Klienci banków szturmują zapomniany Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. To efekt kłopotów ze spłatą kredytów ze względu na wysokie stopy procentowe.

– Spłata rat może być dla niektórych osób coraz większym obciążeniem. Znaczącą ulgą może być skorzystanie z wielu narzędzi wsparcia, które gwarantują polskie przepisy. Mogą one mieć duże znaczenie szczególnie dla tych grup kredytobiorców hipotecznych, dla których spłata rat stanowi poważne obciążenie budżetu domowego – radził kilka miesięcy temu Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Jednym z takich narzędzi są wakacje kredytowe, z których korzysta coraz więcej zadłużonych w bankach Polaków. Kolejnym – Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, który pomaga tym, którzy stracili zdolność spłaty swoich zobowiązań.

Fundusz Wsparcia Kredytobiorców

To mechanizm służący kredytobiorcom w trudnej sytuacji. O realną pomoc finansową można się starać, gdy:

- rata stanowi połowę dochodów kredytobiorców lub gdy dochód gospodarstwa domowego po odjęciu raty jest niższy niż 1200 zł na osobę (a dla jednoosobowego gospodarstwa domowego jest niższy niż 1552 zł);

- ktoś stracił pracę.

„Wsparcie jest przyznawane na okres maksymalnie 3 lat, jest wypłacane w miesięcznych transzach, które wynoszą tyle, ile rata kredytu, nawet do 2 tys. zł miesięcznie. Spłata tej pożyczki odbywa się w 144 nieoprocentowanych ratach, z których część, czyli 44 raty, może zostać umorzona, jeśli pozostałe 100 rat jest spłaconych w terminie” – przypomina UOKiK.

Teraz zapomniany od lat fundusz cieszy się wyjątkowo dużą popularnością.

Rekordowe wypłaty z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców

W tym roku Polacy podpisali już 7,6 tys. umów o pomoc w ramach Funduszu Wsparcia Kredytobiorców – informuje next.gazeta.pl. Dla porównania – w latach 2016-2021 złożono łącznie niespełna 1,3 tys. wniosków, blisko sześciokrotnie mniej niż w tym roku.

Na pomoc tym 7,6 tys. osób fundusz przeznaczy w tym roku aż 482 miliony złotych. W latach 2016-2021 było to 38 mln zł.

Szczyt zainteresowania Funduszem Wsparcia Kredytobiorców przypadł w lipcu. Fundusz wypłacił wtedy pomoc 117,7 mln zł.

01.12.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

Ministerstwo Zdrowia chce wprowadzić zmiany legislacyjne, których celem jest większe zaangażowanie aptek w proces szczepień na grypę. Skierowanie będzie mógł wystawić farmaceuta – donosi na swych łamach Prawo.pl.

Prawo.pl przypomniało, że minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiadając zmiany w prawie podkreślił zwiększająca się obecnie liczbę przypadków grypy.

    „Mamy powyżej 100 tys. zakażeń tygodniowo w ostatnim czasie” – zaznaczył minister.

Tymczasem w przypadku Covid-19 w Polsce odnotowuje się kilkaset przypadków dziennie (w poniedziałek były to 763 zakażenia). Grypa jest więc bardziej niebezpieczna niż Covid-19.  

Jednocześnie, na co zwracają uwagę cytowani przez Prawo.pl eksperci, największa liczba zachorowań na grypę przypada na początku roku: w styczniu, lutym i marcu.

    „Dane są tym bardziej niepokojące, ponieważ jesteśmy jeszcze przed szczytem zakażeń, który najpewniej nałoży się na kolejną falę zachorowań na Covid-19. Jest to ostatni moment na podjęcie decyzji, które pozwolą na zabezpieczenie pacjentów przed zbliżającym się szczytem zachorowań” - napisali do ministra zdrowia konsultanci krajowi do spraw pediatrii, zdrowia publicznego, medycyny rodzinnej, epidemiologii oraz przewodniczący rady programowej Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy.

Obecnie do szczepienia przeciwko grypie w aptece potrzebna jest recepta, której jednak nie może wystawić farmaceuta. Minister zdrowia zapowiedział, że to ma się zmienić, farmaceuci zyskają uprawnienia do wystawiania skierowań na szczepienie - przypomina Prawo.pl.

Koalicja na rzecz szczepień w aptekach (Ogólnopolski Programu Zwalczania Grypy, Naczelna Izba Aptekarska oraz Związek Zawodowy Pracowników Farmacji) podkreśla, że to rozwiązanie jest powszechne zagranicą.

    „To rozwiązanie, funkcjonujące już w trzynastu europejskich krajach, przynosi pozytywne skutki pod postacią wzrostu liczby wykonanych szczepień – zarówno w aptekach, jak i w przychodniach - zaznacza.
- Wzmocnienie roli farmaceutów w systemie ochrony zdrowia jest zdecydowaną odpowiedzią na odciążenie polskiej służby zdrowia, szczególnie w zakresie profilaktyki chorób zakaźnych" – podkreśla cytowana przez Prawo.pl Koalicja na rzecz szczepień w aptekach.

01.12.2022 Niedziela.BE // źródło informacji: PAP MediaRoom // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

Zarząd szwedzkiej sieci sklepów z ubraniami H&M zapowiedział wprowadzenie „globalnego programu redukcji kosztów”. Przełoży się to między innymi na zmniejszenie zatrudnienia, być może także w Belgii.

W komunikacie opublikowanym na stronie internetowej właściciela H&M poinformowano, że liczba pracowników ma się zmniejszyć o około 1,5 tys.

- Program redukcji kosztów i zwiększenia efektywności, który niedawno rozpoczęliśmy, będzie oznaczać zmiany organizacyjne i zdajemy sobie sprawę, że dotknie także niektórych pracowników. Będziemy ich wspierać w znalezieniu dla nich najlepszych rozwiązań na przyszłość - powiedziała Helena Helmersson, szefowa Hennes & Mauritz AB.

Firma ma nadzieję, że dzięki restrukturyzacji uda się zmniejszyć roczne koszty o około 182 mln euro. Skutki restrukturyzacji mają być zauważalne w drugiej połowie przyszłego roku - poinformował flamandzki dziennik „Het Laatste Nieuws”.

Nie wiadomo jeszcze dokładnie, o ile zmniejszy się zatrudnienie H&M w poszczególnych krajach. Rzecznik prasowy H&M, w odpowiedzi na pytanie holenderskiego portalu nu.nl, podkreślił jednak, że restrukturyzacja obejmie całą firmę. Może więc dojść także do zwolnień w Belgii.

Na całym świecie działa w sumie ponad 4,1 tys. sklepów H&M. Spółka ta posiada także inne marki, takie jak COS, Monki czy Weekday oraz sklepy internetowe. W sumie ma ponad 4,8 tys. sklepów. Firma jest aktywna w 75 krajach i zatrudnia około 155 tys. ludzi, czytamy w „Het Laatste Nieuws”.

W Belgii jest 61 sklepów H&M oraz 15 sklepów innych marek należących do tej grupy.

01.12.2022 Niedziela.BE // fot. ProximaCentauri1 / Shutterstock.com
 
(łk)

W minionych miesiącach (prawie) wszystko podrożało - nie jest więc wielkim zaskoczeniem, że także za ubezpieczenie od pożaru zapłacimy więcej.

W przyszłym roku składki na ubezpieczenie od pożaru pójdą w górę o prawie 11% - poinformował dziennik „L’Echo”.

Wysokość opłat za ubezpieczenie nieruchomości na wypadek pożaru jest uzależniona od tzw. wskaźnika Abex. Wskaźnik ten obliczany jest dwa razy do roku (w maju i w listopadzie), a jego wysokość zależy od średnich cen materiałów budowlanych.

W związku z wysoką inflacją i rekordowo wysokimi cenami energii w minionych miesiącach materiały budowlane znacząco podrożały. W efekcie wskaźnik Abex poszedł w listopadzie tego roku znacząco w górę i osiągnął poziom 1.004 punktów. Dla porównania: w listopadzie roku ubiegłego było to 906.

Wskaźnik Abex zwiększył się więc w ciągu roku aż o 10,8% - czytamy we flamandzkim dzienniku „Het Laatste Nieuws”. To jeden z największych taich wzrostów w historii tego wskaźnika. W minionych miesiącach mocno podożały przede wszystkim drewno, materiały izolacyjne i żelazo.

Ubezpieczyciele teoretycznie nie muszą dostosowywać cen ubezpieczeń od pożaru do tego wskaźnika, ale około 98% z nich to jednak robi. Należy więc zakładać, że od poczatku 2023 r. większość ubezpieczeń nieruchomości od pożaru będzie kosztować w Belgii o około 11% więcej niż jest to obecnie.

01.12.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.
 
(łk)