Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Rekordowa liczba studentów medycyny!
Belgia: Tutaj przeprowadza się najwięcej obcokrajowców
Belgia: Młodzi-społecznościowi… „Korzysta z nich aż 90%”
Niemcy: Coraz więcej osób żyje samotnie
Belgia: Tutaj połowa mieszkań za mniej niż 202 tys. euro
Słowo dnia: Vrijwilligerswerk
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 20 lipca 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Palimy mniej, ćwiczymy więcej, ale też częściej oglądamy tv
Belgia: Flandria osiąga wysokie wskaźniki recyklingu
Uniwersytet w Antwerpii poszukuje uczestników do badań nad bakteriami w zlewie
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Sąd skazał nieformalną liderkę antyszczepionkowców

Stało się o niej głośno, gdy przekonywała ludzi, by się nie szczepili. W końcu ogłosiła, że lekarze prowadzą „cichą eutanazję” pacjentów. Sprawa trafiła do sądu.

Zaczęło się – jak przypomina Wielkopolska Izba Lekarska – w października 2019 roku. Justyna Socha – bo o niej mowa – w mediach społecznościowych Stowarzyszenia STOP-NOP oskarżyła lekarzy anestezjologów.

Zarzuciła im, że podają pacjentom leki, które powodują ich przedwczesną śmierć. A powód? Żeby szybciej zwalniali zajmowane przez nich szpitalne łóżka.

Anestezjolog poszedł do sądu

Na ten wpis zareagował ówczesny minister zdrowia Łukasz Szumowski – zlecił złożenie do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezeskę STOP-NOP.

Takie zawiadomienie złożył również lekarz Michał Szuszkiewicz, który specjalizował się  wtedy w anestezjologii i intensywnej terapii.

W ocenie Marcina Zalewskiego, pełnomocnika anestezjologa, zmieszczony w mediach społecznościowych wpis uderzał w lekarzy.

– To w oczywisty sposób naraziło pracowników oddziałów anestezjologii i intensywnej terapii na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu lekarza. Spełniało tym samym przesłankę odpowiedzialności karnej za przestępstwo z art. 212 § 1 i 2 Kodeksu karnego – wyjaśnia na stronie WIL.

Ostatecznie sprawą zajął się sąd.

Zapadł wyrok. Socha może się teraz odwołać

„Sąd w Poznaniu uznał oskarżoną Justynę Sochę za winną zniesławienia anestezjologów. I wymierzył jej karę roku ograniczenia wolności polegającą na obowiązku wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie, a także nawiązkę w wysokości 20 tys. zł na rzecz poznańskiej fundacji służącej rozwojowi anestezjologii i intensywnej terapii dziecięcej” – poinformował WIL.

Sąd orzekł także podaniu wyroku do publicznej wiadomości. Wyrok jest nieprawomocny.

Justyna Socha jest uważana za nieformalną liderkę ruchu antyszczepionkowego.


15.10.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva / Justyna Socha FB

(sp)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Czy rodzic może z dzieckiem iść do szatni? Minister wyjaśnia

Znowu zamieszanie w szkole związane z nowymi przepisami. Tym razem do akcji wkracza Ministerstwo Sprawiedliwości. I prostuje przekłamania.

Chodzi o Standardy Ochrony Małoletnich, czyli zbiór zasad i rekomendacji nazywanych „ustawą Kamilka”. Te przepisy zaczęły działać w tym roku i dotyczą wszystkich instytucji mających styczność z dziećmi i młodzieżą – głównie szkół.

Zakaz wstępu. To kłopot w przypadku małych dzieci

Problem w tym, że wiele zapisów w nowym prawie jest niejasnych i placówki dowolnie je interpretują.

– W szkole podstawowej moich dzieci na drzwiach jest kartka z informacją, że rodzice mają zakaz wstępu do budynku. Jeżeli odprowadzają dziecko, to powinni stać w przedsionku.

Jeżeli chcą coś załatwić z nauczycielem lub w sekretariacie, to rodzic powinien przez kogoś być zaprowadzony na miejsce – mówi pani Dominika.

Kłopot to młodsze dzieci. Rodzic nie może z nimi wejść, nie może odprowadzić do szatni, nie może pomóc się przebrać, ani odprowadzić do sali.

Takie zastrzeżenia są zgłaszane w całej Polsce.

Kuratoria zapewniają, że nie chcą karać, tylko wspomagać

„Mama chce odebrać syna ze świetlicy. Wchodzi do szkoły około 12. Idzie w kierunku świetlicy. W połowie drogi do świetlicy pracownik szkoły zwraca jej niegrzecznie uwagę, że nie ma prawa wejść do szkoły. I powinna nacisnąć guziczek domofonu i czekać, aż ktoś do niej wyjdzie. Pracownik powołuje się na zarządzenie dyrektora szkoły wydane na podstawie ustawy Lex Kamilek” – pisze infor.pl.

I przypomina, że ministra edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała, że w październiku kuratoria mają kontrolować szkoły i wyjaśniać wątpliwości.

„Nie chcemy nikogo karać od razu, nie mamy takiego założenia. (...) Naszą pracą jest wspomaganie szkół, również poprzez kontrole. Chodzi bardziej o wspomaganie, niż wyciąganie konsekwencji, żeby kogoś złapać na czymś, czego nie robi. Chodzi nam o to, żeby pomóc, żeby robił dobrze” – przekazał lubelski kurator oświaty Tomasz Szabłowski.

Takie same stanowiska mają kuratoria z innych województw.

Resort sprawiedliwości prostuje i wyjaśnia

Ministerstwo Sprawiedliwości co prawda nie ma zamiaru interweniować w sprawie wstępu do szkoły, ale jednocześnie w wydanym komunikacie wyjaśnia:

„Ustawa Kamilka nie zawiera przepisów, które zabraniają rodzicom wejścia na teren szkoły. Art. 21 ustawy odnosi się do stosunku pracy lub wykonywania działalności związanej z opieką, wychowaniem itp. Nie dotyczy to więc odprowadzania dzieci do szkoły”.

Ponieważ wciąż napływają  pytania od szkół, rodziców, nauczycieli i osób pracujących z dziećmi., resort przygotował odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania. Żeby wyjaśnić wątpliwości i uniknąć niewłaściwego rozumienia przepisów.

Szczegółowe wyjaśnienia znajdują się na tej stronie.


15.10.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sp)

Polska: Jaja klatkowe w odwrocie. Firmy słuchają klientów [RANKING]

Coraz więcej firm wycofuje się z jaj „trójek”, czyli jajek klatkowych. Wpływ na to ma rosnąca świadomość klientów. Piekarnie nie mogą już tego lekceważyć.

Że tak jest, potwierdza badanie Biostatu z tego roku. Dla 68,5 proc. respondentów warunki hodowli kur są decydujące przy wyborze jaj. Dlatego…

– …coraz więcej firm transparentnie informuje o pochodzeniu jaj w składzie swoich produktów i o  postępach w wycofywaniu jaj z chowu klatkowego – podkreśla Maria Madej ze Stowarzyszeniu Otwarte Klatki.

I dodaje: – Żeby klienci mogli dokonywać świadomych wyborów.

Kryteria rankingu

Stowarzyszenie Otwarte Klatki przygotowało ranking piekarni, które rezygnują z używania jajek klatkowych. Brano pod uwagę te, które mają ponad 10 lokali.

Wśród kryteriów znalazły się m.in. informowanie przez firmę o postępach w wycofywaniu jaj klatkowych czy posiadanie polityki wycofywania „trójek” i jej upublicznianie.

Liderem rankingu zostały Piekarnie Cukiernie Putka, które nie stosują jaj klatkowych w produkcji od ubiegłego roku.

A oto cały ranking Stowarzyszenia Otwarte Klatki:

Piekarnie Cukiernie Putka – 100 pkt.
Inter Europol Piekarnia Szwajcarska – 95 pkt.
Piekarnia Oskroba – 95 pkt.
Piekarnia Grzybki – 70 pkt.
Piekarnia Lubaszka – 50 pkt.
Spółdzielnia Piekarsko-Ciastkarska w Warszawie – 35 pkt.
Piekarnia Familijna – 30 pkt.
Piekarnia i cukiernia Pod Strzechą – 25 pkt.
Gorąco Polecam Smaki z Piekarni – 20 pkt.
Cukiernia Sowa – 15 pkt

Wydłuża się lista firm wycofujących jaja klatkowe

W Polsce – jak podaje Stowarzyszenie Otwarte Klatki – już 168 firm zadeklarowało wycofywanie jaj klatkowych z produkcji lub oferty. Spośród nich 42 proc. wprowadziło te zobowiązania w życie. Bo widzą, jak reagują ich klienci.

Sklepy też już to robią

Dobre wieści są także dla konsumentów kupujących w sieciach handlowych. Coraz więcej z nich eliminuje jaja klatkowe ze swoich wyrobów i ze sprzedaży. Nie ma ich w Biedronce, Auchan i Żabce.

Lidl, Kaufland, Carrefour, Intermarche, Netto i Stokrotka systematycznie wycofują jaja klatkowe z produktów marki własnej.


15.10.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sp)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Znachorzy będą płacić gigantyczne kary. To koniec pseudoterapii?

Znachorzy często żerują na ciężko chorych ludziach i wyciągają od nich ostatnie pieniądze. Wkrótce będą za to surowo karani.

Nowe przepisy umożliwią nakładanie wysokich kar finansowych na osoby proponujące metody terapii niezgodne z aktualną wiedzą medyczną.

Pół miliona kary dla osób stosujących niesprawdzone metody leczenia

Według rzecznika praw pacjenta Bartłomieja Chmielowca, nowe przepisy mają objąć nie tylko podmioty lecznicze, ale także osoby prywatne i firmy działające w internecie

Dotychczas takie kary mogły być nakładane jedynie na zarejestrowane placówki medyczne, po zmianie obejmą również osoby diagnozujące i „leczące” niesprawdzonymi metodami na mniejszą skalę.

Jeśli uzdrowiciel nie będzie w stanie udowodnić, że jego metody są oparte na aktualnej wiedzy, grozi mu wysoka kara.

Uzdrowiciele żerują na ciężko chorych pacjentach

Chmielowiec w rozmowie z WP zwrócił uwagę na haniebne praktyki żerowania na osobach chorych, szczególnie tych cierpiących na poważne choroby, np. nowotwory.

Pacjenci w trudnej sytuacji często szukają jakiejkolwiek pomocy, a to właśnie wykorzystują różni uzdrowiciele. Przykładem takiego absurdu są przypadki leczenia stwardnienia rozsianego za pomocą laptopa, do którego podłączane są chipy.

Jedna z wielu ofiar znachora opowiada, co przez niego przeszła

Swoją poruszającą historie opowiedziała Medonetowi pani Justyna. Znachor zafundował jej horror.

– Zaczęło się od bólu nóg i krost na kolanach. Poszłam do lekarza. Trafiłam na faceta, który za 150 złotych nie wstał nawet zza biurka. Nie zlecił badań, nie obejrzał moich zmian skórnych – opowiada kobieta. (…)

Moja mama usłyszała od znajomej z pracy o homeopacie, który podobno bardzo komuś pomógł. Mężczyzna żądał abstrakcyjnych kwot za „leczenie”, ale moi rodzice uznali, że chociażby mieli pracować dzień i noc, zdobędą pieniądze. Uzdrowiciel utrzymywał, że wyciągnie mnie z choroby. Zamiast tego wyciągnął od nas prawie 30 tys. zł.

Zalecił jakieś kuleczki pod język i inne specyfiki, które można było kupić tylko w jednej aptece w Krakowie. Jeździłam po nie co tydzień, zostawiając tam po 800, 1000 zł.

Oprócz tego znachor zaordynował specjalną dietę. Pamiętam na przykład, że codziennie musiałam jeść pięć oliwek. Nie cztery albo sześć. Pięć. Wkrótce zaczęłam wyglądać jak anorektyczka, ważyłam 42 kilogramy.

Gdy miałam 21 lat – a moja choroba nie pozwalała mi już wstać bez pomocy mamy z łóżka – stało się dla mnie jasne, że znachor mnie z tego nie uleczy. Zapisałam się do lekarza, na fundusz, w wiejskiej przychodni zdrowia.

Gdy do niego trafiłam, nie miał wątpliwości, że zestaw objawów skórnych i stawowych wskazuje na łuszczycowe zapalenie stawów. Odesłał mnie do szpitala i uspokoił, że tam na pewno mi pomogą – na tę chorobę są teraz nowoczesne leki. Z tym da się normalnie żyć, obiecał.

Rzecznik praw pacjenta zyska nowe uprawnienia

Nowe przepisy, których projekt ma być gotowy jeszcze w tym roku, przewidują rozszerzenie kompetencji rzecznika praw pacjenta. Dzięki temu będzie on mógł wszczynać postępowania  przeciwko osobom i firmom oferującym niesprawdzone terapie.

Jeśli nie zostaną dostarczone dowody na skuteczność stosowanych metod, RPP będzie miał prawo zakazać dalszego ich stosowania i nałożyć karę – uwaga!!! – do 500 tys. zł na znachora.


14.10.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sp)

Subscribe to this RSS feed