Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Słowo dnia: Rijhuis
Belgia: Uwaga! Dziś mija termin składania zeznań podatkowych online
26-letnia Niemka odnaleziona w Australii! „To cud”
Polska: UOKiK już stracił cierpliwość. Bierze się na ostro za cenę „w ciągu 30 dni”
Belgia, Anderlecht: Zatrzymano mężczyznę podejrzanego o zabójstwo 61-latki
Polska: To on poprowadzi reprezentację. Pierwsza konferencja w czwartek
Jakie nowe auta najpopularniejsze w Belgii?
Belgia: Tutaj szeregowce i bliźniaki podrożały aż o 15%!
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (wtorek 15 lipca 2025, www.PRACA.BE)
Antwerpski baron narkotykowy poddany ekstradycji do Belgii!
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Po wprowadzeniu Polskiego Ładu część przedsiębiorców będzie rezygnować z podatku liniowego. To może pociągnąć za sobą szkody dla gospodarki

Około 700 tys. przedsiębiorców rozliczających się podatkiem liniowym zostanie najmocniej dotkniętych planowanymi zmianami w ramach Polskiego Ładu. Zwiększenie im obciążeń, nawet jeśli wyniesie 4,9 proc. zamiast 9 proc., bez możliwości odliczenia kwoty wolnej od podatku, czyli planowanych 30 tys. zł, może spowodować, że część przedsiębiorców zrezygnuje z tej formy opodatkowania. – Tymczasem od 2004 roku, kiedy ją wprowadzono, przyniosła ona wiele korzyści zarówno dla firm, jak i budżetu państwa – mówi Rzecznik MŚP Adam Abramowicz, który zbiera podpisy pod petycją w sprawie zablokowania niekorzystnych zmian. Podpisało ją już ponad 52 tys. osób.

– Polski Ład zawiera dobre propozycje, takie jak kwota wolna od podatku w wysokości 30 tys. zł, włączająca nas w rodzinę państw europejskich. Także podniesienie progu podatkowego z 80 tys. do 120 tys. zł jest pozytywne, zmniejsza klin podatkowy i zachęca do podejmowania pracy – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Adam Abramowicz. – Ale ciężar tych rozwiązań przerzucony jest na przedsiębiorców, głównie na płacących podatek liniowy. Nie możemy się zgodzić, aby mieli oni obciążenia wyższe o prawie 50 proc., czyli z 19 na 28 proc. Dzisiaj co prawda rząd zszedł z tej stawki na 4,9 proc., ale to nadal jest duże zwiększenie obciążeń w podatku, który jest bardzo dobry zarówno dla budżetu, jak i dla przedsiębiorców.

Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców przypomina, że w ciągu pięciu lat po wprowadzeniu podatku liniowego dla osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą dochody budżetowe się podwoiły. Jeszcze w 2015 roku wpływy z podatku liniowego wynosiły 18,3 mld zł, a w 2020 – 35,4 mld zł. Podatek liniowy jest prosty, nie zakłada wprawdzie żadnych ulg, ale też pozostawia fundusze na odtworzenie środków trwałych, dzięki czemu sektor MŚP mocno się rozwija. Dlatego też od lat systematycznie rosła liczba podatników rozliczających się w ten sposób. W 2019 roku wybrało go 700 tys. przedsiębiorców.

Mimo to pierwotna wersja kontrowersyjnego projektu zmian podatkowych w ramach Polskiego Ładu zawierała propozycję drastycznej podwyżki. Zdaniem Adama Abramowicza te argumenty zaważyły na tym, że pojawiła się próba dialogu i propozycja obniżenia kosztów z 9 proc. do 4,9 proc., zaproponowana w projekcie po zmianach.  

Rzecznik MŚP uważa, że plany rządu dotyczące zmian w podatku liniowym są nieuzasadnione. Według niego zdecydowanie bardziej efektywnym rozwiązaniem byłoby zwiększenie ryczałtu, który obecnie stanowi obciążenie rzędu około 350 zł dla przedsiębiorcy, a można by go zwiększyć do 500 czy do 550 zł z przeznaczeniem – na przykład – na służbę zdrowia.

– Wysoka stawka podatku liniowego będzie zniechęcała przedsiębiorców do tej formy opodatkowania. Przed 2004 rokiem przedsiębiorcy się starali przy tak dużych stawkach i progresji zmniejszać opodatkowanie poprzez zwiększanie kosztów i to też zacznie się teraz – prognozuje.

Taki scenariusz jest możliwy, bo zdaniem eksperta wybór podatku liniowego przestanie być dla przedsiębiorców opłacalny. To szczególnie groźne w dobie odbijania się gospodarki po wielomiesięcznych lockdownach.

– Gdybyśmy znowu spowodowali, że większość przedsiębiorców przeszłaby na podatek opłacany na zasadach ogólnych, pokusa zwiększania kosztów będzie większa i reakcja fiskusa też będzie większa – ocenia Adam Abramowicz. – Po co to całe zamieszanie, zwłaszcza w sytuacji postcovidowej? Dzisiaj firmy, które były pozamykane, otrzymują odmowę udzielenia kredytu na cokolwiek, bo nadal może być kolejny lockdown. W takiej sytuacji jedyne pieniądze na odtwarzanie środków trwałych i inwestycje to środki własne zarobione przez firmę. Jeżeli te środki będzie się pomniejszało o zwiększone koszty, to tych pieniędzy będzie mniej.

To z kolei może utrudnić im odrobienie strat finansowych. Rzecznik MŚP przypomina, że wprowadzony niemal dwie dekady temu 19-proc. podatek liniowy dla osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą był jedną z najważniejszych sprzyjających przedsiębiorcom zmian po upadku komunizmu w 1989 roku.

– Jest zbyt duże niebezpieczeństwo, że ten podatek nie wpłynie w takiej wysokości, jak mówi o tym Ministerstwo Finansów, co spowoduje dziurę budżetową i chęć podnoszenia innych podatków – przestrzega Adam Abramowicz. – Możemy przekroczyć tę kwotę ostrożnościową dotyczącą zadłużenia Polski i wtedy zacznie się bieg po równi pochyłej, bo będzie trudniej pozyskiwać pieniądze z obligacji, a wzrośnie też ich koszt. Jest zbyt duże ryzyko, żeby teraz eksperymentować z podatkiem liniowym, który w tej chwili działa znakomicie i daje bardzo duże wpływy do budżetu. Po co zarzynać kurę, która znosi złote jaja?

Rzecznik MŚP apeluje również o przesunięcie o rok wejścia w życie reform, które są obecnie planowane na 1 stycznia 2022 roku.

 

17.09.2021 Niedziela.BE // źródło: newseria // tagi: Polski Ład, zmiany w projekcie Polskiego Ładu, podatki dla firm, podatek liniowy// mówi: Adam Abramowicz Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców

(sw)

 

  • Published in Biznes
  • 0

Polacy postrzegają podgrzewacze tytoniu jako zamiennik papierosa. Sięgają po nie, bo nie chcą zrywać z nałogiem

Podgrzewacze tytoniu są dla palaczy w Polsce najbliższym substytutem tradycyjnych papierosów – wynika z badania Maison & Partners dla Federacji Konsumentów. Wpływa na to podobny wygląd paczki z wkładami, ich zapach i smak tytoniu. Badani konsumenci, którzy sięgają po podgrzewacze, na ogół nie zamierzają definitywnie rozstawać się z nałogiem, ale szukają mniej szkodliwego zastępnika dla klasycznego „dymka”. Częściej to e-papierosy są traktowane jako pierwszy krok do całkowitego rzucenia palenia.

W przypadku osób, dla których ważna jest cała otoczka palenia, np. wygląd papierosa, bibułka, obracanie papierosa w ręce, trzymanie papierosa w ustach, obecność „resztki” po użyciu produktu, zdecydowanie bliższym substytutem jest podgrzewacz, właśnie ze względu na wkłady, które dostarczają podobnych wrażeń zmysłowych – mówi prof. Dominika Maison, autorka badania, prezes firmy badawczej Maison & Partners.

Według danych CBOS wyroby tytoniowe pali jedna czwarta dorosłych Polaków, czyli ok. 8 mln osób. Mają oni do wyboru różne kategorie wyrobów dostępnych na rynku, m.in. tradycyjne papierosy i tytoń do żucia oraz papierosy elektroniczne i podgrzewacze tytoniu, zaliczane do tzw. nowatorskich wyrobów tytoniowych. Badanie Maison & Partners, przeprowadzone dla Federacji Konsumentów w maju i lipcu br. na grupie ponad 2 tys. Polaków, pokazuje, jak konsumenci postrzegają te dwie najpopularniejsze alternatywy dla tradycyjnych papierosów.

Respondenci ocenili obie kategorie produktów, czyli podgrzewacze i e-papierosy, jako zdecydowanie mniej szkodliwe od tradycyjnych papierosów. Co ciekawe, dla palaczy te alternatywy są często pierwszym krokiem do niepalenia, czyli równocześnie „mniej złym” produktem.

To podejście potwierdza też rosnąca liczba publikacji naukowych i badań prowadzonych na przestrzeni ostatnich lat. Na przykład Public Health England, agenda brytyjskiego ministerstwa zdrowia, zaleca palaczom przechodzenie na produkty alternatywne dla tradycyjnych papierosów jako formę redukcji szkód i ryzyka zdrowotnego związanego z paleniem. W 2018 roku PHE wyemitowała w brytyjskiej telewizji specjalny spot, wskazując w nim, że szkodliwość e-papierosów może być nawet o 95 proc. niższa od tradycyjnych, ponieważ nie zawierają one substancji smolistych obecnych w dymie tytoniowym.

Do rozpoczęcia używania e-papierosa częściej skłania chęć zerwania z nałogiem papierosowym niż w przypadku podgrzewaczy. Osoby rozpoczynające wapowanie często traktują to jako jeden z etapów dochodzenia do zupełnego zerwania z nałogiem – podkreślają autorzy badania. – Natomiast w przypadku podgrzewaczy jest to bardziej poszukiwanie „bezkarnego” zastępnika najbliższego papierosom, aby dalej „palić” (korzystać z podgrzewaczy), zazwyczaj bez planu definitywnego rzucenia nałogu („palenie na legalu”). Ten wynik pokazuje, że podgrzewacze są postrzegane jako rodzaj mniej szkodliwego papierosa, ale jednak cały czas papierosa i nałogu.

– Palacz, który szuka niejako „alibi”, żeby dalej palić – bez nieprzyjemnego zapachu i krytyki ze strony otoczenia – szuka alternatywy, która najbardziej będzie mu się kojarzyła z ulubionym papierosem. Podgrzewacze i tytoniowe wkłady w nich stosowane pozwalają naśladować palenie, a o to chodzi użytkownikowi tego urządzenia – dodaje dr Katarzyna Korpolewska, psycholog specjalizująca się w terapii uzależnień, wykładowca warszawskiej SGH.

Badanie Maison & Partners pokazało, że sami użytkownicy podgrzewaczy mówią, że „palą IQOS-y”, a nie „podgrzewają”, co jest kolejnym dowodem na substytucyjność tego produktu względem zwykłego papierosa.

– To badanie pozwala nam lepiej zrozumieć dynamiczne zmiany zachodzące na rynku wyrobów tytoniowych. W ostatnich latach tradycyjne papierosy są wypierane przez produkty alternatywne, takie jak e-papierosy czy podgrzewacze tytoniu. Zachowania konsumentów powodują zmianę struktury rynku, a tym samym wywołują szeroką dyskusję na temat cen oraz obciążenia podatkowego różnych kategorii wyrobów tytoniowych. Federacja Konsumentów obserwuje, jak te trendy wpływają na konsumentów. Zabiegamy bowiem o przepisy, które zagwarantują nie tylko bezpieczeństwo i satysfakcjonujące dla konsumentów funkcjonowanie rynku, ale również ukształtują relacje z przedsiębiorcami. Dążymy do sytuacji, w której rynek rozwijać się będzie zgodnie z prawem i zasadami etyki biznesu – mówi Kamil Pluskwa-Dąbrowski, prezes Federacji Konsumentów.

19.09.2021 Niedziela.BE // źródło: newseria // tagi: palenie, papieros, podgrzewacz tytoniu, e-papieros, palacz, nałóg, Federacja Konsumentów, Maison & Partners // fot. Shutterstock, Inc.

(sw)

 

Belgia: Niższe podatki od energii elektrycznej? Minister: to zły pomysł

W związku z wysokimi cenami energii pojawiły się głosy, zachęcające do tego, by obniżyć podatki nakładane na przykład na energię elektryczną. Minister finansów Vincent van Peteghem jest temu przeciwny.

Rachunki za energię elektryczną i gaz ziemny poszły w minionych miesiącach mocno w górę. To między innymi skutek przyspieszenia gospodarczego, do którego doszło po zniesieniu wielu obostrzeń pandemicznych.

Statystyczne belgijskie gospodarstwo domowe zapłaci w tym roku średnio 1.000 euro za prąd i 1.600 euro za gaz – wynika z szacunków CREG, belgijskiego urzędu odpowiedzialnego za regulację rynku energetycznego.

Wysokość rachunków za prąd zależy nie tylko od cen energii na światowych rynkach. Dwie trzecie rachunku za prąd to opłaty za korzystanie z sieci oraz różnorakie podatki, w tym btw (odpowiednik polskiego VAT).

Niektórzy eksperci i politycy zwrócili się do rządu, by ten obniżył podatek btw nakładany na prąd. Minister Van Peteghem uważa jednak, że taki ruch nie byłby sprawiedliwy i rozsądny.

– Zyskałby na tym również ktoś, kto ma wielki ogrzewany basen. W ten sposób nie stymulowalibyśmy oszczędzania energii – powiedział minister w programie telewizyjnym „Terzake”.

Poza tym taka decyzja miałaby daleko idące skutki budżetowe, dodał Van Peteghem. I bez tego Belgia ma obecnie problemy ze zrównoważeniem budżetu, podkreślił minister.

17.09.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

  • Published in Belgia
  • 0

Polska: Gdzie będzie padać, a gdzie zagrzmi? Prognoza pogody na najbliższe dni

Jesień zbliża się wielkimi krokami. Świadczyć może o tym choćby czwartkowe załamanie pogody, które potrwa przez kilka najbliższych dni. Synoptycy prognozują, że mogą pojawić się deszcze oraz burze. Zmieniającą się aurę odczują szczególnie homeopaci. Sprawdź, których regionów dotyczą przewidywania Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.

Będzie burzowo

IMGW podał prognozę, która nie przynosi dobrych wiadomości. W przeważającej części kraju powinniśmy przygotować dziś parasole, ponieważ w pasie od północy, przez centrum kraju, aż po jego południowo – zachodnią część przejdą burze, którym mogą towarzyszyć silne opady deszczu.
????️Prognoza burz na dzisiaj.
Dziś burze możliwe będę w pasie od Pomorza Wschodniego, przez centrum po południe i południowy zachód kraju. Mogą być z nimi związane opady deszczu do około 15-25 mm i porywy wiatru punktowo do 60-70 km/h.#IMGW #IMGWmeteo #prognoza #pogoda #burze
— IMGW-PIB METEO POLSKA (@IMGWmeteo) September 16, 2021

Znaczne ochłodzenie

Według synoptyków IMGW czwartek przyniesie również ochłodzenie, które utrzyma się do końca tygodnia. Maksymalna temperatura oscylować będzie pomiędzy 16 a 18 st. C. Jedynie mieszkańcy północy zobaczą na swoich termometrach ok. 20 st. C. Piątek nie przyniesie na mapie pogodowej żadnych zmian. W Elblągu możemy spodziewać się dziś do 16 st. C., 18 st. C. w piątek i jedynie ok 15 st. C. w sobotę. Choć niskie temperatury i opady przewidywane są do końca tygodnia, niedziela przyniesie mniejsze zachmurzenie. Dzięki temu w całej Polsce może pojawić się słońce. Suwalszczanie odnotują najniższą temperaturę ok. 9 st. C, najcieplej zaś będzie w okolicach Niziny Szczecińskiej, której mieszkańcy mogą spodziewać się do 15 st. C. Poniżej 10 st. C. odnotują też miejscowości położone na północnym wschodzie, wschodzie i Pogórzu Karpackim.

Alerty pogodowe


Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej prognozuje dla części województw ostrzeżenia pierwszego stopnia przed obfitymi opadami. Szczególnie narażeni są na nie mieszkańcy Bydgoszczy, Gdańska, Rzeszowa, Lublina, Chełma, Białegostoku, Warszawy, Olsztyna i okolicznych miejscowości. W czasie 24 godzin spadnie tam od 30 do 50 mm deszczu.

Złe wieści dla wrażliwych

„Na wschodnich krańcach kraju początkowo obojętne warunki biometeorologiczne szybko pogorszą się do niekorzystnych i jako takie utrzymają się aż do wieczora. Na pozostałym obszarze Polski niżowa pogoda przez cały dzień będzie niekorzystnie wpływać na organizm człowieka.” – czytamy w komunikacie IMGW. Oznacza to, że Polakom może doskwierać dziś m.in. poczucie senności, zawroty głowy i osłabienie koncentracji.


16.09.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock / IMGW

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed