Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Logo
Print this page

Belgia: Kryzys rządowy w Belgii. Powód: imigracja

Belgia: Kryzys rządowy w Belgii. Powód: imigracja fot. Shutterstock

To były – i będą – ciekawe dni w belgijskiej polityce. W miniony weekend rozpadła się koalicja rządząca Belgią od ponad czterech lat, a premier Charles Michel był zmuszony utworzyć nowy, mniejszościowy rząd.

Kością niezgody był pakt w sprawie migracji ONZ, przyjęty w poniedziałek w Marrakeszu. Największa partia koalicji rządowej, prawicowe ugrupowanie flamandzkich nacjonalistów N-VA, niechętne imigrantom, było przeciwnikiem podpisania tego dokumentu. Pozostałe partie rządu premiera Michela uważały, że Belgia powinna zagłosować za przyjęciem tej umowy – tym bardziej, że nie ma ona mocy wiążącej.

Pakt w Marrakeszu, kryzys w Belgii

W efekcie doszło do politycznego kryzysu. Po tym, jak N-VA odmówiło poparcia dla paktu, premier zwrócił się do parlamentu o głosowanie w tej sprawie. Mimo braku poparcia ze strony największej partii rządowej, parlament opowiedział się za podpisaniem dokumentu. Stało się tak, gdyż za paktem zagłosowała duża część opozycji.

Doprowadziło to do jeszcze większego napięcia w koalicji. Lider N-VA, Bart de Wever (jednocześnie burmistrz Antwerpii i jeden z najpopularniejszych polityków w kraju), zapowiedział, że jeśli Michel wsiądzie do samolotu, lecącego do Maroka, to oznaczać to będzie, że jego partia będzie zmuszona wyjść z rządu. Premier się nie ugiął, poleciał do Marrakeszu i opowiedział się za paktem. Tym samym koniec obecnej koalicji rządowej stał się faktem.

Michel na miejsce ministrów i wiceministrów N-VA powołał nowe osoby. Na przykład obowiązki dotychczasowego wiceministra ds. imigracji i integracji Theo Franckena – znanego z ostrej retoryki antyimigracyjnej – zastąpiła Maggie De Block, dotychczasowa minister zdrowia (teraz będzie ona łączyć obie te funkcje).

Nowy stary rząd

Rozpad koalicji rządowej nie oznacza w belgijskim systemie politycznym automatycznego upadku rządu. Premier Charles Michel nadal stoi na czele gabinetu, ale od minionego weekendu jest to już rząd mniejszościowy.

Gabinet Michel I liczyć mógł na wsparcie czterech partii: trzech z niderlandzkojęzycznej Flandrii (nacjonalistycznego N-VA, chadeckiego CD&V i liberalnego Open Vld) oraz jednej z francuskojęzycznej Walonii (prawicowo-liberalnego MR; Michel jest liderem MR). Nowy gabinet Michel II, już bez N-VA, liczyć może w belgijskim sejmie na wsparcie jedynie 52 ze 150 posłów.

Aby uzyskać większość dla rządowych planów w parlamencie, Michel będzie musiał za każdym razem szukać wsparcia opozycyjnych partii (i to kilku). Oznacza to, że pozycja gabinetu Michel II jest bardzo słaba, a pole manewru mocno ograniczone – podkreślają belgijscy komentatorzy polityczni.

„To już kampania wyborcza”

Według wielu obserwatorów wyjście N-VA z koalicji rządowej oznacza początek kampanii wyborczej. Następne wybory parlamentarne w Belgii zaplanowano na maj 2019 roku.

Wiele wskazuje na to, że nie zostaną one przyspieszone, a osłabiony gabinet Michel II będzie chciał dotrwać do 26 maja, kiedy to Belgowie pójdą do urn wyborczych.

Wyjście z rządu na pół roku przed wyborami pozwoli N-VA na prowadzenie ostrzejszej kampanii wyborczej, gdyż partia te nie musi się już liczyć ze zdaniem koalicjantów.

Także powód opuszczenia rządu – niezgoda co do paktu z Marrakeszu, dotyczącego imigracji – nie jest przypadkowy. - Nie jesteśmy przeciwko imigrantom czy imigracji, ale przeciwko europejskiemu chaosowi migracyjnemu. W parlamencie jest więc może szerokie poparcie [dla paktu z Marrakeszu], ale w społeczeństwie według nas takiego poparcia w ogóle nie ma – powiedział Bart de Wever.

Kwestia imigracji, uchodźców i integracji to jeden z najważniejszych tematów w belgijskiej debacie publicznej, a N-VA chce się prezentować jako ugrupowanie domagające się ostrej polityki migracyjnej. Tym bardziej, że N-VA musi rywalizować na tym polu z Interesem Flamandzkim (Vlaams Belang), skrajnie prawicowym ugrupowaniem, jeszcze mocniej sprzeciwiającym się imigracji i obecnej polityce wobec uchodźców.

Pakt z Marrakeszu – o co chodzi?

W poniedziałek na konferencji ONZ w Marrakeszu za przyjęciem paktu dotyczącego migracji zagłosowała zdecydowana większość państw. Wśród nich były m.in. Belgia i Holandia. Z kolei m.in. Stany Zjednoczone, Austria, Węgry i Polska nie poparły dokumentu.

Pakt, który nie ma prawnej mocy wiążącej, jest swego rodzaju polityczną deklaracją na rzecz intensywniejszej współpracy pomiędzy państwami w celu lepszej regulacji imigracji. Kraje wspierające dokument zakładają, że migracja jest zjawiskiem, nad którym zapanować można jedynie wtedy, gdy jak najwięcej państw ze sobą współpracuje.

Według przeciwników dokumentu jego zapisy przyczynią się do jeszcze większej migracji, np. z biednych państw do bogatych. Dlatego to właśnie głównie prawicowe, przeciwne imigracji rządy sprzeciwiały się temu porozumieniu. Zwolennicy dokument argumentują, że nie stwarza on nowych zobowiązań wobec państw i nie przyznaje nikomu nowych praw. ONZ podkreśla, że to nadal poszczególne kraje decydują o własnej polityce migracyjnej, czytamy w portalu nu.nl.

Przebywający w Marrakeszu premier Michel przyznał, że debata wokół tej kwestii doprowadziła w jego kraju do wielkiego politycznego zamieszania, ale jednocześnie przypomniał, że w parlamencie za przyjęciem paktu opowiedziała się zdecydowana większość posłów. – Mój kraj stoi po dobrej stronie historii – uważa szef belgijskiego rządu.


10.12.2018 ŁK Niedziela.BE

 

Last modified onponiedziałek, 10 grudzień 2018 19:24
Niedziela.BE