Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Europejczycy, w tym Belgowie, coraz starsi
Belgia: Populacja Belgii rośnie, a Polski - szybko spada
Polska: Sejm zaostrza przepisy. E-papierosy niedostępne dla nieletnich
Belgia: „Antykoncepcja nadal odpowiedzialnością kobiet"
Belgia: Tutaj ludzie najczęściej mają samochody
Belgia, Flandria: Te reformy najpopularniejsze
Belgia: Eurostar planuje zwolnienia
Niemcy: Co czwarta osoba ma korzenie migracyjne!
Belgia: Polska emerytami stoi? W Belgii mniej
Słowo dnia: Koopkrachtstijging
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Belgia: Koniec z tanim połączeniem kolejowym Bruksela-Paryż

Po sześciu latach działania tanie połączenie kolejowe pomiędzy Brukselą i Paryżem realizowane przez pociągi IZY zostanie zlikwidowane – poinformował portal vrt.be.

Linia ta działać będzie jedynie do 10 lipca. Pociągi IZY stanowiły tanią alternatywę dla droższych biletów na pociągi Thalys. Podróż pociągiem IZY ze stolicy Belgii do Paryża trwała co prawda 2,5 godziny, czyli dwa razy dłużej niż pokonanie tej samej trasy przez pociągi Thalys, ale bilety były dużo tańsze i czasem kosztowały nawet jedynie 10 euro.

Połączenie IZY było również obsługiwane przez Thalys, a od kilku miesięcy liczba połączeń IZY była ograniczana. W pierwszych trzech latach działania IZY z tego połączenia skorzystało jednak 1,2 mln ludzi. Połączenie to było popularne wśród turystów i studentów; klienci biznesowi preferują szybsze, choć droższe, pociągi Thalys.

- Od 10 lipca wszystkie połączenia będą już realizowane przez pociągi Thalys. Chcemy, by oferta była bardziej przejrzysta. Klienci będą mogli korzystać ze wszystkich usług Thalys i będą mogli łatwiej zmienić datę podróży i anulować bilet. Dodatkowo gwarantujemy krótszy czas podróży – powiedział rzecznik prasowy Thalys, cytowany przez vrt.be.

18.05.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.
 
(łk)

 

Polska: Mandat nie tylko od policjanta. Kolejna służba zyska takie prawo

Straż graniczna również będzie mogła karać kierowców. Ale nie w każdej sytuacji. Precyzuje to rządowy dokument.

Podlegająca MSWiA Straż Graniczna dostanie nowe uprawnienia. Resort ma już gotowe przepisy, na mocy których zostaną rozszerzone uprawnienia pograniczników. SG będzie mogła ukarać kierowcę za wykroczenie drogowe. Jej przedstawiciele będą mogli wystawiać mandaty.

Zmiany wynikają z faktu, że choć praca SG kojarzy się z ochroną granic, to tak naprawdę funkcjonariusze mają wiele zadań w całej Polsce. Nie tylko sprawdzają legalność zatrudnionych obcokrajowców, łapią przemytników, ale także patrolują trasy wewnątrz kraju. Dlatego MSWiA doszło do wniosku, że przyznanie większych kompetencji tej formacji jest konieczne.

– W praktyce w wielu podejmowanych interwencjach funkcjonariusze Straży Granicznej nie mogą stosować środków właściwych dla trybu mandatowego wobec uczestników ruchu drogowego, ze względu na brak stosownego uprawnienia. Takie sytuacje wymuszają potrzebę zwracania się o pomoc do funkcjonariuszy policji w celu nałożenia na sprawcę wykroczenia grzywny w drodze mandatu karnego. Powoduje to obniżenie efektywności działań Straży Granicznej, jak i policji, w tym dodatkowe koszty ekonomiczne interwencji związane z dojazdem funkcjonariuszy policji lub też kierowaniem do sądu wniosków o ukaranie – tak zmiany tłumaczy resort.

Trzeba zastrzec, że SG nie otrzyma uprawnień takich samych, jakie ma obecnie policja. Pogranicznicy będą mogli ukarać kierowcę tylko w określonych sytuacjach. Rządowy dokument wylicza ich 5:

- spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym na skutek niezachowania należytej ostrożności. Za to grozi 2,5 tys. zł mandatu.
- nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu i inne zachowania naruszające prawa osób pieszych. Mandat 1,5 tys. zł.
- naruszenie zakazu wyprzedzania. Mandat 1 tys. zł.
- nieuprawnione oznakowanie pojazdu jako uprzywilejowanego. Grzywna lub 14 dni aresztu.
- objeżdżanie zapór na przejazdach kolejowych i wjeżdżanie na przejazdy kolejowe. To 2 tys. mandatu.

19.05.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. SG

(sm)

 

Polska: Poważne zmiany dla milionów telewidzów. Nie każdy jest gotowy, a oszuści nie śpią

Kolejne województwa przechodzą na nowy standard nadawania sygnału telewizyjnego. Nadal wiele osób technicznie nie jest do tego przygotowanych. Interes do zrobienia wyczuli oszuści.

Zmiany są wprowadzane od kilku miesięcy, a wszystkiemu jest winny wdrażany w Polsce nowy standard nadawania sygnału naziemnej telewizji cyfrowej (przejście ze standardu DVB-T na DVB-T2/HEVC). Zmiany oznaczają dla widzów nową jakość i więcej możliwości. Mowa o tzw. telewizji hybrydowej, która daje użytkownikowi dostęp do dodatkowych informacji. Na przykład będzie mógł przeczytać na ekranie o aktorach występujących w filmie czy składach drużyn piłkarskich.

Część województw jest już w nowym standardzie. Kolejne czekają. Harmonogram zmian wygląda następująco:

23 maja – województwa: małopolskie, podkarpackie, śląskie, opolskie, łódzkie, południowa część mazowieckiego i świętokrzyskie,
27 czerwca – województwa: lubelskie, mazowieckie, warmińsko-mazurskie.

Sprawy techniczne

Kłopot w tym, że nie każdy sprzęt, jaki Polacy mają w domach, jest  przystosowany do nowej technologii. Jak informuje Krajowy Instytut Mediów, nadal ponad 1,5 mln gospodarstw domowych jest zagrożonych utratą sygnału po zmianie standardu. Na początku roku było to ok. 4 mln.
Widać zatem, że zmiany postępują, ale KIM dodaje, że najsłabiej do rewolucji przygotowane są te regiony, w których zmiana ma dopiero nastąpić. Szacuje się, że technicznie przygotowanych jest najwyżej 58 proc. gospodarstw domowych. W województwach, w których nowy standard już działa, ten odsetek wynosi nawet 73 procent.

Co zrobić?

Żeby nie stracić sygnału, można kupić specjalny dekoder, który podłącza się do telewizora. Jego koszt to ok. 200 złotych. Opcja numer dwa to kupno nowego telewizora. Jest to – niestety – droższe rozwiązanie.

Można jednak sięgnąć po pomoc państwa. To dopłata 100 zł w przypadku dekodera i 250 zł w przypadku telewizora. Wniosek o taką pomoc może złożyć tylko jedna osoba w gospodarstwie domowym. I zrobić to albo poprzez platformę gov.pl, albo na poczcie. Wnioskodawca w odpowiedzi otrzymuje mailem lub listownie kod, który musi przedstawić w sklepie przy zakupie sprzętu.

Zanim jednak ktoś wybierze się na zakupy, powinien sprawdzić, czy potrzebuje dekodera lub nowego telewizora. Żeby to ustalić, trzeba zeskanować swój odbiornik i wyszukać nowe programy oraz odnaleźć kanał testowy lub jeden z nadawanych już w nowym systemie:

TVP Dokument,
TVP Kultura,
TVP Kobieta,
TVP Polonia
TVP Rozrywka,
lub na testowym multipleksie TVN Discovery wyszukać:
TVN HD,
TVN7 HD,
TVN Fabuła
Metro.

Uwaga na „okazje”

Tam, gdzie pojawiają się pieniądze, w pełnej gotowości stawiają się również oszuści. I – niestety –  nieuczciwi sprzedawcy. Policja ostrzega, że pojawili się domokrążcy, którzy pukają do drzwi domów starszych osób i oferują im dekodery. Rzecz w tym, że mogą to być urządzenia nieprzydatne.

– Również w związku z programem dofinansowania, mogą pojawić się pewne nadużycia ze strony sprzedawców, a także oszustów, którzy będą próbowali podszywać się pod sprzedawcę i wyłudzać wrażliwe dane osobowe, oferować sprzedaż sprzętu nieprzystosowanego do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej nadawanej w nowym standardzie – uczula Komenda Główna Policji.

Z kolei Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zwraca uwagę na możliwe praktyki niektórych sklepów.

– Już obecnie wiele osób poszukuje nowego telewizora lub dekodera, który umożliwi oglądanie telewizji nowej generacji w lepszym standardzie. Zwiększony popyt może rodzić pokusę nieuzasadnionego podwyższania cen na te produkty – zauważył jeszcze w marcu Tomasz Chróstny, prezes UOKiK. I zaapelował do właścicieli sieci sklepów z elektroniką, żeby kształtowali politykę cenową sprzętu do odbioru telewizji naziemnej „w duchu społecznej odpowiedzialności biznesu”.

– O to samo poprosiłem właścicieli największych internetowych platform sprzedaży. Zwróciłem się do nich, żeby reagowali na nieuczciwe oferty – dodał.

22.05.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

 

Polska: Żywność coraz szybciej drożeje. Chleb po 10 zł? To dopiero będą paragony grozy

Trzeba się przygotować na kolejne podwyżki cen żywności i napojów – ostrzegają analitycy rynkowi. Producenci już zapowiadają podwyżki albo podnoszą ceny. Niewykluczone, że pod koniec roku chleb będzie kosztował ok. 10 zł.

Że jest drogo, widzi każdy. A będzie jeszcze drożej. Przewidywania na ten rok są pesymistyczne. Eksperci i producenci oceniają, że do końca roku żywność i napoje podrożeją nawet o kilkanaście procent.

– Jesteśmy po podwyżkach cen naszych produktów. Pierwszą przeprowadziliśmy w październiku 2021 roku, mieliśmy już podwyżkę w marcu, kolejna będzie w lipcu. Chcielibyśmy, żeby to była ostatnia runda, ale wszystko wskazuje na to, że należy się przygotować jeszcze do jesiennych podwyżek, chyba że nagle wzrost cen w zaopatrzeniu wyhamuje – powiedział w pierwszych dniach maja Krzysztof Pawiński, prezes Maspexu (właściciel m.in. marek Tymbark czy Lubella).

Pawiński tłumaczył, że stale rosną ceny składników spożywczych. Produkty rolne generalnie są drogie. – Będziemy mieli nowe zbiory, nową rundę w zaopatrzeniu w artykuły rolne, ale nie oczekuję, że będą one tańsze, skoro rolników dotknęła również mocno inflacja. Nawozy zdrożały trzykrotnie, paliwo kilkadziesiąt procent – wyliczał prezes Maspexu.

Sławomir Butka, prezes Stowarzyszenia Rzemieślników Piekarnictwa RP, w rozmowie z Dziennikiem.pl doprecyzował, że...:

– Za kilogram mąki już trzeba zapłacić 2,6 zł, o 30 proc. więcej niż przed miesiącem. To oznacza, że skutki wojny zaczynają być widoczne w cenach surowców – wyjaśnia.

Jego zdaniem konsumenci odczują to w pełni za dwa, trzy tygodnie, a podwyżki mogą wynieść nawet kilkadziesiąt procent.

– Jeśli dziś bochenek chleba kosztuje średnio ok. 5 zł, to jego cena skoczy do ponad 6 zł. W kolejnych miesiącach nie wykluczam dalszych wzrostów i ceny bliższej 9-10 zł na koniec roku

Tę opinię podzielają eksperci obserwujący rynek. Analitycy Credit Agricole oceniają, że do końca tego roku ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosną o 15 procent. W porównaniu rok do roku zmiana cen wyniesie aż 19 procent.

Jeszcze niedawno nie było aż tak dramatycznych prognoz, ale wszystko zmieniły ostatnie dane inflacyjne. Główny Urząd Statystyczny policzył, że wiele produktów od marca podrożało szybciej, niż się spodziewali eksperci. Dotyczy to np. mięsa ( o 17,6 proc.), z którego najmocniej podrożał drób (46,7 proc rok do roku).

„Podsumowując, oczekujemy, że inflacja ogółem wyniesie 12,4 proc. r/r w br. i 7,4 proc. w 2023 r. Prognozujemy, że szczyt inflacji zostanie osiągnięty w czerwcu br. na poziomie 14,3 proc. W naszym scenariuszu założyliśmy, że czas obowiązywania Tarczy Antyinflacyjnej zostanie wydłużony do końca 2023 r. Jeśli tarcza zostałaby wygaszona wcześniej (w sierpniu br. czy w styczniu 2023 r.) to zgodnie z naszymi szacunkami inflacja przekroczyłaby 16 proc. latem 2022 r. i ukształtowałaby się w okolicach 9 proc. średniorocznie w 2023 r. Uważamy, że rząd będzie chciał uniknąć materializacji takiego scenariusza, biorąc pod uwagę wybory parlamentarne zaplanowane na 2023 r.” – komentują analityce Credit Agricole.

18.05.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

Subscribe to this RSS feed