Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Niemcy: Trwa śledztwo w sprawie prania pieniędzy przez prawicowego polityka
Polska: Więcej pieniędzy! To dobra wiadomość do wielu osób. Wzrosły progi dochodowe
Belgia: Wokół zakładu 3M dojdzie do „wymiany” 137 tys. ton gleby
Belgia: Pogoda na sobotę 18 maja (Bruksela, Antwerpia, Brugia)
Belgijska skrzypaczka w półfinale Konkursu Królowej Elżbiety
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 18 maja 2024, www.PRACA.BE)
Film „Putin”, w reżyserii Patryka Vegi [zobacz ZWIASTUN 2:30min]
Polska: Kiedy wakacje, ile jeszcze wolnego do końca roku szkolnego?
Szybki pociąg z Brukseli do Amsterdamu ma ruszyć pod koniec 2024 roku
Policjanci ścigali go przez kilkanaście kilometrów. Uciekał, bo miał ważne powody
Agnieszka Steur

Agnieszka Steur

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Wizyta w polskim sklepie (cz.98)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

 

Wizyta w polskim sklepie 

Dziś chcę napisać o sytuacji, której ostatnio byłam świadkiem. Nie potrafię przestać myśleć o tym, co się wydarzyło. Taka nieprzyjemna sytuacja. Coś co pozostaje, mimo że nie chcę pamiętać. Może, jeśli o tym napiszę, uda mi się tę nieprzyjemność pogrzebać.

To już dwa lata, jak nie byłam w Polsce. Wcześniej nie było roku, abym choć raz nie była w ojczyźnie a teraz… Tęsknię już chyba za wszystkim, nawet za zapachem tamtego powietrza. Nie wiem niestety, kiedy uda nam się pojechać. Planuję wyjazd, ale czy się uda? Zobaczymy. Wszystko zależy od sytuacji pandemicznej. Wiadomo, że w Polsce nie jest dobrze, ale może za kilka miesięcy się poprawi?

W ubiegłym tygodniu mój syn przyszedł do mnie z zapytaniem, czy nie wybieralibyśmy się na zakupy do polskiego sklepu. Pewnie, czemu nie! Taka mała wyprawa, by poczuć się jak w Polsce.

Na miejscu, jak zawsze do wózka włożyliśmy dużo za dużo, ale tak trudno oprzeć się tym wszystkim smakołykom. Podeszliśmy do kasy. Przed nami była już obsługiwana para. Pani i pan na oko mogli mieć około 60 lat. Nie mieli wózka, tylko koszyk. Pani ekspedientka wyjmowała z koszyka produkty, skanowała je i przekazywać klientom. Gdy skończyła, powiedziała, ile mają zapłacić. W tej chwili pan szorstkim głosem powiedział, że w koszyku jest jeszcze jego baton. Automatycznie spojrzałam na niebieski koszyk, faktycznie był tam baton, jednak pech chciał, że czekoladowy smakołyk przylgnął do brzegu koszyka, dokładnie od strony kasy, ponadto jego opakowanie było równie niebieskie, jak koszyk. Prawdopodobnie dlatego pani przy kasie go nie zauważyła. Baton dobrze się „ukrył”. Nic takiego, może się każdemu zdarzyć. Sprzedawczyni przeprosiła i zeskanowała baton. Jednak w tym momencie pan wyrzucił z siebie.

- Co?! Ja ma tego pilnować?!
 
Po raz kolejny przekonałam się, że wypowiadane słowa stanowią zaledwie małą część naszej komunikacji. One były co prawda nieprzyjemne, jednak ton głosu tego pana był tak okropny, że zrobiło mi się nieswojo i przykro. To była przytłaczająca mieszanina kpiny, nagany i jakiegoś poniżenia. Tak jakby pan zwracał się do… no właśnie do kogo? Nie znajduję porównania.

Nie wiem, dlaczego nie potrafię przestać o tym myśleć. Było minęło. W sumie to nic wielkiego, całkiem zwykłe, nieprzyjemności się zdarzają. Jednak, gdy tylko o tym pomyślę, jest mi przykro. Przecież każdemu może się zdarzyć, czegoś nie zauważyć, coś przeoczyć. Wystarczy odrobina empatii, by to zrozumieć. Uwaga tego pana była całkowicie zbędna, niepotrzebna i krzywdząca. Może przykładam do tego zbyt wiele uwagi, ale w sklepie popatrzyłam na mojego 19 letniego syna i on też przyglądał się całej sytuacji skonsternowany. On również poczuł się nieswojo.

Starsza para wyszła a sprzedawczyni zajęła się naszymi zakupami. Chyba się nie przejęła, może jest przyzwyczajona albo może uwaga ją dotknęła, ale nie chciała dać tego po sobie poznać. Nie wiem.

Gdy byłam już w domu i podgrzewałam ruskie pierogi, przypomniała mi się zasada potrójnego filtra Sokratesa. Jeśli chcesz coś powiedzieć, zanim to zrobisz, przefiltruj w myślach swoją wypowiedź. Po pierwsze, zastanów się, czy to, co chcesz powiedzieć jest prawdą, po drugie, czy jest dobre lub pozytywne i po trzecie, czy inna osoba musi to wiedzieć, czy to w jakiś sposób jest jej lub jemu potrzebne. Jeśli choć na jedno pytanie odpowiedź brzmi „nie”, nie mów. Po prostu nie mów, zostaw to dla siebie.  
Miłego dnia!

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka


18.04.2021 Niedziela.BE // fot. Tramp57 / Shutterstock.com

(as)

 

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Obrazkowa opowieść z Belgii (cz.97)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

 

Obrazkowe opowieści z Belgii

Dzisiaj do porannej kawy chciałabym napisać o czymś bardzo belgijskim, co być może nie wszystkim właśnie z tym krajem się kojarzy. Chcę wspomnieć o komiksach.

W Belgii powstało i nadal powstaje wiele komiksów. To właśnie stąd pochodzi Kuifje w Polsce znany pod imieniem Tintin. Jest głównym bohaterem komiksu „Przygody Tintina” autorstwa belgijskiego pisarza Hergé (właśc. Georges Prosper Remi), który zaliczany jest do najpopularniejszych twórców XX wieku. Bohater przez niego stworzony, znany jest na całym świecie, ponieważ komiksy z języka francuskiego przetłumaczono na ponad 90 języków.

A kim jest Tintin? To młody podróżnik i dziennikarz o smykałce do zagadek kryminalnych. Jest niezwykle odważny i bardzo mądry. Tintin jest również poliglotą, ale nie tylko językowe zdolności są jego zaletą. Potrafi on również prowadzić każdy pojazd, począwszy od motoru a skończywszy na czołgu. We wszystkich jego przygodach towarzyszy mu pies w języku polskim zwany Miluś. Najlepszym przyjacielem Tintina jest natomiast, lubiący zaglądać do butelki, kapitan Baryłka.

Innym znanym komiksem (choć jeszcze nie dotarł on do Polski) jest kultowy „Suske en Wiske”, którego twórcą jest Willy Vandersteen. Komiks ten jest niezwykle popularny we Flandrii i Holandii. Seria wydawana jest od 1945 roku, dzięki czemu jest najdłużej wydawaną serią komiksów nie tylko w Belgii, ale również całym Beneluksie. Komiksy te to zabawne historie o przygodach rodzeństwa Suske i Wiske. Opowieści, które zazwyczaj mają moralizatorskie przesłanie. Czytając te historie, można w nich odnaleźć wiele elementów zarówno flamandzkich jak i niderlandzkich. To ciekawa mieszanka opowieści historycznych, mitologicznych z domieszką fantasty i science fiction. Krótko mówiąc dla każdego coś miłego. Bardzo spodobały mi się tłumaczenia imion głównych bohaterów komiksu na różne języki. W Wielkiej Brytanii rodzeństwo to „Spike and Suzy” w amerykańskiej wersji “Willy and Wanda” a po francusku to „Bob et Bobette”. W roku 2009 powstał film o przygodach rodzeństwa i w Ameryce zatytułowano go „Luke and Lucy”. Ciekawe jakie imiona nosiłyby dzieci w polskiej wersji językowej.

Wspomnę jeszcze o jednym komiksie, tym razem bardzo dobrze znanym polskim czytelnikom, głównie dlatego, że rysunki do niego stworzył polski artysta Grzegorz Rosiński. Mowa oczywiście o serii „Thorgal”. Scenarzystą opowieści jest Belg Jeana Van Hamme.

Komiks po raz pierwszy w odcinkach został opublikowany w roku 1977. Trzy lata później zaczęto „Thorgala” publikować jako indywidualne tomy. Najnowsze części wydano w ubiegłym roku. Od 2018 tworzenie serii przejęli inni twórcy. Za scenariusz odpowiedzialni są Yves Sente, Xavier Dorison i Yann natomiast za stronę wizualną odpowiada Fred Vignaux.

Komiks odniósł ogromny sukces w wielu miejscach na świecie i dlatego poza główną serią stworzono również trzy komiksowe serie poboczne. Wielbiciele mają co czytać i oglądać. Wystarczy wspomnieć, że komiksy dotychczas sprzedano w 16 milionach egzemplarzy i przetłumaczono je na 18 języków.

Tytułowy bohater komiksu Thorgal jest młodym mężczyzną o nieznanym pochodzeniu, którego w dzieciństwie przygarnęli i wychowali wikingowie. Dzięki temu czytelnik przenosi się w czasie do średniowiecznej Skandynawii. Jednak nie jest to tylko opowieść historyczna w komiksie można odnaleźć elementy fantasy oraz science fiction. Całość jest głęboko osadzona w mitologii nordyckiej.

Już bardzo dawno nie zaglądałam do komiksowych opowieści. Może warto byłoby do nich wrócić? Warto również do czytania komiksów zachęcać dzieci. Jeśli natomiast ktoś krytykuje ten gatunek jako za mało literacki, przytoczę, co na ten temat powiedział kiedyś Grzegorz Rosiński: „Najpierw się czyta komiksy, a potem książki (...) później zaś mniej się czyta komiksów, a pożera książki.”

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka

 


11.04.2021 Niedziela.BE // fot. Ralf Liebhold / Shutterstock.com

(as)

 

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Czy język może mieć wpływ na to, jak postrzegamy świat? (cz.85)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

Czy język może mieć wpływ na to, jak postrzegamy świat?

W tym tygodniu podczas pracy przy komputerze… to znaczy, gdy zrobiłam sobie od niej przerwę, zerknęłam, co ciekawego jest na You Tubie. W propozycjach do obejrzenia, pojawił się film z serii „Ted Talks” pod niezwykle frapującym tytułem „How language shapes the way we think” (Jak język kształtuje sposób, w jaki myślimy). Wykład prowadziła Lera Boroditsky, która jest kognitywistką oraz profesorką w dziedzinie języka i poznania.

Aspekty języka fascynują mnie od dawna, więc nie zastanawiając się długo nacisnęłam strzałkę odtwarzania.

Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież rzeczywistość nie zmienia się, jeśli nazwiemy ją w inny sposób. Okazuje się, że jednak zachodzą w niej zmiany, czasem bardzo istotne. Aby zdać sobie z tego sprawę, nie trzeba nawet znać innych języków. Jeśli będziemy wciąż krytykować nasze dziecko, z czasem nabierze ono przekonania, że nie jest w stanie niczego zrobić poprawnie. Ten przykład to skala indywidualna, ale podobne przykłady można znaleźć w skali bardziej globalnej, całych społeczności.

Lera Boroditsky w swoim wystąpieniu przybliża badania, które prowadziła nad językiem i jego wpływem na ludzki umysł. Fascynujących przykładów, które podała jest wiele, ale mnie szczególnie zafascynowały dwa, o których chcę dziś opowiedzieć Czytelnikom portalu Niedziela.be.

Badaczka opowiedziała o języku australijskich Aborygenów, którzy w swej mowie nie posiadają słów „lewy” i „prawy”. Jeśli chcą coś powiedzieć na ten temat, używają słów związanych z kierunkami świata, tak jakby bez przerwy posługiwali się kompasem. Czyli coś nie leży po lewej stronie stołu, tylko, dla przykładu, na jego południowo wschodnim końcu. Ze względu na to, że Aborygeni, o których mówiła badaczka, tak właśnie się porozumiewają od najmłodszych lat, są bardzo świadomi kierunków świata, bo inaczej nie poradziliby sobie w zwykłych codziennych rozmowach.

Zafascynowało mnie również to, że w swym języku rdzenni mieszkańcy Australii, za każdym razem, gdy się witają, odpowiadają, mówiąc, w jakim kierunku idą. Czyli już nasze „cześć”, „dzień dobry” lub „witaj” w ich mowie zawiera orientację w przestrzeni.

Wspominając o tym, chcę zwrócić uwagę, że język ludzi, o których mówi badaczka, ma ogromny wpływ na to, jak oni postrzegają przestrzeń.

Oznacza to, że nawet małe dzieci w każdej chwili wiedzą, gdzie jest północ, południe, wschód i zachód. Od razu zaczęłam się zastanawiać, jak oni sobie radzą z określaniem poruszających się przedmiotów i ludzi. Przecież teraz pisząc, używam mojej zachodnie ręki, ale jeśli usiądę na kanapie, moja ręka stanie się nagle południową… skomplikowane!

Niezwykle zafascynowało mnie również porównanie wypowiedzi na temat wypadków w języku angielskim i hiszpańskim. Okazuje się, że można w nich zaobserwować istotną różnicę. Lera Boroditsky porównała w obu językach dwie sytuacje. Najpierw mówiąc o wypadku, podczas którego jakaś osoba złamała rękę, a potem wypadku, podczas którego ktoś niechcący stłukł wazę.

Anglicy i Amerykanie powiedzą „I broke my arm” (ja złamałam moją rękę). Co intencjonalnie odczytać można, że taki był cel mojego działania.

Chciałam kupić zeszyt, kupiłam zeszyt. Chciałam złamać rękę, złamałam rękę. Według badaczki w języku hiszpańskim większy nacisk kładzie się na to, że to był wypadek i mówi się, że moja ręka została złamana (intencjonalnie ja tego nie chciałam zrobić). Jeśli ktoś przez swoją nieuwagę coś stłucze Amerykanin szybciej powie – on stłukł wazę, gdy Hiszpan w tej samej sytuacji powie – waza została stłuczona.

Badania na temat wpływu języka na to, jak postrzegą świat ludzie z różnych państw czy kontynentów trwają już od wielu lat i pewnie trwać będą jeszcze bardzo długo, ponieważ jak się okazuje, język ma wpływ i to ogromny. Języki potrafią się bardzo różnić, a przez to są wyjątkowe i charakterystyczne dla danego środowiska. Takie informacje dla mnie zawsze są źródłem inspiracji, by przekonywać Polaków mieszkających poza granicami Polski, by przekazywali swoim dzieciom język ojczysty. Ponieważ przekazują im nie tylko mowę, ale również inne spojrzenie na świat.

 

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka

 


17.01.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock.com

(as)

 

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Zielone palce (cz.84)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

 

Zielone palce

Nie jestem do końca pewna, czy to, o czym dziś chcę napisać, ma bezpośredni związek z pandemią i koniecznością ciągłego siedzenia w domu, ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem przekonana, że jednak chyba ma. Obecnie z domu wychodzi się tylko do sklepu i na spacer. Nie chodzimy do pracy, ponieważ pracujemy z domu. Dzieci nie chodzą do szkoły ani nie uczęszczają na studia, ponieważ wszystko, lub prawie wszystko, można zrobić z domu zdalnie za pomocą komputera. Właściwie nic się nie dzieje. Każdy kolejny dzień przypomina ten poprzedni. Nie ma urozmaiceń. Brak spotkań ze znajomymi, wyjścia do kina, restauracji, teatru. Nic się nie dzieje. Człowiek jednak potrzebuje zmian i jakiegoś upiększenia codzienności. O tym chcę dziś napisać. My (chyba) znaleźliśmy nowy dla nas sposób. Bez zastanawiania się, całkiem podświadomie.

Oczywiście brak zmian w domu jest pozorny. Brakuje tego, co rok temu było naszą normalnością. Wiele zmian można zaobserwować. Niektóre są niepokojące, niektóre zachwycające a jeszcze inne zielone. O tych ostatnich dzisiaj opowiem.

Zielone zmiany, ponieważ przypomniało mi się jedno z powiedzeń znanych zarówno w Belgii jak i Holandii. Jeśli ktoś potrafi dobrze zajmować się roślinami, ma do tego talent, można o niej lub o nim powiedzieć, że ma zielone palce. Zawsze mi się wydawało, że ja takich palców nie posiadam. Teraz już wiem, że zielone palce mają po prostu osoby, które nie zapominają o roślinach.

Kiedyś w naszym domu nie miałam ani jednej rośliny. Naprawdę byłam przekonana o tym, że nie potrafię się nimi opiekować. Po co więc marnować pieniądze? Czasem dostawałam jakąś roślinkę w prezencie i ona usychała w zawrotnym tempie, utwierdzając mnie w przekonaniu, że ogrodniczka ze mnie żadna. W pewnym momencie zatęskniłam za zielonością w domu. Z tej tęsknoty kupiłam nieprawdziwą, plastikową roślinkę i postawiłam ją na szafce z książkami. Prezentowała się pięknie. I to był początek. Potem trochę nieśmiało zaczęłam kupować żywe rośliny. Spodobały mi się takie duże. W lecie kupiłam dwie.

Bardzo szybko zauważyłam, że również pokój mojej córki zaczyna się zielenić. Najbardziej zaskoczyło mnie, gdy również mój syn poprosił o zakup kilku roślinek do jego pokoju, ale takich, których nie trzeba za często podlewać.

Dlaczego o tym piszę akurat teraz? W ubiegłym tygodniu nasza domowa zieloność sięgnęła niespodziewanego zenitu. Nie, nie kupiłam drzewa. Wydarzyło się coś innego. Moja córka pokazała mi nową aplikację, którą zainstalowała na swoim telefonie. Taką specjalną dla osób, zajmujących się roślinami. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam! Aplikacja jest kopalnią wiedzy na temat różnych roślin – taka mini Wikipedia. Ponadto to również rodzaj roślinnego, prywatnego Facebooka. Każdej domowej roślince można założyć konto, nadać jej imię i zarobić zdjęcie profilowe. Jeśli doda się podstawowe informacje, czyli np., że jest to paprotka, aplikacja będzie wysyłała powiadomienia, kiedy należy ją podlać. A co jeśli nie wiadomo, jaka to roślina? Żaden problem! Do tego moja córka ma inną aplikację, która na podstawie zdjęcia zrobionego roślinie, rozpoznaje, co nowego znalazło się w jej pokoju. Chyba nigdy nie przestanę się dziwić.

Pisząc to zdałam sobie sprawę, że obecnie praktycznie w każdym pomieszczeniu w naszym domu jest coś zielonego. Ja natomiast odkryłam, że przez te wszystkie lata wcale nie doskwierał mi brak zielonych palców a zapominalstwo lub czasem zwykłe lenistwo. Zdarza się!

Po raz kolejny odkryłam, że utwierdzanie się w przekonaniu, że w czymś nie jest się dobrym, jest błędem. Wystarczy polubić daną czynność, znaleźć w niej jakąś radość i nieco się do tego przyłożyć. Bardzo szybko można zauważyć, że z każdym dniem człowiek staje się lepszy. Co oczywiście nie oznacza, że zawsze będzie się udawać. Może się przecież zdarzyć, że jakaś roślina uschnie. Jesteśmy jeszcze początkującymi domowymi ogrodnikami i czasem nie upilnujemy rośliny. Zdarzy się, że jakaś uschnie, wtedy szybko zacieramy ślady zaniedbania, wyrzucamy suszkę i na jej miejsce kupujemy nową. Następnym razem będzie lepiej.

 

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka

 


10.01.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(as)

 

Subscribe to this RSS feed