Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Eurowizja - na kogo zagłosowała Belgia? Były punkty dla Polski?
Polska: Chaos i znakoza na polskich drogach. Ani jednej trasy dobrze oznaczonej
Belgia: Dwie osoby ranne w wypadku w Brukseli
Polska: Zarobić na truskawkach. Lepiej zbierać, czy sprzedawać? Takie są stawki
Lawina w Szwajcarii. Dwie osoby nie żyją, wśród rannych Belgijka
Wybory 2025. Kto był tuńczykiem, a kto hulajnogą? Tak było na „ryneczku”
Temat dnia: Kto nowym prezydentem Polski? Tak zagłosowali Polacy w Belgii
Polskie firmy odczułyby nagłe zniknięcie obcokrajowców z rynku
Słowo dnia: President
Belgia: Jedna osoba ranna w strzelaninie w Anderlechcie
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Przełomowy wynalazek Polaka. Policja jest nim zachwycona

Powinno być powszechne – mówią policjanci o rozwiązaniu Rafała Topolewskiego. I dodają, że urządzenie powinno stać na każdym skrzyżowaniu drogi rowerowej z jezdnią dla samochodów.

Tym wynalazkiem zachwycają się już nie tylko dziennikarze, rowerzyści, ale także policjanci. Mowa o BikeWatch – rozwiązaniu, które opracował Rafał Topolewski.

Jedni do drugich maja pretensje

Na polskich ulicach od dawna trwa nieracjonalna walka między rowerzystami a kierowcami. Nie ma co obarczać kogoś za to winą, ale trzeba przyznać, że rowerzyści mają często wiele pretensji do kierowców aut, a ci z kolei często nie znoszą pedałujących.

Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest nagłe wyjechanie na jezdnię rowerzysty. Wielu z nich szusuje wprost (mając oczywiście na wyznaczonych przejazdach pierwszeństwo), nie rozglądając się na boki. Wielu kierowców nie zachowuje także odpowiedniej ostrożności, kiedy zbliżają się do miejsca styku jezdni z drogą dla rowerów. W obu takich przypadkach o wypadki nietrudno.

BikeWatch: kosz na śmieci z panelem

I tu właśnie potrzebny jest BikeWatch Topolewskiego. Wygląda jak kosz na śmieci ze sterczącym w górę panelem słonecznym. Ale zadanie BikeWatch jest dużo ważniejsze. Otóż ma ostrzegać kierowców przed zbliżającym się rowerzystą.

Ten kosz wyposażony jest w czujnik, który namierza rowerzystów z odległości 15-20 metrów. Urządzenie znajdujące się w pobliżu skrzyżowania jezdni z droga rowerową jest wyposażone w sygnalizatory. Gdy zbliża się rower, zapala się czerwony sygnał, który widzi kierowca. Nawet gdy cyklista jest poza zasięgiem jego wzroku.

– Przeprowadziliśmy setki symulacji, testów i prób, odbyliśmy dziesiątki konsultacji – mówi cytowany w Interii Rafał Topolewski.

I dodaje: – Nie tylko samo urządzenie musiało spełnić restrykcyjne normy, ale również cały proces zabezpieczenia pomysłu przed ewentualnymi naruszeniami praw autorskich i patentowych.

Na każdym skrzyżowaniu jezdni i drogi rowerowej

Opracowanie BikeWatch trwało 9 miesięcy i swoje zdanie mogli wyrazić najróżniejsi specjaliści. Kierowcy, rowerzyści i policjanci, a także urzędnicy zajmujący się bezpieczeństwem ruchu w Bydgoszczy. Topolewski przekonuje, że urzędnicy chcieliby BikeWatch na skrzyżowaniach.

– Pracownicy policji, z którymi się konsultowałem, ocenili, że takie rozwiązanie powinno być zastosowane na każdym skrzyżowaniu jezdni i drogi rowerowej w Polsce – dodaje wynalazca.

Link: TUTAJ

30.09.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. materiały prasowe

(sw)


Polska: Policyjne narkotesty przekłamują wyniki

W niektórych komendach testy pokazywały błędny wynik nawet w 80 proc. przypadków. Narkotesty używane przez policję są do niczego.

„Wszystkie zakupione przez Policję wielopanelowe urządzenia jednorazowego użytku do wstępnego wykrywania w ślinie osób kierujących pojazdami lub innych osób środków działających podobnie do alkoholu (narkotesty) muszą spełniać wymagania określone przepisami rozporządzenia ministra zdrowia z dnia 11 czerwca 2003 r. w sprawie wykazu środków działających podobnie do alkoholu oraz warunków i sposobu przeprowadzania badań na ich obecność w organizmie (...), w tym posiadać świadectwo dopuszczenia typu wydane przez Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna w Krakowie (IES)” – tak w 2012 roku w odpowiedzi na interpelację poselską Michał Deskur, ówczesny wiceminister MSWiA.

Przez lata nikt głośno nie zgłaszał wątpliwości co do jakości działania narkotestów. Wydawało się, że ich wyniki są pewne. Musiało tak być, skoro powszechnie używa ich policja.

Są do niczego

Teraz śledztwo Onetu pokazuje, że testy nie nadają się o użycia. Fałszują wyniki i to na potężna skalę.

„Błędne odczyty wykazano w 60 proc., a w niektórych komendach nawet w ponad 80 proc. badań” – alarmuje portal.

Mowa o zestawach AquilaScan WDTP-10. Analizują one ślinę osoby, od której została pobrana próbka. Urządzenie ma wykrywać m.in. marihuanę, amfetaminę, kokainę, opiaty, ekstazy.

Jeżeli test wyjdzie pozytywnie, a kierowca nie zgadza się z wynikiem, może zażądać analizy przeprowadzonej w szpitalnym laboratorium. I okazuje się, że aż 60 proc. wyników pozytywnych (z testów policyjnych) w szpitalu okazują się błędne.

„Tak wynika z analiz wykonanych w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach oraz w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Policji” – podkreśla portal.

Afera wyszła na jaw podczas policyjnego szkolenia na Śląsku. Jeden z policjantów podczas zajęć poddał się testowi. Wyszedł pozytywnie. Mundurowy został zawieszony. Dopiero gdy okazało się, że jest czysty, zaczęto sprawdzać same testy.

Fatalne wyniki

Okazało się, że testy kłamią na potęgę. Najgorzej było w Cieszynie, gdzie od lipca do 31 grudnia 2021 r. na 17 pozytywnych testów aż 14 okazało się niepotwierdzonych.

Sprawa dotyczy nie tylko Śląska, bo zastrzeżenia mieli i zgłaszali komendanci także z innych regionów Polski. Efekt? Żaden. Komenda Główna Policji, wiedząc o wadach testów, nie wycofała ich jednak  i nie zabroniła policjantom ich używania.

Teraz Onet zapytał o to KGP. Odpowiedzi nie otrzymał.

26.09.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. policja

(sw)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Skoro leki są darmowe, to czemu muszę płacić? Sprawdź, kto i kiedy nie musi

Wielu seniorów nie kryje zawodu cenami „darmowych” leków. Bo na liście znalazły się tylko niektóre i co więcej – nie wszyscy je kupią. Jak zatem bezpiecznie korzystać z tej możliwości?

„Mnożą się przypadki seniorów, zawiedzionych programem Darmowe Leki. Wykupując recepty, okazuje się, że muszą zapłacić „paragony grozy”. Jeden z nich z Rybnika zapłacił ponad 435 zł” – czytamy w Superbiz.

Skąd to rozczarowanie? Otóż nie jest tak, o czym z jakiegoś powodu było przekonanych wielu seniorów, że po wejściu ustawy w życie wszystkie leki kupią za darmo. Bo nie kupią.

Co więcej, obowiązuje wiele innych obostrzeń. Bo wiek nie jest jedynym kryterium uprawniającym do zakupu leku za darmo.

Tylko leki na receptę

Ustawa o darmowych lekach, która weszła w życie we wrześniu, rozszerzyła listę osób (wcześniej przysługiwała osobom 75 plus), które mogą kupić darmowe leki z listy Ministerstwa Zdrowia. Teraz są one dostępne dla osób od 65 roku życia oraz dla dzieci i nastolatków do 18 roku życia.

Przy czym – to ważne – za darmo są tylko leki na receptę. Chodzi o leki przepisane przez lekarza i znajdujące się w specjalnym wykazie leków refundowanych. Dla dzieci jest ich ponad 2800, dla seniorów – ponad 3800.

Oznacza to, że za leki bez recepty nadal trzeba płacić. Chodzi m.in. o leki przeciwbólowe, preparaty witaminowe czy suplementy diety.

Dwie listy

Na liście darmowych leków dla seniorów znalazły się m.in. leki na:

•  cukrzycę typu 2,
•  nadciśnienie tętnicze,
•  depresję,
•  leki przeciwzakrzepowe,
•  leki hormonalne,
•  preparaty na alergie.

Lista przeznaczona dla dzieci i nastolatków jest krótsza i zawiera leki m.in. na:

•  astmę,
•  alergie,
•  grypę,
•  zakażenia bakteryjne (w tym antybiotyki).

Do tej pory z wcześniejszego programu bezpłatnych leków refundowanych skorzystało ok. 4 mln seniorów w wieku 75 plus. Po wejściu w życie nowych przepisów liczba ta ma wzrosnąć do ok. 16 mln osób.

To trzeba wiedzieć!

Jak przypomina Superbiz, program darmowych leków zaczął obowiązywać we wrześniu i nie obejmuje recept wypisanych wcześniej. Co to znaczy?

Że jeżeli przyjdziemy do apteki z receptą np. z czerwca czy lipca, to nawet jeśli lek jest już na ministerialnej liście, to i tak zapłacimy za niego 100 proc.

Kolejne ograniczenie. Żeby otrzymać darmowy lek, pacjent musi kwalifikować się do jego otrzymania. A decyzja należy do lekarza. Na przykład – jak wyjaśnia serwis – jeśli dany lek jest przepisywany pacjentom na dwie różne choroby, może być refundowany tylko z powodu jednej z nich.

Co więcej – nie każdy lekarz ma prawo wystawić taką receptę. Musi mieć podpisaną umowę z NFZ. Dlatego najlepiej zapytać go o to na początku wizyty.

26.09.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

Polska: Nowe przepisy na sms-owe oszustwa. Obowiązują już od dzisiaj

W poniedziałek 25 września w życie wchodzą przepisy, które mają utrudnić życie sms-owym oszustom. Firmy, które chcą klientom wysyłać informacje, muszą wpisać się na urzędową listę.

CERT to specjalna jednostka pilnująca bezpieczeństwa w sieci. Nie tylko internetowej, ale także telekomunikacyjnej.

322 tysiące zgłoszeń

„Tylko w 2022 zespół CERT Polska, który zajmuje się monitorowaniem polskiej cyberprzestrzeni, odebrał ponad 322 tysiące zgłoszeń dotyczących podejrzanych zjawisk w sieci. Większość z nich stanowiły sms-y z linkami. Ich tematyka się różniła – czasem chodziło o dopłatę do paczki, innym razem o niezapłacony rachunek za elektryczność czy zwrot podatku. Mechanizm działania zawsze był jednak podobny” – informują eksperci.

I dodają, że zazwyczaj są to informacje zawierające treści, które sprawiają, że odbiorca czuje presję czasu. Że musi szybko podjąć decyzję. Że jeżeli nie kliknie teraz w przysłany link, to zostanie pozbawiony wszystkich swoich pieniędzy z konta.

Nowe prawo

Dziś (25 września) w życie wchodzą przepisy, które mają chronić nas przed oszustami używających do swoich przestępstw sms-ów. Chodzi o dwie metody:

smishing – czyli fałszywe sms-y pochodzące od kuriera, banku czy instytucji publicznej, które zawierają np. link do strony internetowej zachęcającej do podania danych osobowych czy przelania pieniędzy;
spoofing – czyli podszywanie się pod numer telefonu zaufanej instytucji czy innej osoby i próba zastraszenia ofiary, wyłudzenia pieniędzy lub danych osobowych.

Nowe przepisy zawiera ustawa o zwalczaniu nadużyć w komunikacji elektronicznej.

Specjalny wykaz numerów

Nowe rozwiązania wydają się proste, ale skuteczne. Numery oszustów będą blokowane przez operatorów sieci. Oznacza to, że przestępcy stracą możliwość „polowania” na ofiary.

Po drugie – powstanie baza podejrzanie brzmiących treści i każdy sms, który będzie zawierał tego typu informacje, zostanie zablokowany – nie dotrze do adresata.

Dodatkowo Urząd Kontroli Elektronicznej będzie w posiadaniu specjalnego wykazu numerów, który ma ograniczyć możliwość podszywania się pod urzędy czy banki.

Sms-y tylko za zgodą

UKE uczula, że firma, która będzie chciała klientom wysłać jakieś sms-y, musi mieć na to specjalna zgodę.

„Zgodnie z art. 14 ustawy podmiot publiczny będzie mógł zlecać usługę wysyłania krótkich wiadomości tekstowych wyłącznie integratorowi usług SMS wpisanemu do wykazu prowadzonego przez Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej” – brzmi odpowiedni zapis ustawy.

25.09.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed