Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 18 maja 2024, www.PRACA.BE)
Film „Putin”, w reżyserii Patryka Vegi [zobacz ZWIASTUN 2:30min]
Polska: Kiedy wakacje, ile jeszcze wolnego do końca roku szkolnego?
Szybki pociąg z Brukseli do Amsterdamu ma ruszyć pod koniec 2024 roku
Policjanci ścigali go przez kilkanaście kilometrów. Uciekał, bo miał ważne powody
Polska: Zasiłek pogrzebowy będzie wyższy. Znamy kwotę
Niemiecka policja dokonała nalotu na grupę propalestyńską w Duisburgu
Polska: Kobiety staną przy ołtarzu w czasie mszy. Mocna deklaracja arcybiskupa
Belgia: Samotni rodzice mają większe trudności ze znalezieniem zakwaterowania
Belgia: 30 kobiet z dziećmi eksmitowanych z byłego hotelu w Brukseli
Agnieszka Steur

Agnieszka Steur

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Niekompletna Wielkanoc (cz.45)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur


Niekompletna Wielkanoc

Wielkanocne śniadania już za nami. Z pewnością dla wielu osób minęło z przykrym poczuciem niekompletności. Z trudną do pogodzenia się świadomością, że nie tak miało być. Każdy z nas pewnie wie, że nie wszystko zawsze udaje się tak, jak to zaplanowaliśmy, ale nie w takiej skali. A ponad tym wszystkim unosi się jeszcze troska o bliskich, którzy są daleko.

Wielokrotnie spotykałam się z krytyką ze strony Polaków tego, jak rodowici mieszkańcy obchodzą te święta. Niejednokrotnie słyszałam, że tylko „nasza” Wielkanoc jest prawdziwa. To podejście bardzo mnie zaintrygowało. Przekonanie, że to co robimy, że tak jak celebrujemy święta istniało od zawsze i tak właśnie wszędzie powinno być. Okazuje się, że to wcale nie jest prawda. Z ciekawości zaczęłam przeszukiwać polskie strony internetowe dotyczące naszych tradycji wielkanocnych i ku mojemu zdziwieniu odkryłam, że przed laty w Polsce święta te obchodzono całkiem inaczej niż obecnie. Istniało mnóstwo tradycji wielkanocnych, których dziś już nigdzie się nie kultywuje. Wystarczy wspomnieć o przybijaniu śledzia do drzewa. Któż to jeszcze w dzisiejszych czasach robi? Wszystko się zmienia, ewoluuje a opieranie się tym zmianom przypomina nieco chęć zatrzymania nurtu rzeki. Zawsze można spróbować, ale chyba każdy wie, jak kończą się takie zabiegi. Dlaczego o tym piszę? Może w ten sposób szukam pocieszenia w zachodzących zmianach?

Wracając do śledzia, jeśli ktoś nie wie, bo ja jeszcze kilka dni temu również nie wiedziałam, wyjaśniam, że w przeszłości w dniach poprzedzających Wielkanoc przykładano olbrzymią wagę do postu. Spożywano w tym czasie zaledwie kilka potraw, jedną z nich był właśnie śledź. Gdy nadchodziła Wielkanoc, można było wreszcie pożegnać się z tą rybą, dlatego w niektórych częściach Polski przybijano ją do drzewa.

Piję moją poranną kawę i zamiast w telewizor, spoglądam przez okno. Widzę, jak w ogrodzie kwitnie nasza wiśnia. Wygląda niczym ogromny bukiet białych kwiatów. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, teraz przecież wszystko kwitnie. To drzewo jest jednak dla mnie bardzo specjalne. Kilka lat temu, przywiozłam małą sadzonkę z Polski. Już tak mam. Przed domem młode liście wypuszcza również polski bez. To pomaga, dzięki temu to, co daleko, jest nieco bliżej. Dziś w tej budzącej się do życia przyrodzie szukam zapewnienia, że moi bliscy czują się dobrze, że wszyscy razem przetrzymamy te trudne czasy.

W kończącym się właśnie tygodniu zdałam sobie sprawę z tego, jak ważna jest pewna osoba w moim życiu, w naszym życiu. Powiadają, że do sklepu powinniśmy chodzić tylko po niezbędne produkty. Bardzo staram się tak właśnie robić, choć ostatnio mam wrażenie, że „niezbędne” to pojęcie prawie tak samo względne jak „czas”. Przecież drobne przyjemności również są bardzo potrzebne w tej trudnej sytuacji, prawda? Aby te dwa stwierdzenia ze sobą pogodzić- nie wychodzenie z domu i drobne przyjemności - zaglądam czasem na internetowe strony sklepów. Kilka dni później przychodzi listonosz i przynosi paczkę. Kładzie ją na podłogę przed drzwiami odchodzi kilka kroków i czeka aż otworzę drzwi. Gdy zabieram przesyłkę, on macha do mnie przyjaźnie i rusza w drogę. Na odchodne pytam listonosza, jak się czuje i czy wszystko u niego w porządku. Kiwa głową, uśmiecha się i unosi dwa kciuki w górę. Zanim się odwróci i zniknie mi z oczu, krzyczę jeszcze, że bardzo mu dziękuję, za to, co robi. Ja nie wychodzę z domu, ale on ciągle pracuje. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jak wiele dla mnie robi ten człowiek. Dziękuję!

A może ta Wielkanoc jest bardziej kompletna niż każde inne święto? Ponieważ teraz wiemy, czego nam brakuje, ale również, jak wiele mamy. Może właśnie teraz dzięki tej sytuacji potrafimy cieszyć się bardziej tym, co naprawdę jest ważne a gdy wreszcie zakończy się pandemia, będziemy doceniać, to od czego zostaliśmy oddzieleni?

Być może…


Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka


12.04.2020 Niedziela.BE

(as)

 

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Waga codziennych drobiazgów (cz. 44)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

 

Waga codziennych drobiazgów

Ponownie spotykamy się przy naszej porannej niedzielnej kawie. Mam wrażenie, że dopiero była niedziela a już jest kolejna.

Wydawałoby się, że teraz czas zwolnił, ale chyba jednak nie.

O czym dziś napisać? Zazwyczaj inspiracji do moich artykułów szukam w mijającym tygodniu. Tym razem mam jednak wrażenie, że w ciągu ostatnich dni nie wydarzyło się zupełnie nic. Gdyby to był film kryminalny i nagle z jakiegoś powodu, ktoś by mnie przesłuchiwał, pytając: „co pani robiła w ubiegły wtorek”. Miałabym problem, aby sobie przypomnieć. Teraz wszystkie dni zlewają się w jeden długi dzień przerywany snem. Każdy kolejny jest podobny do tego poprzedniego. Czyli w sumie mogłabym po prostu opowiedzieć to, co robiłabym wczoraj i nie skłamałabym, pewnie we wtorek robiłam dokładnie to samo.

Chwila! Nie, to nieprawda. Przesadzam. Wcale nie jest aż tak źle. To prawda, że dni są do siebie podobne i prawie codziennie robi się to samo, ale to wcale nie taki dramat. Przynajmniej raz w tygodniu wychodzę na zakupy. Codziennie siadam do komputera, ale piszę różne rzeczy. Powstają nowe opowieści, historie i bajki. Każdego dnia coś innego przygotowuję na obiad, czytam też kolejne strony książek i oglądam telewizję… no tutaj zdarzają się powtórki ulubionych filmów lub odcinków seriali. Codziennie rozmawiam z bliskimi, obserwuję, co dzieje się w domu.

Dni tylko wydają się być do siebie podobne. Każdy jest inny a różnią je szczegóły i drobiazgi. Może właśnie dzięki temu, co teraz się dzieje, dzięki zamknięciu w czterech ścianach, mamy się nauczyć, jak ważne są niuanse. Niczym w powiększającym szkle, możemy zobaczyć to, co najważniejsze.

Minęły już trzy tygodnie tej przedziwnej sytuacji. Każdy z nas czeka aż to się skończy i wszystko wróci do normy, wszystko będzie tak, jak kiedyś. Dziś nagle przyszła mi do głowy myśl, że to przecież nie jest możliwe. Bez względu na to, jak długo obecna sytuacja będzie jeszcze trwać, gdy będziemy mogli już wyjść z domów, przecież nie będzie tak, jak było. Nie wrócimy do stanu sprzed pandemii, ponieważ podróże w czasie nie są możliwe. Będziemy strać się żyć jak przedtem, ale to będzie nowy świat. Życie wielu osób zmieni się nieodwracalnie, jednych bardzo a innych tylko trochę. Zmienią się sytuacje w państwach, miastach, na ulicach. To czas, który jest sprawdzianem dla rządzących, ale i dla nas samych.

Słyszymy informacje z różnych zakątków świata, każdy radzi sobie, jak może. Podejścia do sytuacji są różne i chyba każdy z nas ma opinię na temat słuszności lub jej braku w podejmowanych przez rządzących decyzji. Możemy się z nimi zgadzać lub nie, wydaje mi się, jednak, że najwięcej prawdy leży w słowach, że wygrać w walce z wirusem i z obecną sytuacją możemy tylko razem. To zadziwiające, ale obecna sytuacja pokazuje, jak ważny jest każdy z nas. Każdy! Postępowanie nas wszystkich ma wpływ na sytuację. W tych bardzo trudnych czasach ważne jest, by być dla siebie wzajemnie dobrym, by się wspierać.

Drobiazgi są ważne.

Po głowie błąka mi się jeszcze jedna myśl. Przecież już za tydzień Wielkanoc a ja jeszcze nic nie przygotowałam. To znaczy nigdy nie przygotowywałam świąt tak wcześnie, ale zawsze miałam w domu wielkanocne gałęzie ozdobione wydmuszkami i wiosenne kwiaty. A zatem to jest plan na nadchodzący tydzień. Przygotować dom, może ozdobić, kupić kwiaty, jajka i może coś słodkiego. Święta nie będą takie jak zawsze, ale z pewnością będą chwilą odpoczynku i próbą zapomnienia o trudnych chwilach.

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka

 


05.04.2020 Niedziela.BE

(as)

 

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Jeszcze trochę i będzie normalnie (cz.43)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

 

Jeszcze trochę i będzie normalnie

Dziś przestawiliśmy nasze zegary na czas letni. Pierwszy raz przyzwyczajenie się do tej zmiany nie będzie trudne. W ostatnim czasie w naszym życiu zmieniło się tak wiele, że ta jedna wydaje się raczej być potwierdzeniem normalności niż zawirowaniem. W tym dziwnym czasie właśnie takie elementy są najważniejsze, to co zwykłe, takie jak zawsze. To poprawia nastrój.

W ubiegłym tygodniu byłam na zakupach. Obowiązkowym jest wchodzenie do sklepów z wózkiem. W naszym pobliskim supermarkecie, wózki na zakupy pozostawia się i odbiera z wiaty parkingowej, która znajduje się na zewnątrz sklepu. Gdy do niej podchodziłam, zauważyłam, że właśnie wprowadzała tam wózek starsza pani. Zatrzymałam się i czekałam aż skończy to robić. Nie chciałam się zbliżać, aby pani się nie wystraszyła, znalazłabym się przecież zdecydowanie za blisko niej a tego robić nie wolno. Stałam tak i widziałam, że babcia nie radzi sobie z odstawieniem wózka. Nie potrafiła popchnąć go wystarczająco mocno, by wjechał w ten już tam stojący. Chciałam podejść i pomóc. W normalnej sytuacji właśnie to bym zrobiła. Zatrzymałam się i niczego nie zrobiłam. Przecież nie wolno. To wszystko jest takie dziwne.

Pisząc to przypomniała mi się opowieść, którą kiedyś słyszałam. Błąka się jeszcze gdzieś w zakamarkach mojej pamięci, ale szczegóły już mi umknęły. Wiem, że opowiadała o gospodarzu, który uważał, że ma za małą chatę i było mu z tym bardzo ciężko. Wybrał się więc do mędrca z prośbą o radę: jak mógłby to zmienić? Jak może powiększyć swój dom? Mędrzec powiedział, że człowiek ten musi do domu wprowadzić psa, który pilnował zagrody. Tak postąpił, ale dom wydał mu się jeszcze mniejszy, wrócił więc do mędrca. Wtedy usłyszał, że do domu musi wprowadzić jeszcze kozła, który stał w zagrodzie. Dom zrobił się jeszcze bardziej ciasny. Człowiek powrócił do mędrca jeszcze kilka razy i za każdym razem słyszał, że razem z nim musi zamieszkać więcej zwierząt. Mędrzec mówił, że gospodarz miał zaprowadzić do domu krowę, konia i wszystkie kury. W końcu poszukiwacz miejsca nie mógł już wytrzymać i stwierdził, że coś w tych radach jest nie tak. Przecież teraz nie miał już wcale możliwości poruszać się we własnym domu. Wtedy mędrzec odrzekł, że w takim razie, człowiek powinien całą trzodę zaprowadzić na swoje miejsca, do zagród, stajni i na podwórze. Gdy gospodarz to uczynił, w jednej chwili poczuł, jak duży ma dom i jak wiele jest w nim miejsca.

Wydaje mi się, że ta przypowieść w jakimś sensie odnosi się do nas. Jest rodzajem metafory obecnej sytuacji, tej która była i która nastanie potem. Każda restrykcja, zakaz i nakaz jest niczym kolejne zwierzę wprowadzane do małego pokoju. Zaczyna nam być ciasno. Jednak, gdy kwarantanna dobiegnie końca a tak się z pewnością stanie, znów poczujemy, że można oddychać i docenimy to, co całkiem zwykłe, codzienne a czego teraz zostaliśmy pozbawieni. Nawet zwykłe zakupy z rodziną staną się radością.

Trudno mówić o zaletach zaistniałej sytuacji, szczególnie jeśli wiem, jak wiele osób jest w potwornie trudnej, żeby nie powiedzieć dramatycznej sytuacji. Pozwolę sobie jednak wymienić tylko jedną, w której szukam pocieszenia. Jestem pewna, że gdy ten trudny czas wreszcie się skończy, będziemy cieszyć się z tych wszystkich drobiazgów, których nas teraz pozbawiono a których wcześniej nawet nie dostrzegaliśmy. Wyjście do fryzjera, zakupy z rodziną, wizyta w restauracji, podanie dłoni. Wszystko to będzie cieszyć, jak nie cieszyło nigdy wcześniej. 

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka 


29.03.2020 Niedziela.BE

(as) 

 

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Królewski wirus (cz.42)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

 

Królewski wirus

Właściwie wszystko, co teraz robimy, zdominowane jest jedną myślą, przynajmniej takie można odnieść wrażenie. Jak mogłoby być inaczej, gdy z każdej strony, czy to przez Internet, telewizję, radio, czy zwykły kontakt ze sprzedawcą w sklepie przypomina, że nastały bardzo dziwne czasy.

Od ponad tygodnia niezwykle istotnym jest, by w miarę możliwości nie opuszczać domów. Należy to robić nie tylko w trosce o własne zdrowie, ale również o zdrowie innych. Z natury jestem domatorem, dlatego obecna kwarantanna nie wpłynęła znacząco na rozkład moich dni. Tak przynajmniej wydawało mi się na początku. Pracuję w domu od bardzo dawna i na szczęście nadal mogę to robić. Jednak dotychczasowa sytuacja miała i nadal ma ogromny wpływ nawet na osoby takie jak ja, które zazwyczaj siedzą w domach. Nagle z dnia na dzień wszyscy domownicy również zostali zmuszeni, by tak jak ja, pracować i uczyć się siedząc w domu. Ponadto mój kalendarz stał się przeraźliwie pusty. Żadna ze stron nie jest zapisana, chyba, że skreśleniem tego, gdzie danego dnia miałam być, a zostało to odwołane.

Nie pozostaje mi nic innego, jak uważać na rodzinę i siebie oraz czekać.

Niby człowiek zachowuje spokój a jednak czasem zdarzy mi się kaszlnąć lub pociągnąć nosem i natychmiast zastanawiam się, czy to zwykłe drapanie w gardle, powszechne przeziębienie a może to on?! Nie byłam za granicą, nie miałam kontaktu z osobami chorymi, ale kto wie.

Nie wiem, czy to prawda, ale usłyszałam ostatnio, że podczas takiej kwarantanny William Shakespeare napisał „Króla Leara”. Natomiast w czasie epidemii dżumy, gdy zamknięto uczelnie, Isaac Newton w czasie odizolowania, wynalazł rachunek różniczkowy. Czyli presja jest, trzeba stworzyć coś niepowtarzalnego. Patrząc na rezultaty kończącego się tygodnia nie mam zbyt wielkich nadziei na wiekopomne dzieło.

Jednak narzekać z pewnością nie będę. Na razie spędzam czas czytając, pisząc i sprzątając. Pogoda robi się prawdziwie wiosenna, dlatego zaczęłam również robótki w ogrodzie i chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że jeszcze nigdy nie wyglądał na tak zadbany.

Na to, co obecnie dzieje się wokół nas nie mamy wpływu i właśnie to jest najtrudniejsze do zniesienie. Z natury chcemy mieć wpływ na otaczający nas świat. Prawdą jest, że nigdy na niego wpływu nie mieliśmy, ale teraz odczuwamy to najdotkliwiej. Mamy jednak wpływ na to, jak się będziemy zachowywać w związku z zaistniałą sytuacją. Choroba minie, niektórzy nawet nie będą wiedzieć, że byli chorzy. Bez wątpienia okres ten pozostanie w naszej pamięci już na zawsze, ważnym jest, aby później nie musieć szukać wymówek, dla tego, co robiło się lub nie podczas kwarantanny.

Pierwszego dnia po ogłoszeniu ograniczeń codziennego życia, poszłam do pobliskiego sklepu, aby kupić chleb i duży kawałek imbiru.

Wychodząc ze sklepu zobaczyłam, że w moją stronę podąża kobieta. Miała około 40 lat. Nie zwróciłabym na nią uwagi, gdyby nie jej gwałtownie wyciągnięta w moją stronę rękę. Nie, nie chciała mi jej podać, ona się ode mnie odgrodziła. Tym szybkim gestem pani stworzyła między nami barierę. Nic nie powiedziała, nawet nie spojrzała na mnie, ale tym ruchem zatrzymała mnie w półkroku, choć nie zdążałam w jej kierunku. Poczułam się okropnie, niczym wróg. Nie miałam zamiaru podchodzić do tej pani, nie znałam jej. Ona odgrodziła się ode mnie i nie patrząc na mnie, poszła dalej a ja pozostałam z bardzo nieprzyjemnym uczuciem gdzieś w okolicach żołądka. Wtedy poczułam, jaką wagę w zaistniałej sytuacji mają drobiazgi, gesty, mimika twarzy. To, co dzieje się na całym świecie w jakiś sposób dotyka każdego z nas. Być może lepszym wyborem jest być dla kogoś niż być przeciwko komuś.

Ciągle powtarzam sobie, że ta sytuacja jest przejściowa. Mimo, że dni wydają się trwać teraz nieco dłużej, tak naprawdę to tylko chwila w naszym życiu.

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

 

22.03.2020 Niedziela.BE

(as) 

 

Subscribe to this RSS feed