Bezalkoholowe piwa stają się w Belgii coraz bardziej popularne. W końcu znaleziono też sposób, jak wykorzystać usuwany z napoju alkohol. Koncern browarniczy AB InBev zamierza przemienić go w paliwo.

Co tydzień z fabryki wywożonych jest 225 000 litrów alkoholu usuwanego z Leffe Blond 0,0% i Jupiler 0,0%. Zdaniem Davida De Schuttera z AB InBev, alkohol może być użyty do produkcji biopaliwa.

- Uważamy, że jest to bardziej ekologiczne podejście, a naszym celem jest ograniczenie ilości odpadów. Alkohol z 85 puszek piwa bezalkoholowego pozwala wyprodukować litr biopaliwa - twierdzi Davida De Schuttera.

AB InBev współpracuje z Alcogroup, belgijskim producentem biopaliw, który usuwa etanol z alkoholu i zamienia je w paliwo.

- Cieszymy się, że wspólnie znaleźliśmy rozwiązanie. Zarówno my, jak i AB InBev chcemy maksymalnie ograniczyć emisje CO2. Benzyna E10 zawiera bioetanol, który wkrótce odzyskamy z piwa AB InBev. Możemy powiedzieć, że niedługo będziemy jeździć na piwie. No przynajmniej w pewnym stopniu - powiedział Charles Albert Peers, dyrektor generalny Alcogroup.

19.02.2019 MŚ Niedziela.NL

Arne Decock, młody piosenkarz znany z musicali dla dzieci, zginął w sobotnią noc po tym, jak wdrapał się na kolejowy słup wysokiego napięcia i został porażony prądem – poinformował portal nu.nl.

18-latek wracał o trzeciej w nocy na rowerze z imprezy urodzeniowej razem z dziewczyną. W pewnym momencie Decock zeskoczył z roweru, zbiegł na pobocze i wdrapał się na kolejowy słup wysokiego napięcia. Już u góry dotknął kijem lub innym przedmiotem linii wysokiego napięcia.

Chłopak został porażony prądem o napięciu 3000 woltów. Towarzysząca mu dziewczyna zaczęła krzyczeć, a na miejsce przyjechało wiele służb ratunkowych. Niestety chłopaka nie udało się już uratować. Do tragedii doszło w miejscowości Boom.

Nic nie wskazuje na to, by Arne Decock chciał popełnić samobójstwo. Najprawdopodobniej chodziło o głupi, młodzieńczy popis, który zakończył się dla niego tragicznie.

- To nieszczęśliwy wypadek. Towarzysząca mu dziewczyna wszystko widziała, dzięki czemu wiemy, że w wypadku nie uczestniczyły inne osoby – dziennik „Het Laatste Nieuws” cytuje przedstawiciela belgijskiej prokuratury.

Decock był utalentowanym piosenkarzem, znanym m.in. z musicali dla dzieci, np. „Kadanza”, informuje nu.nl.

19.02.2019 ŁK Niedziela.NL

Rodzice 2-letniej Mawdy Shawri, zastrzelonej przez zbłąkaną, policyjną kulę w czasie policyjnego pościgu, otrzymali co najmniej roczne pozwolenie na pobyt w Belgii - poinformowała dziś minister ds. migracji, Maggie De Block.

Dwuletnia Mawda pochodziła z kurdyjsko-irackiej rodziny, która wraz z grupą innych, nielegalnych imigrantów próbowała przedostać się w maju ubiegłego roku przez Francję oraz Belgię na terytorium Wielkiej Brytanii. Policja rozpoczęła pościg. Ponieważ kierowca vana odmówił wykonania rozkazów policji i zatrzymania się, jeden z funkcjonariuszy zdecydował się na oddanie strzału. Celował w opony samochodu, ale chybił – kula zabiła 2-letnią dziewczynkę. Niedługo potem oficer, który oddał fatalny strzał, wydał oświadczenie, w którym napisał, że był przekonany iż poza kierowcą, auto jest puste. Nie został wcześniej poinformowany, że ścigany van może transportować nielegalnych imigrantów.

Minister poinformowała dziś, że rodzina ma zagwarantowaną wizę humanitarną przynajmniej na najbliższy rok, choć możliwe będzie ewentualne przedłużenie pozwolenia na pobyt. W rozmowie z VRT Nieuws, przekazała: "Wizy humanitarne zatwierdzam tylko w wyjątkowych okolicznościach i w szczególnych przypadkach. Ta rodzina kwalifikuje się do tego pod każdym względem. Mawda została zastrzelona na oczach swoich rodziców oraz brata i zmarła w ich ramionach. (…). Utrata dziecka jest najgorszą rzeczą, jaka może spotkać rodziców. Poza tym wciąż trwa śledztwo w sprawie odpowiedzialności za śmierć 2-latki”.

De Block podkreśliła, że rodzice muszą mieć swobodę uczestniczenia w rozprawach sądowych dotyczących śmierci Mawdy.

19.02.2019 KK Niedziela.BE

Sąd w Brukseli skazał dyrektora Komisji Europejskiej na cztery lata więzienia za gwałt na podwładnej w 2015 roku. Zdaniem sądu fakt, że mężczyzna był przełożonym swojej ofiary sprawia, że przestępstwo jest jeszcze gorsze.

Do gwałtu doszło 11 września 2015 roku. Mężczyzna zaprosił cztery pracownice do swojego biura na drinka, gdzie dotykał swoją ofiarę. Około północy kobieta poszła do swojego biura po rzeczy. 51-latek poszedł za nią, zamknął drzwi i ją zgwałcił.

Gwałciciel nigdy wcześniej nie został skazany za przestępstwo seksualne, dlatego była szansa, że usłyszy wyrok w zawieszeniu. Ponieważ 51-latek cały czas nie przyznawał się do winy i twierdził, że ofiara zgodziła się na stosunek, sąd zdecydował się na surowszą karę.

19.02.2019 MŚ Niedziela.BE