Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Najtańsze zakupy zrobisz w tych sklepach. Ten sam lider po raz trzeci
Ojciec jako żywiciel rodziny – stereotyp silny również w Belgii
Prawdziwa pamięć czy fikcyjny produkt? Skandal z Renee Salt i „książkami duchów”
Belgia: 4 na 10 osób nigdy nie korzysta z AI w pracy
Wojna: Trump obwinia Putina: przełom w narracji o wojnie
Niemcy: 200 policjantów podejrzanych o ekstremizm
Sport: Straszna cena kibicowania: Nowe prawo piłkarskie po zamieszkach na stadionie
Belgia: Inflacja cen żywności przekracza 4%!
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (piątek 9 maja 2025, www.PRACA.BE)
Kardynał Robert Francis Prevost z USA został wybrany nowym papieżem i przyjął imię Leon XIV
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Rak w polskim kinie. Jaka to historia?

Polacy czerpią wiedzę o chorobach nowotworowych najczęściej z nienaukowych źródeł, przekonań ludowych i kultury popularnej. Nadal, jako społeczeństwo niewiele o nich wiemy. Pokutują stereotypy, a to potęguje lęk. Temat chorób nowotworowych pojawia się również w polskich filmach, które raczej nie są opowieściami z happy endem. Czy powinniśmy budować na ich podstawie obraz onkologicznej rzeczywistości?

„Badania socjologiczne, także w Polsce, pokazują, że znaczna część społeczeństwa polskiego, ale nie tylko, czerpie wiedzę na temat chorób onkologicznych nie tyle ze źródeł naukowych (…), ale głównym źródłem wiedzy czy przekonań Polaków są źródła nienaukowe, w tym myślenie potoczne, wiedza zdroworozsądkowa, przekonania ludowe, a także kultura popularna” - zaznaczył dr hab. Jan Domaradzki z Katedry Nauk Społecznych i Humanistycznych Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu w czasie swojego wystąpienia pt. „Obrazy chorób onkologicznych w polskiej kinematografii. Rola kultury popularnej w kształtowaniu społecznego obrazu raka”.

Rak nie tylko w medycynie

Socjolog zaznaczył, że w kulturze popularnej rak „funkcjonuje jako swoista metafora czegoś złego, niepożądanego, niepokojącego”. Tego pojęcia używa się dość często i niekoniecznie ma to związek z medycyną.

„Korupcja powszechnie jest określana jako nowotwór, który toczy życie polityczne w Polsce czy na świecie. To sprawia, że w kulturze, również polskiej, funkcjonuje bardzo wiele negatywnych stereotypów onkologicznych” - podał przykład socjolog. Dodał, że nadal w społeczeństwie słyszy się pewne utarte przekonania na temat nowotworów.

„Często mamy przekonanie, że nowotwór zawsze boli i lepiej raka nie dotykać, gdyż wszystkie zabiegi chirurgiczne, interwencje medyczne mogą przyspieszyć procesy nowotworowe. Dlatego lepiej raka zostawić w spokoju” - wyliczył kolejne stereotypy socjolog. To wszystko sprawia, że często mamy do czynienia z rakofobią (ang.cancerophobia), czyli stanem, w którym odczuwamy nadmierny lęk przed chorobą onkologiczną, co może prowadzić do zaniedbywania profilaktyki czy diagnostyki.

Ten cały kontekst społeczno-kulturowy - jak wskazał socjolog - skłonił go do przeprowadzenia analizy. Jej wyniki przedstawił podczas Letniej Akademii Onkologicznej dla Dziennikarzy 2023.

„Postawiłem kilka pytań badawczych, by zobaczyć jaki obraz, a raczej obrazy raka wyłaniają się z polskiej kinematografii. Zastanawiałem się, czy polskie filmy mogą stanowić skuteczne narzędzie edukacji onkologicznej, czy przeciwnie - przyczyniają się do wzmocnienia rakofobii?” - podkreślił ekspert. Przyjrzał się zatem uważnie, kim jest filmowy bohater, jaki wizerunek lekarza w polskich filmach dominuje i czy poruszają one pozamedyczne aspekty choroby.

I tak w badaniu ekspert przeanalizował siedem polskich filmów pełnometrażowych, głównie dramatów, w których bohaterowie mierzą się z chorobą nowotworową. To filmy, które powstały w latach 2007-2016. Kolejno były to:

„Jasne błękitne okna” reż. Bogusław Linda (gatunek: dramat);

„Wszystko będzie dobrze” reż. Tomasz Wiszniewski (gatunek: dramat);

„33 sceny z życia” reż. Małgorzata Szumowska (gatunek: dramat);

„Nad życie”  reż. Anna Plutecka-Mesjasz (gatunek: dramat);

„Chemia” reż. Bartosz Prokopowicz (gatunek: drama);

„Żyć nie umierać” reż. Maciej Migas (gatunek: dramat/komedia);

„Moje córki krowy” reż. Kinga Dębska (gatunek: dramat/komedia).

Badaniem nie objęto dwóch ważnych filmów dotykających również tej tematyki (wyprodukowanych po 2021 roku); „Johnny” reż. Daniel Jaroszek oraz „Ania” reż. Michał Bandurski, Krystian Kuczkowski.

Niewątpliwie analizowane filmy wzbudzają bardzo silne emocje u widza. Strach, lęk, niepokój, łzy. Bohaterowie zmagają się z chorobami najczęściej już mocno zaawansowanymi, co wpływa na powielenie stereotypu, że „rak jest chorobą nieuleczalną lub trudno wyleczalną i kończy się najczęściej śmiercią”. To rak piersi, płuc, ale też te rzadsze nowotwory - mózgu (dwa przypadki) czy białaczka (jeden przypadek). W większości historie kończą się śmiercią.

Ale ten obraz przedstawiony w filmach - jak zaznaczył socjolog - bardzo odbiega od rzeczywistości. Po pierwsze dlatego, że dominują w nim nowotwory kobiece, a po drugie najczęściej są to pacjenci młodzi.

Tymczasem na raka najczęściej chorują osoby w zaawansowanym wieku, a najczęstszym nowotworem w Polsce jest rak płuca.

Ekspert zwrócił też uwagę na to, że często nie ma informacji dotyczących przyczyn choroby, a temat diagnostyki poruszany jest zdawkowo. Zachowania, które mogłyby mieć wpływ na stan zdrowia bohatera, np. palenie, nadużywanie alkoholu, sporadycznie są wiązane z przyczyną choroby.

Zarówno tytoń, jak i alkohol wydatnie podwyższają ryzyko zachorowania na choroby onkologiczne.

„Filmy rzadko pokazują samą agonię i samą śmierć, która wydaje się izolowana, co potwierdza obecną w naszej kulturze tendencję, że śmierć jest czymś obcym, zamkniętym w szpitalu. To najczęściej właśnie szpital jest miejscem śmierci w filmach” - zaznaczył socjolog.

Jeśli chodzi o samego bohatera, to są to głównie kobiety, w młodym wieku. Zazwyczaj bohaterowie są bardzo słabi, wychudzeni, żyją w bólu, niezdolni są do prowadzenia normalnego życia. Odczuwają strach, osamotnienie, a wsparcie najczęściej otrzymują od najbliższych/ rodziny.

Puste, mroczne korytarze

Niestety, kino nie pomaga w kreowaniu pozytywnego wizerunku onkologii (personelu medycznego, terapii).

„Opieka onkologiczna koncentruje się wyłącznie na aspektach biomedycznych choroby: na wykonywaniu badań diagnostycznych, jak i terapii. Nie ma praktycznie w żadnym filmie wzmianki o psychoonkologii. Brakuje również wsparcia psychologa czy psychiatry - pojawia się tylko w jednym filmie, a i tak ta opieka została zredukowana do przepisania pacjentce leków psychotropowych. Terapia ma najczęściej charakter szpitalny. Najczęstszą jej formą jest chemioterapia, zabiegi chirurgiczne oraz terapia przeciwbólowa” - wymienił socjolog.

Natomiast same szpitale i oddziały onkologiczne, które są często głównym miejscem, w którym toczy się akcja, to mroczne, często puste korytarze lub sale, w których spotykamy chorych i cierpiących ludzi.

„To wzmacnia w społeczeństwie negatywny obraz samego procesu chorowania na choroby onkologiczne” - podsumował socjolog.

Kim jest lekarz?

Co prawda w polskich analizowanych filmach pojawiają się nie tylko lekarze, ale to właśnie medycy dominują (19). Najczęściej są to mężczyźni w średnim wieku. Przeważają onkolodzy lub lekarze ogólni. Pracują w szpitalach publicznych. Większość z nich (14) nie wykazuje w ogóle zainteresowania pacjentem lub zachowuje się nieprofesjonalnie. Lekarze skoncentrowani są głównie na jednym aspekcie zdrowia pacjenta. Nie dostrzegają jego problemów emocjonalnych, psychologicznych, jego rodziny.

Sztuka to emocje, nie wiedza

Polskie kino, jednym słowem, przekazuje bardzo mało konkretnej, profesjonalnej wiedzy na temat chorób nowotworowych, ale jak zauważa dr hab. Domaradzki, jest to typowe, bo „sztuka koncentruje się raczej na wzbudzaniu emocji”.

„Kino polskie stara się raczej uwrażliwić odbiorcę na pewne psychospołeczne aspekty towarzyszące chorobom onkologicznym” - ocenia socjolog.

Jednocześnie socjolog zaznaczył, że filmy koncentrują się raczej na fizycznym wymiarze choroby, np. braku akceptacji dla własnego ciała. Ukazują też problemy z tożsamością. W jednym z filmów na przykład bohaterka wypowiada słowa, że „nie jest już kobietą”. Pojawiają się kwestie dotyczące sensu życia. Widoczne jest odizolowanie jednostki, również spowodowane tym, że bohater sam odcina się od świata. W filmach nie brakuje - na co wskazał socjolog - scen, które pokazują, jak choroba wpływa na relacje międzyludzkie i role społeczne.

„Filmy rekonstruują istniejące w społeczeństwie stereotypy raka jako choroby nagłej, niespodziewanej, tajemniczej, bolesnej, nieuleczalnej i najczęściej kończącej się śmiercią (…) Wizerunek pacjenta też odbiega od rzeczywistości, bo filmy powielają stereotyp pacjenta słabego, cierpiącego, wychudzonego i niezdolnego do normalnego życia, a obraz polskiej onkologii jest bardzo negatywny. Szpital kojarzy się ze śmiercią” - podsumował socjolog.

Nowotwory są drugą w kolejności przyczyną śmierci Polaków, zaraz po chorobach układu krążenia. Odpowiadają one za ponad 25 proc. zgonów. Z Krajowego Rejestru Nowotworów wynika, że w Polsce z chorobą onkologiczną żyje prawie 1,2 mln osób, a rocznie umiera z jej powodu 100 tys. Coraz częściej raka daje się skutecznie leczyć albo doprowadzić do takiej sytuacji, że pomimo choroby można w miarę normalnie żyć - choroba onkologiczna, jeszcze dekadę temu potencjalnie śmiertelna, staje się kolejną chorobą przewlekłą.


21.10.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: Serwis Zdrowie // fot. Serhii Yushkov, UA / shutterstock.com

(co)


WHO chce zakazać pokazywania papierosów w filmach, mediach czy książkach. O paleniu nie będą mogli pisać nawet internauci

W ciągu ostatnich dwóch dekad walka z paleniem papierosów okazała się mało efektywna, a liczba palaczy od lat zamiast spadać, stoi w miejscu. Przed listopadowym szczytem w Panamie Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) opublikowała propozycję zaostrzenia zapisów Ramowej konwencji o ograniczeniu użycia tytoniu. Nie ma w nich nic o walce z papierosami, są za to propozycje dotyczące promocji, reklamy i sponsoringu wyrobów tytoniowych. Zgodnie z nowymi wytycznymi jakiekolwiek wzmianki dotyczące palenia, nikotyny czy wyrobów tytoniowych, które pojawią się w przestrzeni publicznej, mogą podlegać karze, a nowe regulacje obejmą wszystkich – od Kowalskiego, przez platformy cyfrowe, media, po film, a nawet naukowców publikujących artykuły i raporty o skutkach palenia czy redukcji szkód z tym związanych.

– WHO proponuje totalną walkę z paleniem, polegającą de facto na wprowadzeniu cenzury, która ma objąć nie tylko aktualne treści związane z paleniem i tytoniem, ale też wszystkie światowe dzieła filmowe czy literackie pokazujące, jak dawniej wyglądało życie, jak palono papierosy. Te propozycje – po raz pierwszy w tak totalnej, radykalnej skali – oznaczają po prostu ograniczenie wolności słowa, ale i wolności informacji, ponieważ one obejmą również m.in. prezentowanie wyników badań naukowych związanych z użytkowaniem tytoniu – mówi agencji Newseria Biznes Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.

Jak podaje Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), papierosy pali ponad 1,1 mld osób. Każdego roku z tego powodu umiera na świecie ponad 8 mln ludzi, przy czym ponad 1 mln to ofiary biernego palenia. Aby zaradzić tej epidemii, państwa członkowskie WHO przyjęły w 2003 roku Ramową konwencję o ograniczeniu użycia tytoniu (WHO FCTC), która miała doprowadzić do znacznego spadku liczby palaczy na świecie. Stronami konwencji są 182 kraje, ale niektóre, jak USA, jej nie ratyfikowały. Pomimo strategii, regulacji, kampanii zdrowotnych i edukacyjnych, podwyżek akcyzy, wycofania wyrobów mentolowych czy drastycznych zdjęć na paczkach walka z papierosami okazała się mało efektywna, a liczba palaczy od lat znacząco się nie zmienia. W Polsce ostatnimi laty wręcz rośnie – według przeprowadzonego jeszcze w 2019 roku badania CBOS papierosy paliło 26 proc. dorosłych Polaków. Natomiast ostatni raport Polskiej Akademii Nauk pokazał, że w 2022 roku do codziennego palenia papierosów przyznawał się blisko już co trzeci dorosły (28,8 proc.).

Mimo niskiej efektywności walki z paleniem papierosów WHO nie ma żadnych nowych propozycji dla osób, które chcą zerwać z nałogiem. Ma inny pomysł. Przed tegorocznym szczytem FCTC, który odbędzie się między 20 a 25 listopada w Panamie, opublikowała propozycję rozszerzenia zakresu art. 13 Ramowej konwencji o ograniczeniu użycia tytoniu, który dotyczy promocji, reklamy i sponsoringu wyrobów tytoniowych. Nowe regulacje obejmą nie tylko przemysł tytoniowy i przedsiębiorstwa powiązane z tą branżą, ale też m.in. media społecznościowe, telewizję, prasę, platformy cyfrowe i streamingowe, przemysł filmowy i wydawniczy, instytucje nauki, kultury i mediów, a nawet związki zawodowe i organizacje non-profit.

– Propozycje regulacji WHO – o ile odpowiednia grupa państw zechce przyjąć te nowe rozwiązania – na dobrą sprawę będą jednak dotyczyć każdego obywatela. Zwykły Kowalski, jeśli wyrazi np. swoją opinię o produkcie tytoniowym czy elektronicznym, będzie osobą podlegającą represji, bo właśnie tak restrykcyjne są propozycje Światowej Organizacji Zdrowia – mówi Andrzej Sadowski.

WHO proponuje szeroką interpretację nowych przepisów, bez wskazywania ich granic prawnych. To zaś oznacza, że wszelkie wzmianki dotyczące palenia, nikotyny czy wyrobów tytoniowych, które pojawią się w przestrzeni publicznej, mogą być penalizowane.

Kary i grzywny mogą dotknąć np. osoby publikujące na portalach społecznościowych posty o życiu prywatnym, dotyczące korzystania z wyrobów nikotynowych albo dziennikarzy piszących o przemyśle tytoniowym czy skali nałogu w społeczeństwie, jeżeli wywiad, cytat lub artykuł zostałby uznany za treść promocyjną. Ograniczenia mogą dotknąć również kulturę, ponieważ WHO chce wymazać wszelkie wzmianki dotyczące palenia papierosów w filmach czy serialach. Użycie informacji dotyczących palenia papierosów, zdjęć czy filmów przedstawiających palaczy może zostać uznane za reklamę branży tytoniowej, a w takim wypadku platformom cyfrowym, wydawcom czy firmom medialnym będzie grozić utrata wszelkich dotacji i preferencji podatkowych, które zostały im przyznane.

– Nie sposób sobie dzisiaj wyobrazić, że próbuje się wstecznie zmieniać klasyczne dzieła filmu czy literatury albo wręcz ich zakazywać ze względu na tzw. poprawność polityczną. A w przypadku tytoniu ta poprawność polityczna będzie nawet większa niż ta, z którą mamy dzisiaj do czynienia – podkreśla prezydent Centrum im. Adama Smitha.

Propozycje wysunięte przez WHO uderzą również w biznes i swobodę prowadzenia działalności gospodarczej. Firmy i spółki giełdowe z branży tytoniowej mogą mieć problemy z informowaniem o swoich planach inwestycyjnych, publikowaniem raportów informujących np. o realizacji ich zobowiązań dotyczących ochrony środowiska czy dobrych praktykach w zarządzaniu łańcuchem dostaw, a nawet z przedstawianiem ofert pracy. De facto mogą być też narażone na odpowiedzialność prawną za publikowanie raportów okresowych i prowadzenie sprawozdawczości spółek giełdowych.

Pozbawione możliwości informowania o swoich działaniach zostaną też związki zawodowe, które nie będą mogły publikować biuletynów czy gazetek związkowych. Dlatego Pracownicy Przemysłu Tytoniowego zrzeszeni w NSZZ „S” (branża zatrudnia w Polsce ok. 100 tys. pracowników) również krytykują zalecenia WHO i wystosowali już w tej sprawie list do premiera Mateusza Morawieckiego.

– Propozycje WHO ewidentnie idą w kierunku ograniczeń czy wręcz zakazu prowadzenia działalności gospodarczej w niektórych obszarach. Dotyczy to np. osób prowadzących w Polsce plantacje tytoniu. I jeżeli na nadchodzącym szczycie WHO FCTC polski rząd podpisze się pod tymi propozycjami Światowej Organizacji Zdrowia (World Health Organisation, WHO), to najpierw powinien zakomunikować obywatelom i przedsiębiorcom, że wprowadza tak daleko idące ograniczenia – mówi Andrzej Sadowski.

Część ekspertów zauważa też, że nowe wytyczne WHO mogą paradoksalnie wręcz utrudnić walkę z nałogiem tytoniowym, która na całym świecie przyjmuje w tej chwili dwie formy. Jedna z nich to „quit or die” („rzuć lub umieraj”), która zakłada radykalne rzucenie palenia. Druga to „harm reduction” („redukcja szkód”) polegająca na ograniczaniu negatywnych skutków społecznych i zdrowotnych palenia papierosów. Powszechnie stosowaną alternatywą jest w tym przypadku substytucyjna terapia nikotynowa, w której palacz rozstaje się z tradycyjnym papierosem, ale dalej dostarcza uzależniającą nikotynę za pomocą innych produktów, takich jak e-papierosy czy podgrzewacze tytoniu albo tytoń do żucia, które nie zawierają substancji smolistych obecnych w zwykłym dymie tytoniowym. Te produkty są też traktowane jako przejściowe na drodze do rzucania nałogu.

Metodę „harm reduction”, która zakłada stopniowe odchodzenie od nikotyny, stosuje coraz więcej państw, m.in. Szwecja, Nowa Zelandia, Czechy czy Wielka Brytania. Zgodnie z regulacjami zaproponowanymi przez WHO teraz może to być zakazane – podobnie jak np. publikacja i omawianie raportów czy artykułów naukowych dotyczących skutków palenia, a także publiczna debata na ten temat.

– Trudno sobie wyobrazić, żeby w państwach, gdzie obywatele są przyzwyczajeni do korzystania z wolności słowa, doszło do tak daleko idącej cenzury, jej egzekucji i karania ludzi za przekazywanie chociażby swoich opinii dotyczących palenia tytoniu – ocenia ekspert. – Po ostatnich doświadczeniach związanych z pandemią – kiedy nawet w państwach demokratycznych doszło do daleko idących naruszeń konstytucyjnych praw obywateli – dzisiaj taka propozycja staje się realną groźbą, że zostaniemy pozbawieni znaczącej wolności. Ona zacznie się od zakazywania mówienia o paleniu i tytoniu, a potem może być rozszerzona na inne dziedziny naszych opinii i naszego życia. Dlatego doprowadzenie do takiego precedensu – pod hasłem dbania o nasze zdrowie – może przerodzić się w konstrukcje skrajnie totalitarne, którym będziemy poddawani w coraz większym stopniu.

Według ekspertów wdrożenie nowych wytycznych WHO – o ile zostaną przyjęte na nadchodzącym szczycie w Panamie – w praktyce może się jednak okazać trudne. Po pierwsze, mogą być one sprzeczne z art. 54 Konstytucji RP, który zapewnia wolność wyrażania poglądów i rozpowszechniania informacji. Po drugie, bezpośrednie zaimplementowanie ogólnych i niedoprecyzowanych wytycznych WHO – nawet jeśli poprze je Komisja Europejska – do polskiego porządku prawnego jest sprzeczne z obowiązującą procedurą legislacyjną.

– Musiałyby też powstać dedykowane organy, które kontrolują przestrzeń publiczną pod kątem takich wypowiedzi i wymierzają kary z tytułu właśnie wymienienia czy wyrażania opinii o paleniu papierosów – zauważa Andrzej Sadowski.


17.10.2023 Niedziela.BE // bron: new seria // tagi: palenie papierosów, papierosy, tytoń, branża tytoniowa, nałóg nikotynowy, alternatywne wyroby tytoniowe, podgrzewacze tytoniu, COP 10 w Panamie, Ramowa konwencja o ograniczeniu użycia tytoniu, World Health Organisation, WHO, Światowej Organizacji Zdrowia // mówi: Andrzej Sadowski, prezydent, Centrum im. Adama Smitha // fot. Madcat Madlove, Tajlandia / shutterstock.com

(kp)

  • Published in Biznes
  • 0

Polska: „Zamrożenie” cen energii to mydlenie oczu. Dowodem rosnące ceny

Ceny energii elektrycznej w Polsce w ciągu roku wzrosły o około 30 proc. To najwięcej od ponad 30 lat.

Szczególnie dotknięci podwyżkami są klienci korzystający z taryf dwustrefowych. Dla nich tańsza strefa jest tańsza tylko teoretycznie, ponieważ tak naprawdę płacą nawet 180 proc. więcej. Tak wynika z analizy Bartłomieja Derskiego z portalu wysokienapiecie.pl, bazującej na danych udostępnionych przez Agencję Rynku Energii.

Wyższe limity

Przypomnijmy, że po znowelizowaniu ustawy limity zużycia energii elektrycznej, do których cena jest „zamrożona”, wynoszą już nie 2000, 2600 i 3000 kWh, tylko odpowiednio:

3000 kWh dla większości gospodarstw domowych;
3600 kWh dla gospodarstw domowych z osobami z niepełnosprawnościami;
4000 kWh dla rolników i posiadaczy Karty Dużej Rodziny.

W pierwszej połowie 2022 roku gospodarstwa domowe płaciły średnio 73,9 gr/kWh brutto, a w analogicznym okresie tego cena wzrosła do 95,7 gr za kilowatogodzinę. To koszt wszystkich składników rachunku za prąd.

Lepiej, ale nie dla obywatela

Chociaż ceny prądu zostały oficjalnie „zamrożone”, to nie do końca mamy się z czego cieszyć. Z kilku przyczyn. Zaliczamy do nich wprowadzenie akcyzy, zwiększenie podatku VAT z 5 do 23 proc. oraz podniesienie stawki w przypadku zużycia ponad limit podniesiony niedawno z 2000 do 3000 kWh w podstawowej wersji.

„Realny koszt ogrzewania mieszkania prądem w tym roku jest więc niemal trzykrotnie wyższy. Rodzina zużywająca na cele grzewcze 5000 kWh (małe ocieplone mieszkanie), wydawała w ubiegłym roku na to 1900 zł brutto (z dystrybucją), a w tym roku zapłaci 4700 zł brutto (plus za zużycie energii na potrzeby sprzętów domowych itp.)” – poinformował serwis wysokienapiecie.pl.

18.10.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sp)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Znów chcą dzielić Polaków. Tym razem administracyjnie

W 1999 roku w Polsce doszło do dużej zmiany w administracji terytorialnej. Głównie za sprawą zmniejszenia liczby województw do 16. Gotowa jest już propozycja kolejnej rewolucji.

Dr Łukasz Zaborowski propozycję zmiany obowiązującego podziału zaprezentował w raporcie „Korekta układu województw – ku równowadze rozwoju” opublikowanym przez Instytut Sobieskiego.

Nowa wizja

Według Zaborowskiego aktualna struktura administracyjna Polski skupia się na największych miastach i pomija mniejsze regiony. Jego celem jest reaktywacja średnich regionów, ze szczególnym uwzględnieniem obszarów miejskich.

W swoim raporcie przedstawił cztery wersje nowego podziału administracyjnego Polski.

Wariant I: minimalny

W tym wariancie nie zwiększamy liczby województw, ale zmniejszamy obszar największego z nich – mazowieckiego. Około połowy jego terytorium zostaje przemieszczone do województw sąsiednich.

Wariant II: umiarkowany

W drugim wariancie powstają nowe województwa, które liczbą ludności i strukturą klasycznego regionu węzłowego nawiązują do obecnego układu. Za najbardziej brakującą jednostkę w strukturze osadniczej kraju autor uznał województwo kaliskie.

Wariant III: równoważący

Na tę opcję składają się 22 województwa. W wariancie zachodzi dalej idące ograniczenie terytorialne województw głównych ośrodków metropolitalnych. Obok nich powstają większe powierzchniowo województwa wieloośrodkowe, współtworzone przez drugorzędne miasta regionalne – tłumaczy autor.

Wariant IV: makroregionalny

Ta opcja zakłada, że makroregionalne jednostki (12) oparte są na wielkoskalowych układach osadniczych. Ich rdzenie to ośrodki metropolitalne uzupełnione na ścianie wschodniej miastami o znaczeniu ponadregionalnym – stwierdził Zaborowski.

Koncepcje Łukasza Zaborowskiego wprowadzają świeże spojrzenie na aktualny podział administracyjny Polski. Każdy z wariantów to inne podejście do reorganizacji – od niewielkich korekt po gruntowną zmianę obecnej struktury. Czas pokaże, czy i ewentualnie który z tych pomysłów z teorii zostanie przekuty w praktykę.

17.10.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sp)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed