Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Kino plenerowe powróci do Brukseli w czerwcu!
Belgia: Co roku ponad 2000 kierowców karanych za jazdę środkowym pasem ruchu
Niemcy: Berlin planuje uhonorować imigrantów
Belgia: Wzrost cen energii spowodował wzrost inflacji do 3,37%!
Polska: Rowerzyści kontra piesi. A mandaty się sypią. Idą już w dziesiątki tysięcy
Belgia, biznes: Dobra wiadomość. Chodzi o belgijski przemysł
Belgia: Socjaliści walczą o płacę minimalną w wysokości 2500 euro
Narodowe Święto 3 Maja. Tak obchodzono je przed laty [ZDJĘCIA]
Świętujemy: Rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja
Belgia: Pogoda na piątek 3 maja
Redakcja

Redakcja

Algorytm wykryje fake newsy na podstawie stylu

Nad algorytmem, który na podstawie cech stylistycznych tekstu informacyjnego wykryje, czy jest on fałszywy lub zmanipulowany, pracuje dr inż. Piotr Przybyła z PAN. Jego zespół chce w ten sposób nie tylko wykrywać fake newsy, ale też boty w mediach społecznościowych.

Algorytmy, które wykrywają zmanipulowane lub szkodliwe treści, nie są nowością. Korzystają z nich na przykład media społecznościowe, takie jak Facebook czy Twitter. Jednak wielkie korporacje niechętnie dzielą się informacjami, na jakiej zasadzie one pracują.

"Brakuje w tej kwestii transparentności z ich strony" - uważa dr inż. Piotr Przybyła z Instytutu Podstaw Informatyki PAN. Zespół pod jego kierownictwem zajął się budową algorytmu, który jest w dużej mierze nowatorski, bo do tej pory naukowcy skupiali się na analizie prawdziwości faktów podanych w treści. Przybyła stwierdził, że warto przyjrzeć się stylowi tekstów udostępnianych online, w formie artykułów newsowych i postów w mediach społecznościowych.

"Chcemy sprawdzić, jaka będzie wydajność oceny wiarygodności dokumentu na podstawie cech czysto stylistycznych" - dodał.

Podkreśla, że jego celem jest stworzenie takiego algorytmu, który nie tylko wykryje fake newsy (które są najbardziej jaskrawym przykładem zmanipulowanych treści), ale też innych technik propagandowych i botów.

W jaki sposób powstaje algorytm opracowywany przez badacza? Najpierw jego zespół zebrał dużą bazę anglojęzycznych tekstów (ok. 100 tys.), które pochodzą m.in. od organizacji zajmujących się weryfikacją faktów (tzw. organizacje fact-checkingowe). Jednocześnie algorytm otrzymał informacje o tym, jakich cech użyć do rozróżniania tekstów wiarygodnych i niewiarygodnych.

"Nasz model uczenia maszynowego w pewnym sensie uczy się sam - podajemy mu dane wejściowe z określonym etykietowaniem oraz cechy, które opisują te dane. Następnie do algorytmu należy podjęcie decyzji dotyczącej powiązania cech z wiarygodnością" – opisuje.

Jako największą trudność naukowiec wskazuje kontrolę tego procesu. "Może być tak, że pomimo naszych starań algorytm będzie się kierował przesłankami, którymi wolelibyśmy, by się nie kierował" - dodaje.

Wskazuje, że jako treści wiarygodne określono na przykład informacje BBC. "Ale nie chcielibyśmy, by nasz algorytm uznawał za prawdziwe tylko takie newsy, które napisane są w stylistyce tego konkretnego brytyjskiego nadawcy" - mówi.

Dr Przybyła wskazuje, że wiele tekstów niewiarygodnych w anglojęzycznych mediach dotyczy polaryzacji politycznej w USA. W wielu z nich pojawiają się nazwiska prezydentów Donalda Trumpa i Baracka Obamy. Dlatego, aby algorytm działał lepiej i nie był do takich słów "uprzedzony", Przybyła usunął je z tekstów przekazanych algorytmowi. Liczy, że w ten sposób dane przekazane do dalszej analizy będą bardziej zobiektywizowane - algorytm otrzyma informacje, że np. zdanie składa się z przymiotnika, rzeczownika, przysłówka, czasownika i w ten sposób będzie ślepy na informacje, które badacze chcą odfiltrować, bo zaburzają pracę algorytmu.

Naukowcy sami narzucili algorytmowi kategorie słów, które ma on uwzględniać, po to, aby łatwiej dało się kontrolować jego działanie. Zaobserwowano trzy główne stylistyczne kategorie informacji niewiarygodnych. Po pierwsze to słowa opisujące osąd i dotyczące wartości i celów moralnych. Po drugie to słowa opisujące władzę, szacunek i wywieranie wpływu. Trzecia grupa to słowa silnie nacechowane emocjami - zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi.

Z kolei wiarygodne teksty powołują się na inne źródła i przedstawiają liczne dane.

"Oczywiście to bardzo duże uproszczenie, bo w sumie wyróżniliśmy ponad 900 cech, którymi kieruje się nasz algorytm" - dodaje.

Przybyła skupił się na testowaniu metody dla języka angielskiego, bo jest on znany wszystkim badaczom zajmującym się tą dziedziną. "Łatwiejszy jest też dostęp do dużej liczby dobrze opracowanych i sprawdzonych danych, co usprawnia naszą pracę" - zauważa. Dopiero w dalszej kolejności - gdy założenia modelu okażą się słuszne - będzie można stworzyć analogiczny algorytm dla innych języków, w tym polskiego.

Algorytm radzi sobie już w 80-90 proc., ale taka skuteczność nie jest dla badacza zadowalająca. Dlatego dalej trwają pracę nad jego udoskonalaniem. Kolejnym etapem projektu będzie testowanie jego działania na użytkownikach internetu. Naukowcy chcą sprawdzić, jak będzie on wpływał na postrzeganie wiarygodności treści przez człowieka.

Zdaniem dr. Przybyły nie warto łączyć tego algorytmu z innymi, tak aby powstał "superalgorytm". "Użytkownik musi wiedzieć, na jakiej podstawie maszyna podejmuje decyzje. To musi być transparentne. Gdy nie będzie, wtedy może nie mieć do niej zaufania" - zaznacza.

Przybyła jest przeciwny zautomatyzowaniu działania algorytmu - na przykład w postaci odcinania użytkownika od treści uznanych przez niego za fałszywe. Taką decyzję powinien podjąć jednak sam człowiek - podkreśla.

Projekt dr. Przybyły HOMADOS jest sfinansowany przez Narodową Agencję Wymiany Akademickiej w ramach "Polskich Powrotów".

 


04.12.2020 Niedziela.BE // źródło: www.naukawpolsce.pap.pl // autor: Szymon Zdziebłowski // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

 

Eksperci: niepokojąco wzrasta liczba udarów mózgu wśród osób młodych

Wśród ludzi młodych niepokojąco wzrasta liczba udarów mózgu – alarmują eksperci w ramach ogólnopolskiej kampanii #MłodziPoUdarze. Chorują nawet trzydziesto- i dwudziestolatkowie.   

W Polsce udary zajmują trzecie miejsce pod względem ogólnej śmiertelności oraz stanowią pierwszą przyczynę trwałej niepełnosprawności wśród osób po 40. roku życia. Coraz częściej występują jednak również u osób młodych, u trzydziesto-, a nawet dwudziestolatków.

Eksperci w ramach kampanii edukacyjnej #MłodziPoUdarze realizowanej przez Stowarzyszenie Udarowcy – Liczy się Wsparcie zwracają uwagę, że nigdy nie należy bagatelizować objawów udaru mózgu, nawet u osób młodych. Szybkie rozpoznanie udaru i wezwanie pomocy decyduje o powodzeniu leczenia, co ma szczególne znacznie u ludzi młodych.

Z danych przedstawionych w ramach kampanii wynika, że błyskawiczna pomoc i leczenie w specjalistycznej placówce aż czterokrotnie zwiększa szanse pacjenta na przeżycie udaru mózgu i późniejsze normalne funkcjonowanie. W takich placówkach chory powinien mieć zapewnioną kompleksową opiekę medyczną realizowaną przez zespół neurologów, fizjoterapeutów, pielęgniarki oraz logopedów.

„Każdy z nas powinien umieć rozpoznać podstawowe objawy udaru, a także wiedzieć, jak zareagować, jeśli zaobserwujemy takie objawy u siebie lub u swoich bliskich” – przekonuje w informacji przesłanej PAP prof. Mariusz Baumgart z Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy.

Objawy udaru można zapamiętać wykorzystując chociażby akronim słowa UDAR: U – utrudniona mowa, D – dłoń/ręka opadająca, A – asymetria ust, R – reaguj natychmiast! Dzwoń pod 999 lub 112.

Prezes-elekt Polskiego Towarzystwa Neurologicznego prof. Konrad Rejdaka wyjaśniał podczas webinarium dla dziennikarzy, że udar mózgu to ogniskowe uszkodzenie mózgu, wywołane zatkaniem światła naczyń lub ich pęknięciem, którego skutkiem jest nagły deficyt neurologiczny. Skutkiem tego mogą być niedowłady prawej lub lewej strony ciała, a nawet porażenie, jak również zaburzenie mowy, utrata zdolności wypowiadania sensownych treści, jak też ich rozumienia. Zdarzają się zaburzenia przytomności, gdy dojdzie np. do uszkodzenia pnia mózgu, albo naprzemienne niedowłady prawej i lewej strony ciała.

Według organizatorów kampanii #MłodziPoUdarze szybkość rozpoznania pierwszych objawów i natychmiastowe udzielenie pomocy medycznej, może znacząco ograniczyć uszkodzenia układu nerwowego i zakres niepełnosprawności dotkniętych udarem mózgu osób.

Ważne jest też wczesne wdrożenie fizjoterapii po udarze, jeszcze w szpitalu, kiedy tylko jest to już możliwe. Rehabilitacja zwiększa szanse odzyskania sprawności i powrotu do aktywnego życia zawodowego i społecznego.

Udarom mózgu można też zapobiegać. Trzeba przede wszystkim leczyć nadciśnienie tętnicze krwi, zaburzenia rytmu serca, zmniejszyć spożycie alkoholu i pozbyć się nałogu palenia tytoniu. Są to najczęściej występujące czynniki ryzyka udaru, ale też innych chorób sercowo-naczyniowych, zwiększających ryzyko zachorowania na udar mózgu, takich jak zawały serca.

„Wiele zależy od nas samych. Prawie 90 proc. wszystkich czynników ryzyka jest modyfikowalnych, czyli takich, na którą mamy realny wpływ. Właściwy styl życia, który niweluje ryzyko udaru mózgu w dużej mierze bazuje na prawidłowej diecie, aktywności fizycznej, zaniechaniu używek, a także regularnym wysypianiu się” – przekonuje Prezes Stowarzyszenia Udarowcy – Liczy się Wsparcie dr Sebastian Szyper.

Specjalista podkreśla, że wzrost liczby udarów mózgu wśród ludzi młodych jest szczególnie niepokojący. „W dobie pandemii niezwykle ważne jest, aby szukać zarówno szybkiej pomocy lekarskiej jak i dostępu do wczesnej rehabilitacji po udarze mózgu” - dodaje dr Sebastian Szyper.

Do udaru mózgu co roku dochodzi u prawie 90 tys. Polaków, spośród których 30 tys. umiera w ciągu pierwszego miesiąca od zachorowania, z kolei pacjenci, którzy przeżyli są często niepełnosprawni. 85 proc. wszystkich udarów mózgu stanowią udary niedokrwienne, spowodowane ostrym zamknięciem lub krytycznym zwężeniem tętnicy wewnątrzczaszkowej lub domózgowej. 

 


04.12.2020 Niedziela.BE // źródło: www.naukawpolsce.pap.pl // autor: Zbigniew Wojtasiński // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Grupa naukowców postuluje dobrowolność szczepień przeciwko koronawirusowi

Dziesięciu profesorów tytularnych, z czego pięciu profesorów nauk medycznych, podpisało się pod listem otwartym do prezydenta i rządu apelując, by szczepienia przeciwko koronawirusowi miały charakter dobrowolny.

Członkowie rządu, m.in. premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski akcentują od dawna, że szczepienia nie będą obowiązkowe; zapowiadają kampanie informacyjne zachęcające do skorzystania ze szczepień.

W udostępnionym PAP w środę liście, grupa osób podpisana pod nim wyraziła „zaniepokojenie perspektywą masowych szczepień na koronawirusa SARS-CoV-2 szczepionkami, które nie zostały właściwie zbadane i których zastosowanie może doprowadzić do nieoczekiwanych zmian zarówno na poziomie komórkowym, w tym zmian szlaków sygnałowych i zmiany ekspresji genów”.

„Apelujemy do prezydenta i rządu RP, aby szczepienia planowane w Polsce miały wyłącznie charakter dobrowolny, z wykluczeniem jakichkolwiek form przymusu. Apelujemy ponadto o ochronę podstawowych zasad demokracji i o poszanowanie wolności wynikających z Konstytucji RP oraz z umów międzynarodowych podpisanych przez Polskę” – głosi list.

Oceniono w nim, że „wprowadzane obecnie pośpiesznie szczepionki mają charakter eksperymentu na wielką skalę”.

„Ponieważ mogą obniżyć naszą odporność na inne choroby, na skutek masowych szczepień może więc umrzeć więcej ludzi niż obecnie na COVID-19. Ponadto zmiany genetyczne wywołane przez szczepionki mogą wpłynąć na przyszłe pokolenia” – twierdzą sygnatariusze listu.

„Długofalowych skutków szczepień nie jesteśmy dzisiaj w stanie przewidzieć. O tych zagrożeniach społeczeństwo polskie powinno być właściwie poinformowane i powinna się na ten temat odbyć otwarta debata publiczna. Na bazie rzetelnej informacji każdy polski obywatel powinien mieć prawo do decyzji, czy przyjąć szczepionkę i nie powinien być do tego zmuszany” – wskazano w liście.

„W przypadku dobrowolnych szczepień powinny być przewidziane gwarantowane przez rząd RP rekompensaty dla osób, które na skutek szczepień poniosą utratę na zdrowiu” – uważają osoby, które podpisały się pod listem.

Są to m.in. filozof i politolog prof. Uniwersytetu Opolskiego dr hab. W. Julian Korab-Karpowicz; specjalista chorób wewnętrznych, alergolog z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku prof. dr hab. n. med. Ryszard Rutkowski i fizyk prof. dr hab. dr h.c. Zbigniew Jacyna-Onyszkiewicz z Uniwersytetu im Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Pod listem podpisali się również m.in. prof. dr hab. n. med. Stanisław Sulkowski z Zakładu Patomorfologii Ogólnej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, patomorfolog z tej samej uczelni prof. dr hab. n. med. Maria Sobaniec-Łotowska oraz kierownik Zakładu Histologii i Cytofizjologii w białostockim UM prof. dr hab. n. med. Irena Kasacka.

Jako sygnatariusze listu widnieją także m.in. prof. dr hab. Jacek Bartyzel z Wydziału Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz historyk literatury i kultury prof. dr hab. Jakub Z. Lichański z Uniwersytetu Warszawskiego w Warszawie.

Pod listem widnieją także podpisy m.in. genetyków i biologów prof. dr hab. Romana Zielińskiego i prof. dr Kornelii Polok z Centre for Biomathematics, Genomics and Evolution.

Pod listem podpisali się także prof. KUL z Wydziału Historii Filozofii w Polsce dr hab. Ryszard Zajączkowski, okulistka dr hab. n. med. Lidia Puchalska-Niedbał, z PUM oraz kierownik Zakładu Propedeutyki, Fizykodiagnostyki i Fizjoterapii Stomatologicznej PUM dr hab. n. med. Danuta Lietz-Kijak.

W środę Wielka Brytania jako pierwszy kraj na świecie dopuściła do użycia szczepionkę przeciwko Covid-19 opracowaną przez Pfizera i BioNTech. W ostatniej fazie przygotowań są także szczepionki Moderny, AstraZeneca, Sputnik V oraz kilka projektów chińskich.

Minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział w środę w TOK FM, że pierwsze dostawy szczepionek do Polski będą na przełomie stycznia i lutego. SZeF MZ od długiego czasu informuje, że szczepienia nie będą obowiązkowe, a w pierwszej kolejności będą mogli skorzystać z nich m.in. pracownicy medyczni i seniorzy.

 


02.12.2020 Niedziela.BE // źródło: www.naukawpolsce.pap.pl // autor: Katarzyna Lechowicz-Dyl // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

 

 

  • Published in Polska
  • 0

Bitwa pod Oliwą - 28 listopada 1627 - flota Zygmunta III Wazy pokonała szwedzką eskadrę, blokującą port w Gdańsku

„Admirał Dickmann legł w boju zabity,
Lecz flota orła zwycięstwo swe ma.”


Bitwa pod Oliwą

W niedzielę 28 listopada 1627 roku flota Zygmunta III Wazy pokonała szwedzką eskadrę, blokującą port w Gdańsku.
Wojna ze Szwedami była konsekwencją polityki bałtyckiej polskiego króla oraz sporów o koronę szwedzką, której dziedzicem był Zygmunt.
Polska nie należała do krajów morskich, więc zwycięska bitwa odbiła się szerokim echem na europejskich dworach.
Zwycięstwo było przede wszystkim sukcesem admirała Arendta Dickmanna, który rankiem wykorzystał niekorzystny dla przeciwnika wiatr i fakt rozdzielenie się wrogiej floty. Brawurowo zaatakował i zdobył szwedzki okręt admiralski „Tigern”.

W tej bitwie Polacy dysponowali dziesięcioma okrętami, a flagowym był „Święty Jerzy”. Nie należały one do najnowocześniejszych. Tutaj przewagę mieli zdecydowanie Szwedzi. Jednak rozstrzygająca i tak była walka wręcz. Okręty po wymianie salw armatnich sczepiały się burtami i dochodziło do abordażu.
Admirał Dickmann wykorzystał w tej bitwie taktykę polegająca na wykorzystaniu szyku torowego.
Polacy udowodnili, że potrafią walczyć nie tylko na lądzie, a dzięki zwycięstwu udało się uwolnić Gdańsk. Niestety wynik tego zwycięstwa nie spowodował znaczącej zmiany sytuacji w polityce polsko- szwedzkiej i z czasem doszło do dalszych wojen, które omal nie doprowadziły do upadku Polski. Jednak bitwa pod Oliwą pozostała największą z polskich bitew morskich.
Arendt Dickmann był z pochodzenia Holendrem. Urodził się w 1572 r. w Delft, ale, jak wielu jego rodaków w tym czasie, mieszkał w Gdańsku.
Należał do Związku Gdańskich Kapitanów Morskich i był armatorem statku handlowego transportującego zboże i drewno.
W 1626 roku wstąpił na służbę do polskiego króla Zygmunta III Wazy. Przed bitwą pod Oliwą 24 listopada 1627 r. został wyznaczony na stanowisko admirała polskiej floty. Zginął podczas tej bitwy. Na sam koniec walk trafiła go w nogi zabłąkana kula.

Uroczysty pogrzeb Dickmanna miał miejsce 2 lub 4 grudnia w Gdańsku. Przed trumną pędzono 33 pary powiązanych jeńców szwedzkich. Trumnie towarzyszyła kompania honorowa piechoty morskiej, królewscy komisarze i rada miasta. Trumnę z ciałem admirała złożono przy północnej ścianie prezbiterium koło kaplicy Ścięcia św. Jana w kościele Mariackim.
Pogrzeb Dickmanna oraz jego podwładnego, dowódcy piechoty morskiej, kapitana Storcha wyprawiony został na koszt króla.
W 2006 r. odnaleziono grób admirała, a oprócz tablicy w kościele Mariackim, upamiętnia go również epitafium w kościele Św. Michała Archanioła na Oksywiu.
Nazwę „Arendta Dickmanna” noszą ulice w Gdyni- Oksywiu oraz Gdańsku- Oliwie.
Przed wojną nazwę "Admirał Dickmann" nadano jednemu z okrętów polskiej Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej w Pińsku.
Arendt Dickman jest też bohaterem trylogii Jacka Komudy zatytułowanej „Galeony wojny”, którą wydano nakładem Fabryki Słów w 2008 roku.

Historię zwycięskiej bitwy oraz postać bohaterskiego admirała przypomina zespół „Cztery Refy” w szancie oliwskiej:

Był wiek XVII, rok dwudziesty siódmy
Listopadowy wiatr zimny wiał
Była niedziela i słońce wstawało
Nad św. Jerzym sygnałem był strzał.


Ref:
Ma Anglia Nelsona i Francja Viulena,
Medina - Sidonia w Hiszpanii żył.
A kto dziś pamięta Arenda Dickmanna
To polski admirał co ze Szwedami się bił.

Sześć szwedzkich okrętów
Na walkę czekało, a każdy z nich
Większy od naszych dwóch.
Choć siły nierówne bo dział było mało,
W polskiej załodze bojowy żył duch.

Buchnęła salwa, wiatr żagle złapały,
Buchnęły armaty z burtowych furt,
Siedmiu karabi na walkę czekało
Od strony półwyspu stał szwedzki wróg.

„Tiger” i „Solen” okręty rozbite,
A reszta Szwedów uciekła gdzieś w dal.
Admirał Dickmann legł w boju zabity,
Lecz flota orła zwycięstwo swe ma.


W szancie wspomniano „Solena” toczącego walkę z polskim „Wodnikiem”, który zatonął wysadzony przez szypra, by nie oddać go w ręce Polaków. Na szczęście cała 46-osobowa załoga została uratowana.

Szwedzi zostali wzięci do niewoli i prawdopodobnie to oni szli przed trumną Dickmanna.

„Solen” to był żaglowiec trzymasztowy. Galeon o średniej wielkości. Został kupiony od Holendrów i przebudowany na jednostkę bojową i wyposażony w 20 dział..
Wrak tego żaglowca odkryto w latach 60. XX wieku.

„Solen” leży 16 metrów pod wodą, a nurkowanie do wraku wymaga specjalnych uprawnień wydawanych organizatorowi przez Urząd Morski. Na pewno jest to interesująca przygoda zobaczyć okręt, który zatonął w bitwie 391 lat temu.

Tym, którzy jednak nie zejdą pod ciemne i zimne wody Bałtyku proponuję wizytę w muzeum. Wydobyte z „Solena” przedmioty trafiły do Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku.

Więcej na temat polskiej floty, bitwy oliwskiej oraz admirała Dickmanna na stronie trójmiasto.pl w zakładce „Historia”: TUTAJ.


06.12.2018 Niedziela.BE // fot. Wikipedia

(gg)

Subscribe to this RSS feed