu europejskim.

W ramach obchodów stulecia ochrony będą organizowane wykłady online, konkursy dla dzieci i młodzieży, akcje edukacyjne w mediach społecznościowych.

Planowana jest też konferencja z podsumowaniem - jak podano PAP - "dotychczasowego stanu badań nad przedmiotami ochrony Białowieskiego Parku Narodowego oraz zostaną postawione pytania dotyczące przyszłości jego ochrony". Planowane są też dyskusje naukowe np. o bieżącym stanie ochrony poszczególnych elementów ekosystemu leśnego.

Park planuje także - jeśli będą do tego warunki - wystawy poświęcone Puszczy Białowieskiej. Rocznicy będą też dedykowane cykliczne, doroczne wydarzenia, np. wystawa grzybów Puszczy Białowieskiej czy akcja ochrony płazów.

Wcześniej w konkursie: "Białowieski Park Narodowy 1921-2021. Sto lat ochrony" wybrano okolicznościowe, rocznicowe logo, którego autorami są dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży dr hab. Rafał Kowalczyk oraz dr Tomasz Samojlik z tego instytutu. Logo będzie elementem wizualnym obchodów.

Setna rocznica odnosi się do powstania w 1921 r. pięciu rezerwatów, z których dwa były początkiem przyszłego parku narodowego. Przy okazji 99. rocznicy początków Białowieskiego PN, park przypomniał w mediach społecznościowych, że 29 grudnia 1921 r. po kilkuletnich pracach naukowców, na konferencji w Departamencie Leśnictwa Ministerstwa Rolnictwa i Dóbr Państwowych w Warszawie zdecydowano o utworzeniu pięciu rezerwatów w wyznaczonych miejscach o największych pierwotnych walorach przyrodniczych. Były to: rezerwat ścisły zlokalizowany w siedmiu oddziałach Nadleśnictwa Browskiego, rezerwat ścisły sosnowy zlokalizowany w dwóch oddziałach Nadleśnictwa Królewskiego, rezerwat ścisły jodłowy w jednym oddziale w Cisówce, rezerwat częściowy w Nadleśnictwie Browskim i rezerwat częściowy zlokalizowany wzdłuż szosy biegnącej z Białowieży do Zwierzyńca.

Zanim formalnie powstał Białowieski PN, najpierw (w 1924 r.) powstała jednostka administracyjno-organizacyjna: Nadleśnictwo Rezerwat, która w 1932 r. przemianowana została na "jednostkę organizacyjną szczególną Park Narodowy w Białowieży" (o powierzchni prawie 4,7 tys. ha), a w 1947 r. - na Białowieski Park Narodowy. Obecnie Białowieski PN zajmuje powierzchnię ok. 10,5 tys. ha i jest to około jednej szóstej powierzchni polskiej części Puszczy Białowieskiej. Park podaje na swojej stronie, że pod ścisłą ochroną jest ok. 6 tys. ha.

Park podkreśla, że gdy w 1921 r. powołano pierwsze rezerwaty, a później Nadleśnictwo Rezerwat i potem "Park Narodowy w Białowieży", w prawie polskim nie było takiej formy ochrony jak park narodowy, ale powołane jednostki już wówczas spełniały kryteria współczesnego parku narodowego.

"Zależy nam, żeby rok 2021 był w Białowieskim Parku Narodowym wyjątkowy - z jednej strony podkreślający minione sto lat i zwracający uwagę na czasy poprzedzające i doprowadzające do utworzenia pięciu rezerwatów w roku 1921, będących początkiem ochrony ścisłej w Parku - ale także wybiegający w przyszłość" - podkreśla w przekazanej PAP informacji dyrekcja parku.

"Chcemy, aby zaakcentowana była rola przyrody nie tylko w życiu każdego człowieka, ale również całej ludzkości, chociażby ze względu na zmiany klimatu, zanik gatunków, kurczenie się naturalnych siedlisk, problemy z czystością wód i powietrza. Poprzez wpisanie całej Puszczy Białowieskiej na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, chcemy mówić o tym, że przyroda jest z jednej strony dobrem i pięknem samym w sobie, ale także naszą spuścizną, czymś co zostało nam powierzone, a naszą misją jest dbałość o nią i pozostawienie jej dla przyszłych pokoleń tak, żeby one również mogły ją podziwiać i odpowiedzialnie z niej korzystać" - dodaje dyrekcja parku.

 


09.01.2021 Niedziela.BE // Serwis Nauka w Polsce www.naukawpolsce.pap.pl // autor: Izabela Próchnicka // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

 

  • Published in Polska
  • 0

Białystok: Naukowcy z UMB i UwB badają długofalowe zdrowotne i społeczne skutki COVID-19

Jak zakażenie koronawirusem wpłynęło na zdrowie fizyczne ale też psychikę i zachowania społeczne mieszkańców Białegostoku badają naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku (UMB) i Uniwersytetu w Białymstoku (UwB) w ramach rozpoczętego kilkuletniego projektu.

Na badanie "Koniec początku czy początek końca? Krótko i długoterminowe trajektorie zdrowotnych i psychospołecznych efektów pandemii COVID-19" dostali 2,9 mln zł dofinansowania z Narodowego Centrum Nauki.

Rozpoczął się pilotaż tego badania, który potrwa do końca stycznia 2021 r. Cały projekt zaplanowano do 2024 r., ale pierwszych wniosków można się spodziewać za pół roku, a być może jeszcze wcześniej - poinformował PAP kierujący projektem prof. Karol Kamiński, kierownik Zakładu Medycyny Populacyjnej i Prewencji Chorób Cywilizacyjnych Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku (UMB), jednocześnie kierujący badaniem populacyjnym Białystok Plus, w oparciu o które będzie realizowany projekt covidowy.

"Unikatowe w naszym projekcie jest to, że dzięki badaniu Białystok Plus prowadzonemu od kilku lat posiadamy doskonałą grupę porównawczą sprzed pandemii, co umożliwia obiektywną ocenę skutków jakie wywołała pandemia. Myślę, że to wyróżnia nas w skali kraju, a może nawet Europy" - powiedziała PAP dr hab. Anna Moniuszko-Malinowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji UMB.

Łącznie naukowcy chcą przebadać około dwóch tysięcy osób, w różnych grupach. Będą nimi objęci pacjenci, którzy z powodu zakażenia byli hospitalizowani (bazą będzie Klinika Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji UMB), osoby z cukrzycą i chorobą wieńcową - jako pacjenci z grup podwyższonego ryzyka (będzie oceniania dostępność do leczenia przed pandemią i w jej trakcie). Zaplanowano też szersze, ogólnopolskie telefoniczne badania socjologiczne, w trakcie których respondenci będą pytani o przebieg choroby, jej objawy, wpływ zakażenia na zdrowie i życie.

Według wskazań lekarzy, u tych, którzy byli w szpitalu (ale nie u wszystkich) będą - wykonywane badania, np. TK klatki piersiowej, by zobaczyć czy i jakie powikłania zostawił koronawirus. "Ciekawe jest to, jak długo utrzymują się zmiany zapalne w płucach, które obserwujemy w przebiegu choroby i jaka jest ich ewolucja" - mówi Malinowska-Moniuszko.

Lekarze chcą też zbadać, dlaczego jedne osoby przechodzą chorobę bardzo ciężko, a inne lekko.

Badani, którzy nie mieli objawów, albo mieli je niespecyficzne, mają też mieć wykonywane testy na obecność przeciwciał przeciwko koronawirusowi.

"Nasza wiedza na temat pandemii w Polsce jest bardzo słaba. Nie mamy praktycznie żadnych dużych danych, analiz, które byłyby publicznie dostępne, w związku z tym nie wiemy, kto się zakaża, w jaki sposób. Mamy tylko suche cyfry, nie jesteśmy w stanie określić, jaki odsetek społeczeństwa miał kontakt z wirusem, czy miało wpływ na postrzeganie ochrony zdrowia, samego siebie, własnego zdrowia" - mówi prof. Kamiński.

Przed pandemią, w ramach badania Białystok Plus, naukowcy zebrali dane o zdrowiu około tysiąca mieszkańców miasta i do tych danych nowe będą porównywane. Nie podsumowano jeszcze wstępnych informacji w projekcie covidowym, ale - jak mówi prof. Kamiński - już widać, że u mieszkańców nasiliły się zaburzenia lękowe, depresyjne i ludzie źle sobie radzą z pandemią.

Dr hab. Anna Moniuszko-Malinowska zaznacza, że z jej doświadczenia wynika, że te osoby, które same ciężko przechorowały COVID-19, albo doświadczyły np. śmierci bliskich z powodu zakażenia koronawirusem, chętniej uczestniczą w badaniach naukowych. Prof. Karol Kamiński dodaje, że widać polaryzację w polskim społeczeństwie w temacie pandemii: jedni chętnie o tym mówią, inni są źle nastawieni, nie chcą mówić ani się badać, czy spotykać się z lekarzami.

W projekcie - od strony socjologicznej - bierze także udział Uniwersytet w Białymstoku (UwB). Uczelnia podała, że w informacji prasowej, że badanie powinno pozwolić określić, jaki rzeczywisty procent mieszkańców Białegostoku zetknął się z zakażeniem koronawirusem.

W konstruowaniu ankiet do badań i planowanych wskaźników pomiarów główną rolę odgrywa dr nauk humanistycznych Łukasz Kiszkiel z Instytutu Socjologii. "Wskaźniki używane w badaniu będą także odniesione do danych europejskich pochodzących z innych pomiarów, m.in. z ESS (European Social Survey) dzięki częściowemu zastosowaniu tych samych pytań, co w rezultacie pozwoli +zmapować+ sytuację Białegostoku i Polski na tle innych państw"- podkreśla cytowany w komunikacie dr Kiszkiel.

 


07.01.2021 Niedziela.BE // źródło: Serwis Zdrowie www.naukawpolsce.pap.pl // autor: autor: Izabela Próchnicka // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

 

Nauka przeciw Pandemii - naukowcy podejmują kolejne działania na rzecz edukacji

Naukowcy z inicjatywy Nauka przeciw Pandemii podejmują kolejne działania na rzecz edukacji nt. szczepień. Właśnie opublikowali anglojęzyczną wersję Białej Księgi; powstała też strona, na której eksperci medyczni odpowiadają na pytania internautów dot. szczepień.

Twórcy inicjatywy Nauka przeciw Pandemii opublikowali anglojęzyczną wersję Białej Księgi nt. szczepień na COVID-19. "Ma ona służyć naukowcom i klinicystom w krajach, którym na szczepionkę przyjdzie czekać dłużej, gdzieniegdzie nawet do 2022 r. Takie opracowanie ma być pomocne chociażby w takich krajach (np. niektórych afrykańskich), gdzie stopień edukacji jest niski, panuje wiele przekonań lokalnych, które samoistnie generują mity dotyczące ochrony zdrowia" - poinformował jeden z uczestników przedsięwzięcia, prof. Piotr Rzymski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

Polskojęzyczna wersja Białej Księgi nt. szczepień na COVID-19 istnieje już kilkanaście dni. Powstała ona jako wsparcie dla środowiska lekarskiego i służb medycznych, którzy mają codzienny kontakt z pacjentami i są dla nich najczęściej pierwszym źródłem wiedzy.

Jest to także źródło wiedzy dla mediów oraz ogółu społeczeństwa, którzy poszukują popartej wiedzą medyczną faktów nt. szczepień przeciw COVID-19 i typów stosowanych szczepionek. Publikacja to pierwszy tak kompleksowy dokument przygotowany przez przedstawicieli nauki i medycyny praktycznej na rzecz edukacji i szerzenia rzetelnej informacji na temat szczepionek przeciw COVID-19.

W ramach tej samej inicjatywy na stronie https://naukaprzeciwpandemii.pl/faq/ założono też sekcję odpowiedzi na pytania dotyczące szczepień na COVID-19, na spływające od internautów. Eksperci medyczni odpowiadają tam na pytania nawiązujące do rozmaitych mitów i fake newsów - a także pytania dotyczące bardziej technicznych aspektów szczepienia.

Według prof. Rzymskiego zapotrzebowanie na rzetelną informację jest duże. Członkowie inicjatywy Nauka przeciw Pandemii również indywidualnie, praktycznie codziennie odpowiadają na mnóstwo pytań, spływających głównie e-mailem. "To taka dodatkowa praca, którą wykonujemy każdego dnia. Świadczy to o ogromnej potrzebie informowania opinii publicznej, w sposób rzetelny i w oparciu o istniejące informacje" - podkreślił.

Wiedza przekazywana jest różnymi kanałami. W tygodniku "Polityka" opublikowano artykuł, który - jak mówi prof. Rzymski - jest "ripostą na pseudonaukowe tezy prezentowane przez prof. Romana Zielińskiego na temat szczepionki". "Warto zauważyć, że pan profesor nie postanowił się dzielić swoją opinią w sposób przyjęty w środowisku akademickim - mógł do tego wykorzystać chociażby serwer preprintowy. Postanowił jednak 'zakażać' strachem przez wcześniej bliżej nieznany portal. Niestety, skutecznie. Dwa, podrasowane terminami naukowymi, nieprawdy wymagają rozprawiania się na dwie strony. Cieszy nas natomiast bardzo duże zainteresowanie naszym artykułem, również pośród osób z grupy 0. Obserwujemy je na różnych grupach, zarówno naukowych, jak i lekarskich" - dodaje.

Radę programową inicjatywy „Nauka przeciw pandemii” tworzy grono uznanych ekspertów z różnych dziedzin: chorób zakaźnych, wakcynologii, wirusologii, chemii i biochemii, zdrowia publicznego i medycyny rodzinnej. Są to (w kolejności alfabetycznej): dr n. farm. Leszek Borkowski, prof. Marcin Drąg , prof. Andrzej M. Fal, prof. Robert Flisiak, prof. Jacek Jemielity, dr Jacek Krajewski, dr hab. n. med. Agnieszka Mastalerz-Migas , prof. Andrzej Matyja, prof. Krzysztof Pyrć , dr hab. n. med. Piotr Rzymski, dr n. med. Michał Sutkowski, prof. Krzysztof Simon, prof. Jacek Wysocki, prof. Joanna Zajkowska. Przedsięwzięcie tworzą pro publico bono naukowcy: wirusolodzy, biochemicy, biolodzy medyczni, a także klinicyści, specjaliści chorób zakaźnych czy epidemiolodzy.

Inicjatywę wsparła m.in. międzynarodowa sieć naukowa USERN (Universal Scientific Education and Research Network), która zrzesza obecnie tysiące naukowców z całego świata, w tym badaczy ze świata medycyny. W skład rady USERN wchodzi 16 laureatów Nagrody Nobla. Serwis Nauka w Polsce - PAP jest patronem medialnym inicjatywy Nauka Przeciw Pandemii.

 


06.01.2021 Niedziela.BE // Serwis Nauka w Polsce www.naukawpolsce.pap.pl // fot. materiały prasowe

(kmb)

 

Dr hab. Kuchar o tym, kto może się szczepić na COVID-19, a kto nie

Wraz z wprowadzeniem szczepionek przeciw COVID-19 u wielu pojawiają się obawy - m.in. o to, komu szczepionka przyniesie korzyści i kto może ją przyjąć. Mówi o tym dr hab. n. med. Ernest Kuchar, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Wakcynologii.

PAP: W Polsce nie planuje się badania ludzi - przed zaszczepieniem - na obecność przeciwciał przeciw SARS-CoV2, czyli pod kątem tego, czy przeszli COVID-19. Czy to Pana zdaniem właściwe postępowanie?

Dr hab. n. med. Ernest Kuchar: Bardzo słuszne. Proszę zwrócić uwagę, że przebycie COVID-19 nie jest przeciwwskazaniem do szczepienia, podobnie jak ma to miejsce przy wszystkich innych szczepieniach. Jeśli ktoś na przykład przeszedł odrę, a później zostanie przeciwko niej zaszczepiony, to nic się złego nie stanie, ponieważ szczepionka naśladuje kontakt z naturalną chorobą. Szczepienie albo poprawi odporność, albo niczego nie zmieni. Można więc tylko zyskać, a nie można stracić. Tymczasem trzeba pamiętać o kwestii wydajności wykonywania szczepień.

PAP: To znaczy?

E.K.: Z powodu koronawirusa w Polsce oficjalnie, średnio umiera kilkaset osób dziennie, a to stanowi odpowiednik katastrofy dużego samolotu pasażerskiego. Ta liczba może być nawet wyższa niż raportowana, bo jeśli np. umrze starsza osoba, może nie zostać przebadana na obecność wirusa. Czas więc nas goni i szczepienia powinny być przeprowadzone możliwie szybko. Wiemy, że głównym przeciwwskazaniem jest ciężka reakcja alergiczna w wywiadzie. Nie chodzi o sytuację, w której ktoś jest uczulony np. na kwitnące rośliny i reaguje w postaci kataru - ale o osoby, które po szczepieniu trafiają do szpitala ze względu na anafilaksję. To stan zagrażający życiu. Jeżeli ktoś był w szpitalu z powodu anafilaksji, to albo nie powinien być szczepiony - albo procedura powinna być przeprowadzona w szczególnych warunkach. Jednak częstość anafilaksji szacuje się na około jeden przypadek na milion. Ryzyko jest realne, ale nieduże.

Wyobraźmy sobie teraz jednak zamieszanie, jakie nastąpiłoby, gdyby wszyscy pacjenci przed zaszczepieniem byli testowani na obecność przeciwciał lub koronawirusa. Trzeba by wykonać miliony testów. To po pierwsze oznacza ogromne koszty, po drugie spowodowałoby istotne opóźnienie całej akcji szczepień. Powstaje też pytanie, kto miałby się tym zająć. Czas nas goni i jeśli wiemy, że przebyta choroba nie jest przeciwwskazaniem, to nie ma sensu piętrzyć trudności. W interesie nas wszystkich leży sprawne przeprowadzenie szczepień. Moim zdaniem utrudnianiem jest już wymaganie konsultacji lekarza.

PAP: A nie jest to konieczne?

E.K.: Badania lekarskie będą stanowiły wąskie gardło. Np. w USA, gdzie medycyna jest na najwyższym poziomie, szczepienia na grypę przeprowadza się masowo. Przed kilku laty byłem świadkiem, jak podjeżdżało się samochodem, wystawiało przez okno rękę i dostawało szczepionkę.

PAP: Powiedział Pan, że wszystkie szczepionki można podawać nawet po przebyciu choroby, a czy są znane jakieś szczepionki opisane w literaturze, ale niedopuszczone do użytku, które stwarzały w taki sposób zagrożenie?

E.K: Trudno mi w tej chwili z całą pewnością odpowiedzieć na to pytanie. Ale nas interesuje ta konkretna szczepionka, a nie inne.

PAP: Pytam, ponieważ amerykańska FDA szczepionkę firmy Pfizer dopuściła tylko w wyjątkowym trybie, ze względu na epidemię, więc nie ma co do niej całkowitej pewności.

E.K: To prawda, ale proszę zwrócić uwagę, że bardzo podobne do siebie szczepionki firm Pfizer i Moderna łącznie zostały przebadane na 70 tys. osób, a obserwacje trwały pół roku. To nie jest więc tak, że nie mamy danych.

PAP: Wiadomo więc wystarczająco dużo na temat tych szczepionek?

E.K.: Uznano, iż wiemy wystarczająco dużo - że biorąc pod uwagę zgony i straty zdrowotne powodowane przez wirusa oraz straty ekonomiczne, analiza korzyści i potencjalnego ryzyka przemawia za tym, aby tę szczepionkę stosować. Przedstawiane obecnie problemy określiłbym jako wymyślanie. W czasie wojny, czy w latach 50. o osobach, które tak robiły, mówiło się „sabotażysta”.

PAP: W latach 50. mówiło się wiele rzeczy, na które dzisiaj patrzy się inaczej.

E.K: Zgadza się, ale nie jesteśmy w sytuacji, w której jest wszystko jedno, czy zaszczepimy się dzisiaj, czy za 5 lat. Wtedy moglibyśmy czekać, ale teraz codziennie umierają ludzie, którzy nie musieliby umrzeć, gdyby zostali zaszczepieni. Opóźnianie szczepień po prostu kosztuje ludzkie życia, powiedzmy to jasno. Opóźnianie pod wydumanymi pretekstami to wyraz zaburzonej oceny ryzyka – postrzeganie jako większego zagrożenia szczepionki, a nie COVID-19.

PAP: Polska planuje wykorzystać pięć różnych szczepionek. Niedawno w Europie został dopuszczony preparat firmy Pfizer. Udostępniona została w związku z tym ulotka dla pacjentów i lekarzy. Jest tam kilka zapisów, które mogą wzbudzać niepokój u części osób. Czy możemy je omówić?

E.K: Bardzo proszę.

PAP: W punkcie „Interakcje z innymi produktami leczniczymi i inne rodzaje interakcji” jest zapis mówiący, że nie przeprowadzono badań dotyczących interakcji. Czy więc, jeśli ktoś bierze jakieś leki, powinien się niepokoić?

E.K: Patrzy pan pod kątem emocji. Ten zapis znaczy tylko tyle, że nie przeprowadzono badań. Pytanie, czy takie badania w ogóle są potrzebne i jakie mogłyby być mechanizmy takich interakcji. Wiadomo, że szczepionki wchodzą w interakcje z lekami wpływającymi na odporność i koniec. Nie oddziałują np. z lekami na serce. Szczepienie można porównać do bardzo łagodnej infekcji - tak łagodnej, że człowiek nie zawsze ma gorączkę. Czy łagodna infekcja wywołuje poważne interakcje z lekami?

PAP: Jeśli firma pisze o tym w ulotce, to można pomyśleć, że to istotne...

E.K: To wynika z pewnych wymogów rejestracyjnych i schematu pisania takiej ulotki, który jest taki sam dla wszystkich substancji i firma musi taką informację podać.

PAP: Zatem to samo dotyczy punktu mówiącego, że nie zbadano interakcji z innymi szczepionkami? Gdy ktoś szczepił się np. na grypę, może szczepić się więc przeciwko COVID-19?

E.K: Tak, oczywiście. Będziemy jednak stosować odstęp dwóch tygodni, mimo że według naszych doświadczeń z innymi szczepionkami odstęp może być dowolny. Także dlatego, że nie ma mechanizmów, które tłumaczyłyby interakcje, a zdolność układu immunologicznego do odpowiedzi na antygeny jest ogromna – w powietrzu, którym oddychamy, na skórze, w przewodzie pokarmowym są miliardy bakterii, z którymi sobie świetnie radzi, bo jesteśmy zdrowi.

PAP: Spójrzmy mimo wszystko na kolejny punkt. Dotyczy on ciąży. Ulotka podaje m.in., że „istnieje tylko ograniczone doświadczenie dotyczące stosowania produktu leczniczego Comirnaty u kobiet w okresie ciąży” oraz że „Badania na zwierzętach nie wykazały bezpośredniego ani pośredniego szkodliwego wpływu na ciążę, rozwój zarodka i (lub) płodu, poród lub rozwój pourodzeniowy (punkt 5.3). Podanie produktu leczniczego Comirnaty w okresie ciąży można rozważyć jedynie, jeśli potencjalne korzyści przewyższają jakiekolwiek potencjalne ryzyko dla matki i płodu”. Jak na to patrzeć?

E.K: Tutaj także mamy do czynienia ze standardowym sformułowaniem, które widnieje na wszystkich lekarstwach. Powiedzmy sobie też jasno, że nikt nie planuje masowo szczepić ciężarnych kobiet. Szczepienia będą wprowadzane według priorytetyzacji - najpierw pracownicy służby zdrowia, osoby starsze, służby, nauczyciele, przewlekle chore itd. Nie jest więc przewidziane poddawanie szczepieniom ciężarnych kobiet w najbliższym czasie. Wiele kobiet zaraz po zajściu w ciążę idzie na zwolnienie, nie są więc one bezpośrednio narażone, tym bardziej, że zaszczepić można domowników, co tworzy „kokon” wokół ciężarnej. Jeżeli jednak ciężarna sama chciałaby się zaszczepić to powinna mieć taką możliwość.

PAP: Ale chyba są bardziej narażone na ciężki przebieg choroby, jeśli już się zakażą?

E.K: Jeśli się już zakażą, to tak. Podobnie jak w grypie. Ciąża jest stanem immunosupresji typu komórkowego, ponadto w trzecim trymestrze dochodzi ucisk na płuca przez rozwijający się płód. Dlatego, w szczególnej sytuacji, gdyby jakaś ciężarna kobieta np. miała jechać w miejsce, gdzie są masowe zachorowania, należy rozważyć szczepienie. Kobiety w ciąży właściwie na nic się standardowo nie szczepi poza grypą, tężcem, błonicą i krztuścem. Sytuację każdej ciężarnej należy analizować indywidualnie, ponieważ zawsze lepiej zaszczepić niż chorować.

PAP: Co z kobietami, które niedawno zaszły w ciążę i jeszcze o tym nie wiedzą? To problem wszystkich szczepień.

E.K.: Z pewnością takie przypadki miały miejsce, jednak nie obserwowano niekorzystnych działań szczepionek, dlatego w praktyce opieramy się na wywiadzie. Jeżeli kobieta uważa, że nie jest w ciąży to to wystarcza do szczepienia.

PAP: Czy Pana zdaniem jest jeszcze jakaś grupa, w której szczepienie może nie być zalecane?

E.K.: Jak wspomniałem najważniejsze jest wykrycie w czasie kwalifikacji osób, które przebyły w przeszłości anafilaksję na składniki szczepionki, w tym PEG (polietylenoglikol) – w ich przypadku rezygnujemy ze szczepienia. Szczepienia nie są również uzasadnione w ciężkiej immunosupresji np. po przeszczepach, ponieważ po prostu u takich osób nie zadziałają. Szczepienia odraczamy w razie ostrej choroby gorączkowej, zaostrzenia choroby przewlekłej, jak też przez pierwszy miesiąc po przechorowaniu COVID-19 – w tym przypadku chodzi o to by ujawniły się wszystkie powikłania pochorobowe. Wreszcie istotny jest wiek - szczepimy osoby od 16 lat wzwyż.

 


05.01.2021 Niedziela.BE // źródło: Serwis Zdrowie www.naukawpolsce.pap.pl // autor: Marek Matacz // fot. Shutterstock, Inc. // tagi: szczepienia, koronawirus, koronawirus SARS-CoV-2, niedziela.be

(kmb)

 

Subscribe to this RSS feed