Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Niemcy: Dodatkowe kontrole graniczne na Euro 2024
Polska: „Ostatnia Wieczerza” odkrywa tajemnicę końca świata. Kiedy nastąpi?
Belgia: Praca na część etatu? Częściej kobiety
28 marca – Międzynarodowy Dzień Żelków
Polska: Zmiany w pracach domowych i ocenach z religii. I to od razu po Wielkanocy
Belgia: W ciągu dekady liczba chrztów dorosłych podwoiła się
Belgia: Wynajmują mieszkania socjalne, choć mają nieruchomości za granicą. Są kary
Belgia: W zoo Planckendael na świat przyszła mała hiena!
Polska: Pacjenci chcą zniesienia skierowań do specjalistów. To niczego nie zmieni – ostrzegają specjaliści
Belgia: Zapisy na bieg na 20 km w Brukseli tymczasowo wstrzymane

Skąd wzięły się antypolskie stereotypy i dowcipy w USA?

PAP/EPA / CJ GUNTHER PAP/EPA / CJ GUNTHER

Antypolskie stereotypy przywieźli do Stanów Zjednoczonych niemieccy imigranci, których śladem do Nowego Świata podążali Polacy. Na początku XX wieku do Polaków przylgnęła też opinia, że są antysemitami. Ale boom na antypolskie uprzedzenia nastąpił w latach 60., gdy tzw. Polack jokes, czyli dowcipy o Polakach, krążyły w setkach, jeśli nie tysiącach wersji, prezentując naszych rodaków za oceanem jako zacofanych, mało inteligentnych czy wręcz głupich. Te kawały prawie już wymarły, ale wciąż pojawiają się niepoprawne wypowiedzi na temat roli Polaków w II wojnie światowej, czego przykładem są "polskie obozy zagłady". O genezie antypolonizmu w USA opowiada PAP amerykański historyk polskiego pochodzenia Thaddeus Radzilowski.

 

PAP: Dlaczego zainteresował się pan badaniem antypolskich stereotypów?

Thaddeus Radzilowski: Badając historię polskich imigrantów wiedziałem, że już sto lat temu z różnych powodów Polish Americans narzekali na antypolskie dowcipy i negatywne stereotypy Polaków, co wyrażali, protestując na ulicach Chicago czy Detroit. Nawet Afroamerykanie byli świadomi antypolskich stereotypów. W 1940 r. jeden z ważniejszych liderów Afroamerykanów w Detroit, Charles Hill, wysłał ulotkę do polskiej dzielnicy, w której apelował: My, czarni, i Polacy musimy współpracować; chcę byście wiedzieli, że nie uważamy Polaków za głupców, którzy nadają się tylko do pracy fizycznej. W 1964 roku przeprowadzono badanie wśród mieszkańców Detroit, w którym pytano, która grupa jest najbardziej dyskryminowana. Wyszło oczywiście, że Afroamerykanie, ale zaraz na drugim miejscy byli Polacy. Aż 60 proc. Afroamerykanów powiedziało, że wraz z nimi to Polacy są najbardziej dyskryminowani.

 

PAP: Czy dziś Polonia wciąż narzeka na antypolskie stereotypy?

T.R.: W naszym badaniu Polish Americans z 2010 roku ok. 50 proc. powiedziało, że w jakiś sposób wciąż czuje się ofiarami negatywnych stereotypów o Polakach. Co ciekawe, im wyższe wykształcenie, tym poczucie, że są odbierani przez innych negatywnie, dlatego że są Polakami, było silniejsze. Robotnicy nie przejmowali się tym tak bardzo.

 

PAP: Skąd wzięły się i jak zmieniały z biegiem lat antypolskie stereotypy w USA?

T.R.: Polscy imigranci przyjechali do USA śladem niemieckich imigrantów. Przez pierwsze 30-40 lat do USA emigrowali głównie mieszkańcy Wielkopolski. Przyjechali po Niemcach. Niemal każde duże miasto w USA miało już znaczącą niemiecką populację. A Niemcy przywieźli ze sobą do USA stereotypy o Polakach. To, że takie istniały w Niemczech w XVIII wieku, badała Małgorzata Warchał-Schłottmann. W USA Niemcy też źle mówili o Polakach. Reszta Amerykanów to podchwyciła. Polacy byli wielką grupą w nowej fali emigracji, która przyjechała do USA po 1870 r. Byli katolikami, a Amerykanie w ogromnej większości, poza m.in. irlandzkimi imigrantami, byli wówczas protestantami. Na ogół nie dostrzegano rozróżnienia między Słowakami, Węgrami czy Ukraińcami. Wszyscy byli tzw. Polacks. Całą tę wielką falę imigrantów z Europy Wschodniej uważano za zacofaną, mało wykwalifikowaną i niewykształconą, ze wsi. To było antykatolickie i antyimigracyjne uprzedzenie, które dotyczyło wszystkich, ale przylgnęło do Polaków, bo byli najliczniejsi. Uważano, że nigdy nie osiągną takiej kultury, jak Amerykanie czy Europejczycy z Północy. Znany socjolog z Uniwersytetu Wisconsin, prof. Edward Ross, który badał polskich imigrantów w Pensylwanii, pisał, że są tak mało inteligentni, że nie osiągną postępu nawet za tysiąc lat.

 

PAP: Kiedy w USA rozpowszechniły się opinie, że Polacy to antysemici?

T.R.: Na początku XX wieku, już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, gdy na kresach Europy Środkowo-Wschodniej trwały w latach 1918-19 krwawe narodowe i etniczne walki. Popełniono wówczas wiele okropności względem Żydów, a autorstwo niemal zawsze przypisywano Polakom, choć nawet w żydowskiej encyklopedii można przeczytać, że tylko ok. 5 proc. tych pogromów było rezultatem działań Polaków. Mimo że autorami tych okropności była głównie rosyjska Czerwona i Biała Armia, to sensacyjne doniesienia prasowe, ideologiczna sympatia dla rewolucyjnej Rosji i niechęć do ich polskich przeciwników sprawiały, że przypisywano je Polakom, i to Polacy zostali nieodwołalnie naznaczeni jako najbardziej antysemicki naród. Przekonania o antysemityzmie Polaków wyrażało wielu ważnych Amerykanów, jak prof. John Dewey, filozof uważany za założyciela amerykańskiej postępowej edukacji. To wtedy też popularne stały się żydowskie teatrzyki i wodewile, gdzie rozpowszechniano żarty o Polakach jako tępych, opóźnionych i niekompetentnych. Polacy protestowali przeciwko tym kłamstwom; odbywały się demonstracje pod teatrami w Chicago, Detroit i innych miejscach, ale to niewiele pomogło. Oczywiści były też incydenty antysemickie, ale nie ma wątpliwości, że były ogromnie wyolbrzymiane przez prasę w USA.

 

PAP: Czy te uprzedzenia nasiliły się po drugiej wojnie światowej?

T.R.: Tak, ale dopiero w latach 60. Do lat 60. nikt w USA o Holokauście nie mówił. Zainteresowanie pojawiło się dopiero po wojnie na Bliskim Wschodzie i procesie w Izraelu Adolfa Eichmanna. Niektórzy ocaleni Żydzi opowiadali o złych doświadczeniach z Polski. Choć często prawdziwe, były to historie indywidualne, które tworzyły wrażenie, że jest to cała prawda o Holokauście. To się zbiegło w czasie z rozwojem ruchu praw obywatelskich na północy USA i utożsamianiem rasizmu przeciwko czarnoskórym z białą klasą robotniczą. A główną grupę wśród klasy robotniczej stanowili Polish Americans i zaczęto uważać, że Polacy są też rasistami. To wszytko złożyło się na powstanie w latach 60. nowego zjawiska w amerykańskiej kulturze, czyli tzw. Polack jokes. To było tysiące kawałów, najczęściej insynuujących, że Polacy są okropnie głupi i zacofani. Np. ilu Polaków potrzeba, by przykręcić żarówkę? Czterech. Jeden by trzymać żarówkę, a trzech, by kręcić drabiną. Albo skąd wiemy, ze Superman to Polak? Bo nosi majtki na wierzchnim ubraniu. Niektóre dowcipy podważały to, że Polacy są dzielnymi żołnierzami. Wiele było obleśnych; niektóre przedstawiały Polaków jako prymitywnych. Jak ten: Czemu Polakowi trudno popełnić samobójstwo? Bo trudno rzucić się z okna piwnicy.

 

PAP: Pisał Pan, że nie ma żadnych podstaw, by utrzymywać, że problem rasizmu w większym stopniu dotyczył Polish Americans niż innych Amerykanów. Ale przed wojną w Detroit dochodziło między polskimi robotnikami a Afroamerykanami do starć.

 T.R.: Polacy byli w Detroit na długo przez Afroamerykanami. Gdy zakładali związki zawodowe, by bronić swych praw, to właściciele fabryk grozili im, że zostaną zwolnieni, a ich miejsce zajmą czarni, którzy emigrowali z południa. Kapitaliści wykorzystywali jedną grupę przeciwko drugiej. W 1941 r. Henry Ford podburzył Afroamerykanów przeciwko strajkującym Polakom; w walkach o pracę brało udział setki osób. Ale to był konflikt dwóch najbardziej dyskryminowanych grup w mieście, gdzie brakowało pracy i domów, a nie białych i czarnych. Czasami zresztą łączyli siły i współpracowali. W latach 20. XX wieku udało im się razem pokonać kandydata na burmistrza Detroit, który należał do Ku Klux Klanu, bardzo silnego wówczas ruchu, głównie o charakterze antykatolickim i antyimigracyjnym.

 

PAP: Jak współczesna Polonia walczy z przejawami antypolonizmu?

T.R.: Polack jokes w zasadzie już wymierają. Przestały być tak popularne wraz z wyborem Jan Paweł II na papieża i powstaniem Solidarności. To stworzyło bardzo pozytywny wizerunek Polski, co pozwoliło zmniejszyć wpływ polskich kawałów. Ale Amerykanie wciąż potocznie mówią "Polacks" w pejoratywnym sensie, a w serialach telewizyjnych zdarzają się negatywni polscy bohaterowie. Ale głównie zajmujemy się walką z zakłamaniami o udziale Polski w Holokauście. W programie nauczania historii w stanie New Jersey istniał konspekt, według którego władze Polski miały rzekomo zgodzić się na Holokaust na polskim terytorium. Absurdalne. Protestujemy też przeciwko używaniu określeń "polskie obozy śmierci". Współpracujemy w tej sprawie ze środowiskami żydowskimi. Wysyłają listy do gazet, by zaprzestały używania niepoprawnych określeń o Polakach, a my też protestowaliśmy przeciwko antysemickim wyrażeniom zarówno w amerykańskich, jak i polonijnych mediach.

 

 Z Waszyngtonu Inga Czerny, Polska Agencja Prasowa

 

* Dr Thaddeus Radzilowski, historyk, założyciel i szef Instytutu Piast, który zajmuje się badaniem amerykańskiej Polonii. Jego dziadkowie ze strony obojga rodziców wyemigrowali do USA pod koniec XIX i na początku XX wieku

Last modified onpiątek, 19 grudzień 2014 11:05

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież