Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Za chwilę do tych specjalistów pójdziemy już bez skierowania
Belgia: Autonomiczne autobusy już w Leuven!
Polska: Biedronka zmienia system parkowania. Znikną biletomaty
Temat dnia: Belgia zalegalizuje... gaz pieprzowy?!
Polska: Mobilizacja. Te osoby mogą być powołane w pierwszej kolejności
Słowo dnia: Ziekteverlof
Belgia: Powolny jak... belgijski student?
Belgia: W Belgii prognozowana długość życia dłuższa niż w Polsce…
Polska: To zrobi Polak, kiedy butelkomat zwróci mu butelkę. Sondaż
Belgia: Drugi dom w Hiszpanii? Tylu Belgów już kupiło
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Nieznajomość definicji skrzyżowania może kosztować kierowców nawet 1000 złotych

Ministerstwo Infrastruktury zmieniło przepisy i teraz nawet policja ma problem z ich zrozumieniem. Dla kierowcy może się to jednak skończyć mandatem w wysokości 1000 zł.

Skąd ten problem? Z nowelizacji przepisów, jakiej dokonało Ministerstwo Infrastruktury. Teraz skrzyżowanie to: „część drogi będąca połączeniem dróg albo jezdni jednej drogi w jednym poziomie, z wyjątkiem połączenia drogi o nawierzchni twardej z drogą o nawierzchni gruntowej lub z drogą wewnętrzną”.

Poprzednia wersja była bardziej rozbudowana, ale paradoksalnie czytelniejsza. W starej formie skrzyżowanie to „przecięcie się w jednym poziomie dróg mających jezdnię, ich połączenie lub rozwidlenie, łącznie z powierzchniami utworzonymi przez takie przecięcia, połączenia lub rozwidlenia; określenie to nie dotyczy przecięcia, połączenia lub rozwidlenia drogi twardej z drogą gruntową, z drogą stanowiącą dojazd do obiektu znajdującego się przy drodze lub z drogą wewnętrzną”.

Zmiana jest na tyle istotna, że zgodnie z nową definicją kierowca, jadąc przez skrzyżowanie, musi np. zwolnić do 50 km/h. Nie może też w tym miejscu wyprzedzać, ani się zatrzymywać, a o parkowaniu niech lepiej nie myśli. Nowa definicja nazywa skrzyżowaniem również łączenia się jezdni jednej drogi, czyli w praktyce skrzyżowaniem jest pojedyncza droga. Choć logika podpowiada, że powinny być przynajmniej dwie.

Dlatego kierowcy narażeni są na mandaty. Te najsurowsze mogą wynieść nawet 1000 zł. Tak będzie przy wyprzedzaniu „na skrzyżowaniu”.

Okazuje się, że nie tylko kierowcy mają problem. Bo policja też się głowi, co zrobić z nowymi przepisami.

– Nowelizacja pogmatwała wiele przepisów ustawy Prawo o ruchu drogowym, a kierowca powinien wiedzieć, czy dane miejsce jest na przykład skrzyżowaniem czy nie jest, żeby wiedzieć, jak ma się poprawnie zachować w danej sytuacji  – powiedział serwisowi Prawo.pl Mariusz Wasiak, ekspert z zakresu ruchu drogowego z Komendy Głównej Policji i dodał: – Policja już skierowała do ministra infrastruktury pismo, wskazując w nim swoje wątpliwości, i teraz czeka na informację zwrotną.

01.10.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

 

Polska: Przemysław Czarnek przeprasza za słowa o LGBT

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek publicznie przeprosił za słowa, jakie wypowiedział pod adresem osób LGBT. Wiadomość opublikował w internecie.

– Ja, niżej podpisany Przemysław Czarnek, Minister Edukacji i Nauki, wycofuję się ze swoich słów, które padły 13 czerwca 2020 roku na antenie TVP Info oraz 3 sierpnia 2020 roku na antenie Radia Maryja, pozostając jednocześnie przy swoich poglądach – napisał w dziś rano (28 września) w mediach społecznościowych Przemysław Czarnek.

I dodał: – Moją intencją nie było urażenie kogokolwiek, w tym także osób ze społeczności LGBT+, w szczególności Pana prof. Jakuba Urbanika. Uznaję, że sposób sformułowania wypowiedzi spowodował, że Pan prof. Jakub Urbanik odebrał je osobiście, co nie było moją intencją, za co Pana prof. Jakuba Urbanika bardzo przepraszam [pisownia oryginalna].

Na końcu postu jest jeszcze dopisek: Warszawa, 21 lipca 2022 roku Przemysław Czarnek

Kim jest prof. Jakub Urbaniak?

To wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego. Pozwał Czarnka za homofobiczne wypowiedzi w TVP Info i Radiu Maryja. Profesor domagał się przeprosin w TVP, TVN, „Gazecie Wyborczej” i „Gazecie Polskiej” oraz wpłaty 20 tys. zł na stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza. Za co?

Otóż w czasie kampanii prezydenckiej w 2020 roku Czarnek powiedział: „Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją”.

Z kolei 3 sierpnia na antenie Radia Maryja Czarnek ocenił, że „nie ma wątpliwości, że cała ta ideologia LGBT wyrastająca z neomarksizmu (a ten z marksizmu) pochodzi z tego samego korzenia, co niemiecki narodowy socjalizm hitlerowski, który jest odpowiedzialny za wszelkie zło II wojny światowej, zniszczenie Warszawy i zamordowanie powstańców”.

–  Nikt nie może posługiwać się takim językiem. Zwłaszcza zaś nauczyciel akademicki, bo jego podstawowym obowiązkiem jest chronienie swoich studentów. Nie wolno mu nikogo wykluczać – mówił profesor Jakub Urbaniak, gdy pozywał jesienią 2020 roku Czarnka.

28.09.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. gov.pl / screen

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Dlaczego w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci?

W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. Najwyraźniej rodzina i dzieci wypadły z listy życiowych priorytetów młodych ludzi. Nie bez wpływu jest także sytuacja finansowa kraju.

Według prognoz europejskiego urzędu statystycznego w 2100 roku Polska będzie miała tylko 27,7 mln obywateli. O ponad 10 mln mniej niż dziś. Powód? Rodzi się za mało dzieci.

Potwierdzają to dane GUS. W tym roku z miesiąca na miesiąc rodziło się mniej dzieci niż rok wcześniej. Łącznie – od stycznia do lipca – przyszło ich na świat o 13 tys. (7 proc.) mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku.  

– W ciągu ostatnich 12 miesięcy urodziło się 357,5 tys. Najmniej od 15 lat – podsumował na Twitterze ekonomista Rafał Mundry.

Naukowcy: nie ma szans na odbudowę dzietności

Zdaniem naukowców na taką sytuację składa się wiele czynników, m.in. pandemia. Ale boimy się nie tylko o zdrowie, również o sytuację finansową, utratę pracy czy nieprzewidziane skutki decyzji rządzących.

Poza tym… – Spadek liczby urodzeń w zasadzie był nieunikniony – powiedział dziennikowi.pl prof. Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego. – Liczba urodzeń zależy od liczby kobiet, które mogą być matkami. A tych w wieku od 25 do 35 lat jest coraz mniej. To, co dziś obserwujemy, jest konsekwencją sytuacji demograficznej w

Polsce sprzed trzech dekad. Wtedy urodziło się mniej dzieci, czyli dzisiejszych potencjalnych matek, a więc i teraz siłą rzeczy będzie się rodzić mniej dzieci.

Zdaniem ekspertów nie ma szans na odbudowę dzietności.

Pomyślne życie? Na pewno nie rodzina i dzieci

CBOS już po raz 10 przeprowadził badanie „Młodzież 2021” (opisał je portal dziennik.pl). Zapytał uczniów ostatnich klas szkół ponadpodstawowych, co jest dla nich najważniejsze. Odsetek wskazań, że liczy się posiadanie rodziny i dzieci, jest najniższy od początku badań, czyli od 1994 r.

To priorytet dla zaledwie 33 proc. młodych. Dla porównania – w 2008 r. było to 54 proc., a w 2018 r. 42 proc.

Zdaniem prof. Szukalskiego na naszych oczach zmienia się model, w którym założenie rodziny i posiadanie potomstwa jest równoznaczne ze spełnieniem kryterium pomyślnego życia.

Dlaczego młodzi nie chcą mieć dzieci?

O odpowiedź na to pytanie gazetaprawna.pl poprosiła przedstawiciela generacji Z.

„Moje pokolenie jest oskarżane o egoizm. Bo ważne jest dla nas zdrowie psychiczne i work-life balance.

(…) Nie chcemy wydawać na świat przyszłych pokoleń, przypuszczamy, że za niedługo normą będą duszący smog, zniszczony klimat, resztki zasobów naturalnych, brak wody, żywności, a do tego anomalie pogodowe. Na własne oczy widzimy, jak mozolnie są wprowadzane działania, które mają ratować środowisko, i nie wierzymy, że w przyszłości będzie lepiej. Po co zatem sprowadzać na umierającą planetę kolejne dzieci, które będą cierpieć, ponieważ ich rodzice i dziadkowie wszystko zrujnowali?

Ja i moi znajomi z generacji Z nie planujemy w przyszłości zmieniać pieluch, odwozić córki lub syna do przedszkola, bo kompletnie nie czujemy potrzeby budowania tradycyjnej rodziny. Ważniejsze dla nas są miłość i przyjaźń. Ale nie ta, o której mówiono nam w szkole.

(…) Bardziej otwarcie niż pokolenia naszych rodziców przyznajemy się do trudnego dzieciństwa, patologii i przemocy w domu, rodziców alkoholików i innych komplikacji życia rodzinnego. Nie chcemy powielać toksycznych i szkodliwych wzorców, dlatego decyzję o założeniu tradycyjnej rodziny odkładamy na wieczne nigdy.

Na pewno nie pomaga nam też państwo – znamy swoje ograniczenia i własne możliwości, dlatego nie będziemy się decydować na potomstwo w kraju, w którym samotna matka może liczyć na 193 zł miesięcznie od państwa. Nie chcemy rodzić w państwie, które zmusza nas do sprowadzenia na świat dziecka z niepełnosprawnością lub donoszenia ciąży z martwym płodem”.

Kto będzie płacił składki na renty i emerytury?

– Jeśli nie zmieni się polityka gospodarcza i społeczna będziemy mieli coraz większe kłopoty. Pogarszać się będą nie tylko warunki rozwoju, ale i jakość życia – powiedział dziendobry.tvn.pl Jacek Męcina z Konfederacji Lewiatan .

W ostatnich 10 latach liczba ludności Polski zmniejszyła się o blisko 0,5 mln osób (474 tys.) do 38,04 mln. Liczba ludności w wieku przedprodukcyjnym spadła do 18,4 proc.

Liczba ludności w wieku produkcyjnym o ponad 5 proc.

Jedyną grupą demograficzną, której udział rośnie, są osoby w wieku poprodukcyjnym, które stanowią 22,3 proc Polaków, to wzrost o 5,4 proc.

– Kto zatem będzie płacił składki umożliwiające wypłatę emerytur i rent, skoro liczba pracujących będzie się kurczyć? – pyta Jacek Męcina.

I dodaje, że nawet boom demograficzny poprawiłby sytuację w perspektywie 20 lat, a problemy już narastają i trzeba je rozwiązywać tu i teraz. Problemy to zresztą nie tylko brak rąk do pracy, ale i niższe wpływy Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a w konsekwencji niskie emerytury i zapaść finansów publicznych.

29.09.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Brytyjskie funty do wymiany. Jeżeli masz je szufladzie, to się ich pozbądź

Bank Anglii wycofuje z obiegu część banknotów. Jak je szybko zamienić na złotówki?

Operacja nie ma nic wspólnego ze śmiercią królowej Elżbiety II. Prawdą jest, że na brytyjskich banknotach i monetach musi widnieć podobizna aktualnego władcy, czyli powinien to być Karol III, ale funtów z królową nadal można używać, bo wymiana pieniędzy na te z królem potrwa nawet dwa lata.

Mimo to już 1 października z obiegu wypadnie część banknotów, a Bank Anglii taką decyzję ogłosił już kilka miesięcy temu.

Czemu banknoty są wymieniane?

Bo to papierowe środki płatnicze, a obecnie używa się polimerowych. Są trwalsze i trudniej je podrobić.

– Większość papierowych banknotów została już wycofana. Jednak wciąż znaczna ich liczba nadal znajduje się w obiegu gospodarczym, dlatego prosimy o sprawdzenie, czy ktoś nie ma ich w domu – zaapelowała ostatnio Sarah John z Banku Anglii.

Szacuje się, że jest to wciąż ponad 300 milionów „starych” banknotów o nominale 20 funtów i 160 milionów o nominale 50 funtów. Od 1 października będzie można używać tylko nowszych wersji tych środków płatniczych.

Na pewno takie pieniądze ma wielu Polaków. A to już ostatni dzwonek, żeby je wymienić na nowsze wersje lub na złotówki. To jednak nie jest takie proste.
Polacy mają problem z pozbyciem się funtów

– Czy ktoś wie, gdzie wymienię stare funty, które z końcem września tracą ważność? W dwóch kantorach, w których pytałem nie chciano już ich przyjąć – tak brzmi jedno z internetowych ogłoszeń na Facebooku. A jest ich znacznie więcej.

– Narodowy Bank Polski nie prowadzi wymiany walut obcych – to krótki komunikat NBP, jeżeli ktoś chciałby właśnie tam pozbyć się starych pieniędzy.

Niestety sposobów na wymianę pieniędzy nie ma wiele. Można je wpłacić na konto walutowe, ale nie każdy takie posiada. W innym przypadku trzeba szukać kantorów, które zdecydują się przyjąć banknoty. Takie oferty można znaleźć także w internecie.

Jedna z firm, która prowadzi taką działalność, wycenia dziś stare funty po kursie 4,22 zł. Oficjalna stawka NBP to 5,34 zł.

Dolar za 5 złotych

Tymczasem są inne poważne zawirowania na rynku walut. Dolar amerykański we wtorek przekroczył kurs 5 złotych. Tak drogo nie było jeszcze nigdy.

Z kolei polska waluta straciła ok. 0,6 proc. do euro, które kosztuje już ponad 4,78 zł, a do franka szwajcarskiego ok. 1 proc. Ta waluta także przekroczyła już granicę 5 zł.

Wielu Polaków może teraz sądzić, że to idealny czas na kupowanie dolarów, bo mogą być jeszcze droższe. A może jednak je sprzedać walutę?

– Warto pamiętać, że dolar po 5 zł to efekt niczego innego, jak tylko kiepskich notowań euro wobec dolara. Przez ostatnie lata 1 euro przeliczało się na 1,1-1,2 dolara. Ostatnio kurs wymiany tych walut osiągnął 1:1, a ostatnio euro jest warte tylko 0,95 dolara. Trudno sobie wyobrazić, żeby na dłuższą metę takie relacje się utrzymały.

A wystarczy niewielkie umocnienie euro wobec dolara, by „zielony” wyceniany w polskiej walucie potaniał nawet o 10-20 gr – analizuje publicysta ekonomiczny Maciej Samcik na swoim blogu subiektywnieofinansach.pl.

28.09.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed