Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Mięso pod lupą inspektorów. Lista zarzutów jest długa
Belgia: 71-latek próbował odurzyć w barze kobietę
Polska: Pierwsze renty wdowie trafiły już do emerytów. Odmowy też
Belgia: Pociąg Eurostar z Brukseli do Londynu utknął na kilka godzin
Polska: Kogo zwolni AI? Możesz to sprawdzić w wyszukiwarce
Temat dnia: Wśród mężczyzn Mohamed. Te imiona najczęstsze w Brukseli
Polska: PCK ma dosyć i zabiera kontenery na ubrania. Ludzie urządzili w nich śmietniki
Belgia: Dziś strajk lekarzy i dentystów
Niemcy: Kolarze wjechali w tłum podczas wyścigu kolarskiego. Kilka osób rannych
Polska: Ponad 200 zarzutów dla lekarza. Grozi mu kilka lat za kratami
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Tak Polacy oszukują ubezpieczycieli. Przez naciągaczy tracą wszyscy

Chęć szybkiego zarobku sprzyja przekrętom ubezpieczeniowym. Firmy, żeby zrekompensować sobie straty, podnoszą składki. Skutek? Za oszustów płaci każdy kierowca.

Z raportu Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że w 2020 roku w Polsce doszło do ponad 23 tys. przestępstw ubezpieczeniowych. Ich łączna wartość wyniosła około 400 mln zł. Znaczna część z nich dotyczyła szkód komunikacyjnych. Rok później wykryto ponad 25 tys. przypadków wyłudzeń odszkodowań (świadczeń ubezpieczeniowych) i udaremniono próby oszustw na około 442 mln zł.

Metoda „na stłuczkę” – prawdziwą i udawaną

Zestawienie najpopularniejszych sposobów oszukiwania ubezpieczycieli otwiera metoda „na stłuczkę”. Zwykle jest ona wynikiem umyślnego działania obu kierowców pozostających w zmowie. Udowodnienie, że kolizja była zaplanowana, bywa bardzo trudne dla towarzystwa ubezpieczeniowego. Po wypłacie odszkodowania kierowcy dzielą się pieniędzmi zgodnie ze swoimi ustaleniami.

Większą pomysłowością wykazują się ci informujący ubezpieczyciela o stłuczce, której nie było. Dowodem rzekomej kolizji jest zniszczony samochód – tyle że uszkodzenia w rzeczywistości powstały w innych okolicznościach. Zmowa z kierowcą – który weźmie na siebie winę za sfingowaną kraksę – otworzy drogę do wyłudzenia odszkodowania.

Fikcyjna kradzież samochodu

Ten scenariusz kusi zwłaszcza właścicieli droższych pojazdów. Najpierw wykupują oni autocasco, a potem udają, że skradziono im auto. Tak naprawdę ukrywają samochód lub sprzedają go na części.

Sposób „na wichurę i złamane drzewo”

Niekiedy naciągaczom pomaga… pogoda. Metoda „na wichurę i złamane drzewo” polega na samodzielnym uszkodzeniu pojazdu, a potem zgłoszeniu szkody jako powstałej w wyniku niesprzyjających warunków atmosferycznych.

Zawyżenie wartości szkody

Niektórzy decydują się na samodzielne pogłębienie zniszczeń. Powiększenie uszkodzeń prowadzi do zawyżenia wartości szkody, a w efekcie większej rekompensaty. Wystarczy stłuc szyby i pourywać lusterka, by odszkodowanie było wyższe.

Wyłudzenie przez warsztat

Sytuacja, w której warsztat za serwis pojazdu rozlicza się bezpośrednio z ubezpieczycielem, to szansa dla nierzetelnych mechaników. Mogą oni zażądać zapłaty za naprawy, których nie wykonali.

Bat na naciągaczy

Towarzystwa ubezpieczeniowe, chroniąc się przed kreatywnością kierowców i mechaników, korzystają z pomocy rzeczoznawców i wyrywkowo sprawdzają uczciwość warsztatów. Żeby zrekompensować sobie ewentualne straty, podnoszą składki, w wyniku czego za OC i AC wszyscy płacimy więcej.

Na szczęście najnowsza technologia pozwala lepiej radzić sobie z drogowymi oszustami. Przed ich procederem w wielu przypadkach ochroni nas kamerka samochodowa, która zarejestruje przebieg zdarzenia. Nagranie położy kres manipulacjom naciągacza.

11.12.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sg)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Mniej znaków przy drogach to początek. Drogowcy chcą pójść jeszcze dalej

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad odkrywa swoje plany. Jeśli wejdą w życie, to oznacza to poważną rewolucję dla kierowców.

Jednym z pomysłów, który przykuł uwagę wszystkich, jest zmniejszenie liczy znaków przy drogach. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad – jak informowaliśmy – chce skończyć ze „znakozą”. Razem z ekspertami drogowcy opracowali plan działania, który teraz ma być konsultowany.

Znaków ma być mniej

Głównie ograniczających prędkość. Kiedy kierowca będzie musiał zdjąć nogę z gazu, to zostanie także poinformowany, dlaczego tak się dzieje.

– Nie ma nic gorszego niż przeznakowanie – podkreśla Tomasz Żuchowski, dyrektor generalny Dróg Krajowych i Autostrad. – Wielu kierowców przez to jeździ na pamięć, przestaje zwracać uwagę na znaki. Stają się one elementem krajobrazu.

To jednak nie koniec. Zmian będzie jeszcze więcej.

Oznakowanie kierunkowe na drogach ekspresowych i autostradach (to zielone i niebieskie tablice) powinny być wzbogacone m.in. o tabliczki z symbolem wyjazdu z numerem węzła. To ma ułatwić kierowcom ominięcie zatoru w przypadku np. wypadku. Na 1000 m przed węzłem drogowym kierowca zobaczy tablicę z alternatywną trasę pozwalającą ominąć zator. To będą znaki interaktywne i gdy nie będzie kłopotów, to będą one czarne.

Tablice informujące o zasadach jazdy mają być uproszczone. Mają się tam znajdować tylko niezbędne informacje, jak np. kilka limitów prędkości obowiązujących na drogach, na które się zjeżdża.

Pomarańczowe światło na skrzyżowaniach ma świecić dłużej. Zamiast obecnych 3 sekund mają to być 4 sekundy (na drogach z prędkościami powyżej 50 km/h). Ma być także – a to nowość – zielona strzałka w kolizyjnym ruchu z rowerzystami.
Eksperci nie chcą też używanie sygnalizatorów akustycznych w sąsiedztwie budynków mieszkalnych.

Na pasach przeznaczonych tylko dla autobusów (buspasy) albo taksówek mają stanąć sygnalizatory wyłączenie dla takich pojazdów.

Na połączeniu dróg na obwodnicach mają być specjalne sygnalizatory, które będą dozowały ruch. Będą reagowały na natężenie ruchu i rozładowywały zatory.

To na razie propozycja, ale rozważane jest także zrównanie limitu prędkości na drogach ekspresowych i autostradach. Nie wiadomo jednak, czy w górę (w przypadku ekspresówek), czy w dół (autostrady). Obecnie na tych pierwszych można jechać 120, a na drugich 140 km/h.

Proponuje się także zmiany w oznaczeniu terenu zabudowanego. Chodzi o to, że nie będzie on „zabudowany”, jeżeli w rzeczywistości taki nie jest. Obecnie taki obszar jest oznaczany (i jest tam ograniczenie prędkości) nawet wtedy, gdy np. budowa domów czy szkoły jest w planach za kilka lub kilkanaście lat.

W Polsce zarządza drogami około 400 zarządców

„Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zarządza blisko 18 tys. km dróg krajowych, a wliczając w to drogi techniczne i dojazdowe ponad 21 tys. km. Stanowi to ok. 5 proc. z 420 tys. km dróg publicznych w Polsce. Część dróg krajowych jest zarządzanych przez koncesjonariuszy i prezydentów miast na prawach powiatu, a pozostałe drogi publiczne leżą w gestii samorządów. Łącznie mamy w Polsce około 400 zarządców dróg” – wyliczają drogowcy.

I dodają: „Zmiany proponowane do rozporządzenia pozwolą zachować spójność w zakresie oznakowania dróg pomiędzy różnymi zarządcami, ograniczyć nadmierną liczbę znaków drogowych oraz ułatwią stosowanie nowoczesnych systemów zarządzania ruchem” – podkreślają drogowcy.

Wszystkie proponowane przez GDDKiA zmiany – zanim zaczną obowiązywać – muszą przejść jeszcze proces legislacyjny.

11.12.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. GDDKiA

(sg)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Pieniądze na dekoder lub telewizor czekają tylko do końca roku

Powoli kończy się termin składania wniosków w programie dopłat 100 lub 250 zł do sprzętu telewizyjnego. Warto się pospieszyć i nie czekać do ostatniej chwili.

W Polsce ta zmiana zaczęła się wiosną tego roku, a zakończyła pod koniec czerwca. Wtedy w całym kraju został wyłączony dotychczasowy sygnał telewizji naziemnej i zastąpiony sygnałem naziemnej telewizji cyfrowej (przejście ze standardu DVB-T na DVB-T2/HEVC).

Te zmiany oznaczają dla widzów nową jakość i więcej możliwości. Mowa o tzw. telewizji hybrydowej, która daje użytkownikowi dostęp do dodatkowych informacji. Na przykład będzie mógł przeczytać na ekranie o aktorach występujących w filmie czy składach drużyn piłkarskich.

4 mln Polaków bez odpowiedniego sprzętu

Kiedy ta zmiana wchodziła w życie to ok. 4 mln Polaków nie miało w swoich domach odpowiedniego sprzętu. Pod koniec procesu liczba ta spadła do ok. 1,5 mln. Obecnie jest to ok. 1 mln.

Jeżeli ktoś nie ma odpowiedniego telewizora (lub podłączonego do niego dekodera), to odbiera wyłącznie programy TVP i dwa niszowe programy komercyjne. Nie ma dostępu np. do TVN czy Polsatu.

Początkowo sprawa miała wyglądać inaczej. Osoba bez właściwego sprzętu miała w ogóle stracić sygnał, ale ostatecznie TVP dostała zgodę na dłuższe nadawanie w starej technologii. Władza tłumaczyła to wojną w Ukrainie. MSWiA wyjaśniało, że w chwili zagrożenia informacje o nim będą wyświetlane w telewizorach i powinny one dotrzeć do jak największej liczby odbiorców.

Najwięcej osób skorzystało z usług poczty

Każdy, kto musi wymienić sprzęt, może skorzystać z rządowej dopłaty: 100 zł do zakupu dekodera lub 250 zł do nowego telewizora.

Najprościej wniosek można złożyć za pośrednictwem Poczty Polskiej. Właśnie taki sposób wybrało najwięcej Polaków, bo dzięki temu...

– Wsparcie w skorzystaniu z dopłat do zakupu telewizora lub dekodera można uzyskać w całej Polsce. To ważne dla osób, które nie są biegłe w obsłudze komputera lub nie posiadają łącza internetowego, które pozwoliłoby im na złożenie elektronicznego wniosku o wsparcie – informuje PP. I wylicza, że za jej pośrednictwem złożono już 500 tys. wniosków o dofinansowanie.

– A dofinansowanie zakupu odbiornika cyfrowego otrzymało dotychczas blisko 600 tysięcy osób – uzupełnia te dane rząd.

Tylko do końca 2022 roku

Trzeba pamiętać, że nie każdy sklep (stacjonarny lub internetowy) honoruje kody. Można je zrealizować w wybranych placówkach, których lista znajduje się: TUTAJ

Wnioski – przypomnijmy raz jeszcze – można składać tylko do końca roku. Więcej informacji o programie: TUTAJ

Można także wysłać pytania na adres Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub zadzwonić na infolinię pod nr. 42 253 54 30 w godz. 7-18 i w soboty w godz. 10-18.

11.12.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sg)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: O czym plotkuje się w pracy? Szef i koledzy to temat numer 1

O czym najczęściej plotkuje się w firmie? Zaskoczeń nie ma: o przyjaciołach, o szefie, o kolegach zza biurka. Niekiedy ich konsekwencje są opłakane, bo skłócają wszystkich ze wszystkimi.

Plotki w pracy są niemal codziennym rytuałem. I trudno to kontrolować, bo tam, gdzie są ludzie, dochodzi między nimi do różnych napięć, niechęci, złości. Pół biedy, jeśli takie plotki są nieszkodliwe. Bywa jednak, że ich wpływ na ogólną atmosferę w firmie jest obciążający i wpływa na pracę całego zespołu.

Seksizm lub dyskryminacja

Na przykład plotki o romansie w pracy czy czyjejś orientacji seksualnej mogą być już nie tylko przykre, ale nawet groźne. W skrajnych przypadkach ich autorzy mogą zostać posądzeni o seksizm lub dyskryminację w pracy.

Bo chociaż plotkowanie przy kawie w biurowej kuchni lub na korytarzach może wydawać się niewinne, to jednak potrafi ono narobić niezłych kłopotów. Zwłaszcza gdy się okaże, że szepnięta „na uszko” drugiej koleżance plotka w pracy obiegła zdecydowanie więcej osób, niż to planowaliśmy. Wkrótce całe biuro może wiedzieć o czymś, co miało być tajemnicą dwóch albo kilku osób.

O czym więc najczęściej plotkujemy?

Jaka wynika z opublikowanego przez Infor badania, co trzecia osoba mówi o rodzinie, 64 proc. o przyjaciołach, 58 proc. o swoim szefie, a aż 57 proc. o współpracownikach.

Co więcej, plotkują wszyscy niezależnie od wieku. Najczęściej – bo 38 proc. badanych – osoby młode w wieku od 18 do 29 lat. 33 proc. osób w wieku 30 do 44 lat przyznaje, że regularnie plotkuje. 57 proc. osób przyłapało kogoś na plotkowaniu za jego plecami.

A dlaczego plotkujemy?

– To naturalna i ludzka potrzeba. Czasem chodzi o pozbycie się frustracji – gdy panuje wśród ludzi niepokój o firmę, jej przyszłość i nasze miejsca pracy – i jest to zjawisko absolutnie nieuniknione. Czasem o zwykłą rozrywkę – poruszenia ekscytującego, frapującego tematu – tłumaczył w rozmowie z portalem Puls HR Stefan Bulaszewski, wieloletni szef HR, obecnie trener i senior coach w TTX Institute.

Plotki na cenzurowanym

To jednak powinno niepokoić każdego szefa. Bo plotki często prowadzą do konfliktów, nawet ostrych, i niepotrzebnych spekulacji niekorzystnych dla wizerunku firmy.

– W firmie powinien być jasny przepływ informacji, żeby pozostawiać jak najmniej miejsca na spekulacje. Warto na bieżąco informować o planach firmy, awansach, planowanych premiach czy benefitach. W tym celu świetnie sprawdzą się takie narzędzia, jak newsletter, komunikacja mailowa, wideokonferencje – wylicza Sebastian Kopiej z agencji PR Commplace, cytowany przez Infor.

Co z tego wynika? Że kadra zarządzająca powinna promować kulturę ograniczającą takie zachowanie. Jednym z najskuteczniejszych sposobów jest otwarta komunikacja, bo skutecznie może przeciwdziałać plotkowaniu o tym, co dzieje się w firmie.

Warto jednocześnie pamiętać, że bezpodstawne pomawianie lub wyrażanie negatywnych opinii o innych współpracownikach może zakończyć się ukaraniem takiego pracownika. Prawo umożliwia bowiem pracodawcy nałożenie kary dyscyplinarnej lub rozwiązanie umowy o pracę.

09.12.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sg)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed